jego miecz, najpierw jedną stronę, potem drugą, pomacał ostrze i klingę, w zamyśleniu wydymając usta.
– Dostarczę ci broń.
– Ja już mam broń – zauważył Quentin. – Ten miecz.
– Jest piękny, ale nieodpowiedni dla początkującego. – Przez chwilę Quentin odnosił wrażenie, że Bimbo zaraz zrobi coś drastycznego, na przykład wbije miecz w pokład, ale on tylko położył go ostrożnie na deskach, obok dwóch swoich.
Potem zszedł pod pokład, a kiedy wrócił, wręczył Quentinowi miecz ćwiczebny, którego ten miał odtąd używać – krótką, ciężką broń z naoliwionej stali, tępą, niemal czarną i pozbawioną wszelkich ozdób. Klinga i rękojeść zostały wykute z jednego kawałka metalu. To był najbardziej przemysłowy wytwór, jaki zdarzyło się Quentinowi widzieć w Fillory. Ważył o połowę więcej niż jego własny miecz. Nawet nie miał pochwy, więc Quentin nie mógł zademonstrować swojej sztuczki z wyciąganiem i chowaniem broni.
– Trzymaj go w wyciągniętej ręce – polecił Bimbo. – O tak. Wyprostował łokieć Quentina i ułożył mu rękę równolegle do pokładu. Quentin posłusznie trzymał miecz. Już czuł, jak ręka zaczyna mu drżeć.
– Celuj prosto przed siebie. I trzymaj. Jak długo zdołasz. Quentin oczekiwał dalszych instrukcji, ale Bimbo spokojnie wrócił do swoich ćwiczeń. Quentinowi zdrętwiała ręka, potem zaczęła go piec, a później zaczął ją trawić ogień. Wytrzymał jakieś dwie minuty. Bimbo kazał mu zmienić rękę.
– Jak się nazywa ten styl? – spytał Quentin.
– Ludzie popełniają błąd, sądząc, że są różne style – odparł Bimbo.
– Aha?
– Siła, równowaga, dźwignia, pęd – to się nigdy nie zmienia. To twój styl.
Quentin był w zasadzie pewien, że jego wiedza w zakresie fizyki przewyższa wiedzę Bimba, i to zapewne wielokrotnie, ale nigdy nie pomyślał, żeby wykorzystywać ją w ten sposób.
Bimbo wyjaśnił, że zamiast skupić się na jednej technice walki, opracował taką, która polega na opanowaniu wszystkich naraz i stosowaniu ich w zależności od okoliczności i terenu. Jedna wielka metatechnika, jeśli już ją jakoś nazwać. Od lat wędrował po Fillory i ziemiach leżących dalej, odwiedzał walecznych mnichów w górskich klasztorach i wojowników ulicznych w zatłoczonych kazbach, poznawał ich sekrety, aż stał się tym, kim był w tej chwili: chodzącą encyklopedią walki na miecze. Lepiej było nie wspominać o przysięgach, które złamał, czy o pięknych kobietach, które uwiódł i porzucił, żeby zdobyć te wszystkie sekrety.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.