Treya już od dawna do mnie należą, Simon. Jaja Seda też i uważaj, by twoje nie dołączyły do tej kolekcji – rzuciłam mu wredne spojrzenie. Posłał mi pocałunek w powietrzu i oblizał wymownie usta, Trey tego nie zauważył.
– Okej, możemy iść – powiedział w końcu i wyszliśmy na taras. Usiedliśmy obok siebie nad basenem.
– Skąd wiedziałeś, co się wczoraj wydarzyło? – zapytałam wprost.
– Zadzwoniłem do Krisa, od razu mi powiedział o Jacku. Więc domyśliłem się, co się stało, bardzo się wkurwiłem, bo pomyślałem…
– Wiem, ja też myślałam, że się z nim przespałam. Tak mi powiedział rano.
– Wiem, dosypał ci czegoś, Reb. To zboczony psychopata! Mógł ci zrobić krzywdę!
– Obrzygałam go i się zniechęcił.
– Obrzygałaś go?
– No! – Trey się uśmiechnął.
– Moja szkoła, zawsze ci powtarzam: albo kop w jaja, albo się zrzygaj na zboczeńca!
– To nie było zamierzone, alkohol i to, co mi dosypał, stworzyły jakąś mieszankę i mnie zemdliło.
– I całe szczęście, nie chcę nawet myśleć, jak to się mogło skończyć. – Ścisnął mocno moją dłoń.
– Nie sądziłam, że Jack jest do tego zdolny – powiedziałam szczerze.
– Ja też, zawsze się koło ciebie kręcił, ale myślałem, że jest niegroźny. A tu proszę! Takie ziółko.
– Nic nie pamiętam, jedyne co, to jak przysiadł się w barze i postawił mi drinka. Potem mam jedną czarną dziurę.
– Nigdy więcej się tak nie wymykaj, całą noc cię szukaliśmy, Reb.
– Wiem, przepraszam. Nie wymknęłam się, po prostu musiałam pomyśleć, pobyć sama.
– Pojechałaś na plażę, by pomyśleć?
– Tak.
– Zawsze chodzimy tam razem – spojrzał z wyrzutem.
– Byłeś zbyt zajęty piciem piwa i pogaduszkami z Simonem, żeby zauważyć, że cię potrzebuję.
– Reb, ja…
– Dlaczego opowiadasz mu o mnie?
– Co?
– Gadałeś z Simonem na mój temat, powiedziałeś mu, że lubię ostrych facetów.
– Nie chciałem.
– Powinnam ci za to skopać tyłek! Simon jest wredny, nie gadaj z nim za dużo.
– Moim zdaniem jest spoko.
Rzuciłam mu wymowne spojrzenie.
– Próbował mnie zaciągnąć do łóżka.
– Co? Kiedy?! – aż pisnął.
– Nieważne, po prostu mu nie ufaj.
– Nie ufam mu, po prostu dobrze się bawimy.
– Chyba zbyt dobrze, nie trzeźwiejesz, odkąd się tu wprowadziliśmy, a tak naprawdę od koncertu.
– Nie przesadzaj.
– Nie przesadzam, wczoraj nawet nie zauważyłeś, że wyszłam!
– Nikt nie zauważył!
– Ale to ty jesteś moim przyjacielem, Trey… Martwię się o ciebie.
– Niepotrzebnie, wiem co robię! – oburzył się tak słodko, jak tylko on potrafi.
– Co to była za akcja po koncercie?
– Jaka akcja?
– Widziałam was w busie, w bzykalni, w piątkę.
– W czym? – skrzywił się.
– W sypialni na końcu busa, spałeś tam z Simonem, Nickim i dwiema dziewczynami…
– Zabawiliśmy się trochę… – spojrzał zażenowany.
– Domyślam się, ale to do ciebie niepodobne.
– Przecież widziałaś mnie w trójkątach.
– To nie był trójkąt, i Trey… dwie laski na trzech facetów! Czy ty masz pewność, kogo posuwałeś?
– One mi tylko obciągnęły… – Wywróciłam oczami, bo on nic nie rozumiał. Nie wyglądało to najlepiej.
– Obiecaj, że będziesz uważał w trasie.
– Zawsze uważam, Reb.
– Będziesz dymał ich fanki?
– Jeśli znajdą się jakieś chętne i godne mojego fiuta… – uśmiechnął się psotnie.
– Więc przyznajesz, że jesteś bi? – nie wiem, dlaczego się uśmiechnęłam.
– Oczywiście, że jestem. Wiesz, kiedy to sobie uświadomiłem?
– Kiedy ci obciągały? – Trey się roześmiał.
– Nie, w momencie, kiedy byłem w tobie.
– Trey…
– Naprawdę, wiem, że między nami nic nigdy nie mogłoby być, nie mógłbym cię krzywdzić, sypiając z innymi facetami. Ja nie nadaję się do monogamicznego związku i tylko to mnie powstrzymuje, by się z tobą ożenić.
– Kocham cię, Trey, ale jak brata, którego nigdy nie miałam. Jesteś przystojny, seksowny… cholernie seksowny, ale nie dałabym zniszczyć naszej przyjaźni związkiem. To by wszystko popsuło.
– Wiem, mała…
– Kocham też Seda, jako mojego faceta. – Trey spojrzał na mnie.
– Nie wiem, czy jestem gotów się tobą dzielić.
– Ja się dzieliłam tobą każdej nocy, której posuwałeś kogoś w swojej sypialni.
– Mówiłaś, że ci to nie przeszkadza.
– Bo nie przeszkadzało, jeśli tylko ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem.
– Byłem szczęśliwy tę jedną chwilę, gdy byłem w tobie, naprawdę wiele sobie wtedy uświadomiłem, wiesz?
– Chcesz mnie zawstydzić?
– A to w ogóle możliwe? – uśmiechnął się słodko.
– Najwidoczniej. – Dotknęłam swoich płonących policzków.
– Nie wierzę! – Jednym ruchem wsunął mnie na swoje kolana, zaskoczony moją reakcją.
– Oj, cicho! Nikt nie może się dowiedzieć! – roześmiałam się.
– Jesteś taka urocza, jak się rumienisz, chyba nigdy tego u ciebie nie widziałem!
– No widzisz, jednak mnie wcale tak dobrze nie znasz, Trey…
– Sed to cholerny szczęściarz, mam nadzieje, że ma tego świadomość.
– Jestem pewna, że ma.
– I ten ślub to tak naprawdę? Za dwa i pół tygodnia?
Pokiwałam głową.
– Jakieś przygotowania? Wesele?
– Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
– Ślub za dwa tygodnie, a wy nie macie nawet listy gości? – uniósł brew.
– No nie, w sumie to ja nic nie wiem. Nawet nie znam dokładnej daty.
– Ich pierwszy koncert