Diana Palmer

Miłość i reszta życia


Скачать книгу

nie chciał o tobie rozmawiać – odparł Eb – a potem, kiedy doszło do twojego wypadku, przebywał za granicą. Więc nie, o niczym nie wie.

      – O czym mówicie? O czym nie wiem?

      Jessica wyprostowała się.

      – Jestem ślepa – oświadczyła ze złośliwą satysfakcją w głosie, jakby czuła, że ta informacja sprawi Dallasowi ból.

      Na twarzy blondyna odmalował się wachlarz emocji: zdumienie, niedowierzanie, rozpacz. Skulił się tak, jakby otrzymał potężny cios w brzuch, po czym wolnym krokiem podszedł do Jessiki i pomachał jej przed nosem.

      – Nie widzisz? Od jak dawna? – spytał.

      – Od pół roku. – Osunęła się z powrotem na fotel. – Miałam wypadek samochodowy.

      – To nie był wypadek – sprzeciwił się Ebenezer. – Dwóch zbirów Lopeza zepchnęło ją z drogi. Uciekli, zanim na miejscu zdarzenia pojawiła się policja.

      Sally z sykiem wciągnęła powietrze. No proszę! Ciotka powiedziała jej o wypadku, lecz nie wyjaśniła, co go spowodowało. Dallas tak mocno zacisnął rękę na lasce, że kłykcie mu zbielały.

      – A Stevie? Co z nim? – spytał oszołomiony. – Też został ranny?

      – Nie, nic mu nie jest. Byłam sama w samochodzie – odparła napiętym głosem Jessica. – Sally pomaga mi się nim opiekować. Mieszka z nami; to moja bratanica – dodała nagle, jakby chciała go przed czymś ostrzec.

      Dallas sprawiał wrażenie nieobecnego myślami, lecz na dźwięk kroków obrócił się na pięcie. Kiedy zobaczył Steviego, wytrzeszczył szeroko oczy.

      – Jestem gotów – oznajmił chłopiec, wskazując na szary bawełniany dres, który miał na sobie. Jego ciemne ślepia lśniły z podniecenia. – Tak zawodnicy wyglądają w telewizji, kiedy ćwiczą. Może być?

      – No pewnie – pochwalił go Eb.

      – Kto to? – Stevie utkwił zaciekawione spojrzenie w wysokim blondynie z laską, który wpatrywał się w chłopca jak zahipnotyzowany.

      – Dallas – wyjaśnił Eb. – Pracuje u mnie.

      – Cześć, Dallas. Z takim imieniem pewnie pochodzisz z Teksasu, no nie? – Stevie zerknął na laskę. – Przykro mi z powodu twojej nogi. Bardzo cię boli?

      Dallas wziął głęboki oddech.

      – Tylko wtedy, jak pada deszcz – rzekł.

      – Moją mamusię wtedy boli biodro – powiedział chłopiec. – Jedziesz z nami uczyć się karate?

      – Nie, tygrysie, Dallas mógłby uczyć mistrzów – odparł z uśmiechem Eb. – On tu zostanie. W czasie naszej nieobecności zaopiekuje się twoją mamą.

      – Dlaczego? – Chłopiec zmarszczył czoło.

      – Bo dokucza jej biodro – skłamała Sally. – To co, jedziemy?

      – Jedziemy! Cześć, mamuś. – Podbiegł do fotela i objął Jessicę za szyję, po czym cofnął się i wyszczerzył ząbki do blondyna, który wciąż stał z zasępioną miną. – Cześć, Dallas.

      Mężczyzna skinął na pożegnanie głową.

      Sally uderzyło niesamowite podobieństwo między chłopcem a blondynem z laską. Otworzyła usta, zamierzając je skomentować, kiedy napotkała wzrok Ebenezera. Nie umiała rozszyfrować wyrazu jego oczu, ale nagle ugryzła się w język.

      – Ruszajmy – powiedział Eb, ściskając Sally za łokieć. – Chodź, Stevie. Niedługo wrócimy, Jess! – rzucił przez ramię.

      – Będę liczyła sekundy – mruknęła pod nosem niewidoma kobieta, kiedy skierowali się do holu.

      Dallas nie odezwał się. Może lepiej, że Jess nie widziała jego spojrzenia.

