Abbi Glines

Kocham Cię bez słów


Скачать книгу

się na chwilę zrelaksować, a ona świetnie się do tego nadawała. Poza tym próbowałem zagłuszyć wspomnienie pocałunku z Maggie. Cholera jasna, cały czas mnie prześladował.

      Gunner się zaśmiał.

      – Raleigh ciągle tu zerka. Czeka na twój ruch.

      No to się nie doczeka. Wzruszyłem ramionami i otworzyłem zeszyt.

      – Ale z ciebie drań, Ashby. Naprawdę niezły drań. To dlatego jesteś takim potworem na boisku. Po prostu masz wszystko w dupie.

      Gdyby tylko wiedział, jaka jest prawda. Że jest coś, na czym cholernie mi zależy. I to mnie zjada od środka.

      – Szkoda gadki – odparłem.

      – Nash mówi, że go objechałeś, bo kręci z kuzyneczką Brady’ego. Powiedziałem mu, że słusznie.

      Na te słowa odwróciłem głowę do Gunnera.

      – Załatwię to raz na zawsze dziś na boisku.

      Gunner skrzywił się w uśmiechu.

      – Pozwolisz mu wrócić do domu na dwóch nogach?

      – Nie.

      W odpowiedzi Gunner parsknął śmiechem.

      – Wrzucę wasze fotki na Instagram.

      W tym momencie do sali wszedł pan Halter, po czym zadał nam tekst do przeczytania z podręcznika. Dzięki Bogu, będę mógł się zdrzemnąć.

      – Mama twierdzi, że ta laska widziała, jak jej ojciec zabił matkę – szepnął Gunner, nachylając się w moją stronę. – Masakra, nie?

      O czym on, do cholery, gadał?

      – Hę? – mruknąłem, odwracając się do niego.

      – No ta od Brady’ego. Przestała gadać, bo widziała, jak ojciec zastrzelił matkę. Jest w więzieniu czy czeka na karę śmierci, nie wiem dokładnie. Moja mama mówi, że przez to ześwirowała.

      Poczułem, jak mój żołądek zwija się w ciasny supeł. Nie, to nie może być prawda. Tylko nie Maggie. O Boże, nikomu tego bym nie życzył, ale tylko nie ona! Taka sympatyczna. Nikogo się nie czepia, wszystkich traktuje dobrze, nawet mnie, choć już co najmniej kilka razy powinna mi dać w gębę. W jej oczach nie widać gniewu. Jedynie samotność, której starałem się nie zauważać. Ale to, co powiedział Gunner… Taki koszmar może całkowicie człowieka zniszczyć.

      Matka Gunnera była straszną plotkarą. Słynęła z tego, że wie wszystko o wszystkich w mieście. Oby tylko tym razem się myliła! Ale jeśli to prawda, jak Maggie potrafi z tym żyć?

      ROZDZIAŁ 7

      Okej!

Maggie

      Dlaczego nie odpisujesz? Co jest?

      Piąty SMS od Nasha w dzisiejszym dniu. Zostawiam je bez odpowiedzi, choć to nie w porządku. Mam serdecznie dosyć wszystkiego, co łączy się z Bradym i tą ich całą świętą drużyną. Widziałam, jak West nagadał coś Nashowi w korytarzu po tym, jak podejrzał jego SMS-a w mojej komórce. Nie miałam ochoty na takie akcje. Wolałam trzymać się od nich z daleka.

      Musiałam jednak wyjaśnić Nashowi, dlaczego nie chcę z nim pisać. Tak wypadało. Postanowiłam zrobić to w czasie przerwy obiadowej. Wczoraj Brady usiadł ze mną przy stoliku na dworze, ale było jakoś niezręcznie. Wyraźnie nie był tym uszczęśliwiony. Dlatego dziś rano z góry napisałam mu w SMS-ie, że nie musi ze mną siedzieć na obiedzie i że dam sobie radę sama. W odpowiedzi przysłał mi tylko zdawkowe „OK”.

      – Odpiszesz mu? – rozległ się z tyłu głos Westa.

      Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że idzie obok. Nie patrzył na mnie, lecz gdzieś daleko przed siebie. Sądząc po jego marsowej minie, nie podobało mu się, że Nash do mnie pisze. Nie zamierzałam mu się tłumaczyć. Co prawda i tak postanowiłam nie odpowiadać Nashowi, bo chciałam zdystansować się od Brady’ego i jego życia, żeby mieć święty spokój w domu i w szkole. Ale miałam już dosyć tego, że ciągle ktoś mi coś nakazywał. A zwłaszcza on. Ktoś, kto nie miał żadnego prawa mówić, z kim wolno mi rozmawiać.

      Wsunęłam komórkę z powrotem do kieszeni.

      – Grzeczna dziewczynka. Olej go, a oszczędzisz nam kupę problemów. Osobiście dam mu popalić, jeśli się od ciebie nie odczepi – oznajmił West, ani razu nie spoglądając w moją stronę.

      Twarz mi płonęła, a w głowie raz po raz pobrzmiewały jego lekceważące słowa. Nie miał prawa w ten sposób się do mnie zwracać. To, że nie mówię nie oznacza, że jestem głupia.

      – Okej! – odwarknęłam i w tej samej sekundzie dotarło do mnie, że wypowiedziałam to na głos. Tak mnie rozzłościł, że po prostu mi się wymknęło. Momentalnie poczułam zimno na całym ciele.

      Spokojnie, nic się nie stało. To tylko jedno słowo.

      Poczułam na sobie jego zaskoczone, niedowierzające spojrzenie. Uniosłam głowę. Rozpaczliwie pragnęłam stąd uciec lub cofnąć czas i wymazać swój błąd. To słowo zwyczajnie padło z moich ust, bez problemu i bez bólu. Ale wspomnienia… Nie chciałam, żeby wyszły na jaw wraz z dźwiękiem mojego głosu.

      – Czy ty właśnie…? – urwał, jakby nie był pewien, czy przypadkiem się nie przesłyszał. Nawet nie drgnęłam, stałam jak wmurowana, spoglądając mu prosto w oczy. Nie miałam zamiaru ponownie się odezwać. Miejmy nadzieję, że dojdzie do wniosku, że tylko mu się to wydawało.

      Pokręcił z niedowierzaniem głową i ruszył przed siebie zatłoczonym korytarzem. Tłum posłusznie rozstępował się na boki, żeby zrobić mu przejście, tak samo jak Brady’emu. Uniosłam dłoń i dotknęłam opuszkami palców swoich warg. Co miał w sobie West Ashby, że moje usta w ten sposób na niego reagowały? Najpierw pozwoliłam mu się pocałować, choć w ogóle go nie znałam. Teraz przez niego odezwałam się na głos.

      Kiedy skręcił za róg i zniknął mi nareszcie z oczu, odetchnęłam z ulgą i opuściłam rękę. A więc w końcu coś powiedziałam. To była część mnie – dziewczyny, która nie stoi biernie, ale potrafi zawalczyć o swoje – którą utraciłam, a która teraz na moment do mnie wróciła. Od dwóch lat nie miałam w sobie tego instynktu ani kontroli nad swoim głosem. Dopiero West – choć zachował się wrednie – sprawił, że je odzyskałam.

      Kolejny raz poczułam w kieszeni wibrowanie komórki. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko mieć nadzieję, że West nikomu nie powie o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Nie byłam gotowa, żeby znowu mówić. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę swój głos. I nie byłam gotowa, by z powrotem żyć normalnie między ludźmi.

      Wyjęłam telefon z kieszeni i wystukałam wiadomość do Nasha:

      Proszę, daj mi spokój. Nic z tego nie będzie. Nasza przyjaźń nie podoba się Brady’emu. Nie pisz i nie rozmawiaj ze mną.

      Nacisnęłam przycisk wysyłania i poszłam poszukać biblioteki, żeby poczytać na przerwie obiadowej. W ten sposób nie będę się nikomu rzucać w oczy.

      W piątek po obiedzie miało się odbyć spotkanie przedmeczowe. Już od rana cheerleaderki paradowały w swoich strojach i wznosiły na korytarzach okrzyki, zagrzewając do kibicowania. Szafki członków drużyny wyróżniały się spośród całej reszty, bo ozdobiono je balonami, serduszkami i plakatami.

      Brady chodził dziś po szkole, pusząc się jak paw – znacznie bardziej niż zwykle. Za każdym razem, gdy skandowano jego imię, uśmiechał się promiennie. Na przerwach cheerleaderki zmobilizowały tłum na korytarzu,