      Na ranczo Scotta wjeżdżało się przez solidną, elektronicznie sterowaną bramę. Zarówno Sally, jak i Stevie rozglądali się z zaciekawieniem. A było na co popatrzeć: lądowisko dla helikopterów, pas startowy i hangar, duży basen oraz ogromny dom, w którym śmiało znalazłoby się miejsce do spania dla co najmniej trzydziestu osób. Poza tym strzelnica, domki dla gości i nowocześnie urządzona sala gimnastyczna. A także mnóstwo talerzy satelitarnych i kamer rejestrujących wszystko, co się dzieje na terenie posiadłości.

      – Niesamowite – szepnęła Sally, kiedy wysiadłszy z wozu, skierowali się w stronę budynku mieszczącego salę gimnastyczną.

      Ebenezer roześmiał się pod nosem.

      – Owszem, niesamowite.

      Stevie pobiegł przodem; roznosiła go energia. Kiedy weszli do budynku, chłopiec szalał na grubej niebieskiej macie; to robił fikołki, to usiłował kopnąć zawieszony na stalowej belce worek treningowy.

      – Stevie z Dallasem są do siebie podobni jak dwie krople wody – oznajmiła nagle Sally.

      Eb skrzywił się.

      – Nigdy o nim z Jess nie rozmawiałaś?

      – Nie. Pierwszy raz usłyszałam jego imię od ciebie.

      – Słuchaj, Jess musi sama ci o wszystkim opowiedzieć. I opowie, kiedy uzna, że nadeszła pora.

      Przez chwilę w milczeniu przyglądała się popisom chłopca na macie.

      – On nie jest synem wuja Hanka, prawda?

      – Dlaczego tak uważasz?

      – Po pierwsze dlatego, że wygląda jak kopia Dallasa. A po drugie, Hank z Jess od lat byli bezdzietnym małżeństwem. I co, tuż przed śmiercią wuja Jessica nagle zaszła w ciążę? Narodziny Steviego to prawdziwy cud.

      – Może i cud – zgodził się Ebenezer. – W każdym razie ów cud spowodował, że Hank poprosił, by go wysłano z kolejną misją w teren objęty działaniami wojennymi. I chociaż zmarł na serce, a nie od kuli, Jess nadal gnębią koszmarne wyrzuty sumienia. – Popatrzył Sally prosto w oczy. – Proszę, nie mów jej, że wiesz.

      – Dobrze. Ale opowiedz mi resztę.

      – Dallasa i Jess przydzielono razem do pewnego zadania. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia; to było jak uderzenie pioruna. Z początku walczyli z uczuciem, ale zbyt dużo czasu spędzali ze sobą i wreszcie stało się to, co stać się musiało. Jess zaszła w ciążę. Kiedy Dallas się o tym dowiedział, zaczął szaleć. Domagał się, żeby Jess rozwiodła się z Hankiem i wyszła za niego. Jess odmówiła. Oznajmiła mu, że ojcem dziecka jest Hank, i że nie ma zamiaru rozwodzić się mężem.

      – Boże.

      – Hank, który był bezpłodny, oczywiście zdawał sobie sprawę, że Jess go zdradziła. Dallas nie wiedział o bezpłodności Hanka. A Jessica dowiedziała się dopiero wtedy, gdy wyznała mężowi, że spodziewa się dziecka. – Eb wzruszył ramionami. – Hank nie mógł wybaczyć jej zdrady. Kiedy Hank umarł, Dallas nawet nie próbował się z nią skontaktować. Był święcie przekonany, że Stevie jest synem Hanka. Prawdę pojął kwadrans temu, wystarczył mu jeden rzut oka na chłopca. Trudno nie zauważyć podobieństwa. – Wykrzywił usta w uśmiechu. – Wrócimy tam najwcześniej za dwie godziny. Nie chcę znaleźć się na linii ognia.

      Sally przygryzła wargę.

      – Biedna Jess.

      – Biedny Dallas – stwierdził Eb. – Po kłótni z Jessicą zaczął podejmować się różnych ryzykownych zadań. Im bardziej niebezpieczne, tym chętniej je wykonywał. W zeszłym roku w Afryce został podziurawiony kulami jak sito. Odesłano go do Stanów. Od takich ran, jakich doznał, na ogół się umiera.

      – Wygląda