Gabrielle Bernstein

Wszechświat cię wspiera


Скачать книгу

tam, gdzie panuje błąd;

      Wiarę tam, gdzie panuje zwątpienie,

      Nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz,

      Światło tam, gdzie panuje mrok;

      Radość tam, gdzie panuje smutek.

      Panie, spraw, abym mógł nie tyle szukać pociechy,

      co pociechę dawać;

      Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;

      Nie tyle szukać miłości, co kochać.

      Albowiem dając, otrzymujemy;

      Wybaczając, zyskujemy przebaczenie.

      A umierając, rodzimy się do życia wiecznego.

      Z jakiegoś powodu Carla poczuła, że ma wypowiedzieć tę modlitwę na głos. Potem wstała z łóżka. Choć dzień zaczął się zwyczajnie, wkrótce wydarzyło się coś dziwnego. Carla usiadła przy komputerze i zauważyła w swojej skrzynce mejla. Znajoma, z którą od dawna nie rozmawiała, wysłała jej link do mojego bloga. Tytuł tamtego posta brzmiał: „Sukces to kwestia wewnętrzna”. To zwróciło jej uwagę. Otworzyła wiadomość i tak natrafiła na filmik, w którym podpowiadałam, jak osiągnąć sukces dzięki praktykom duchowym. Nie miała pojęcia, dlaczego otrzymała tę wiadomość – nic o mnie wcześniej nie wiedziała i dziwiła się, że w ogóle weszła na moją stronę. A jednak jej głos wewnętrzny wyraźnie mówił: „Obejrzyj to wideo!”.

      Carla obejrzała moje nagranie. Poczuła się tak, jakbym zwracała się właśnie do niej. Następnego dnia udała się do księgarni po jakąś powieść, gdy nagle, tuż przed nią, na podłodze wylądowała moja książka Możesz czynić cuda. Carla rozpoznała moją twarz na okładce i roześmiała się, ucieszona tym zjawiskiem synchroniczności. Kupiła książkę i natychmiast rozpoczęła czterdziestodniową praktykę.

      Po trzydziestu dniach zobaczyła mój post na Facebooku, w którym napisałam, że za dwa tygodnie wygłoszę wykład w jej mieście. Od razu kupiła bilet na to wydarzenie.

      Podczas tamtego wykładu siedziała spokojnie na miejscu, dopóki nie przyszedł czas na pytania. Nie zamierzała zwracać na siebie uwagi ani się wypowiadać, zwłaszcza że temat samorozwoju wciąż był dla niej nowy. Ale wtedy zapytałam:

      – Kto z was zakończył swoją czterdziestodniową praktykę z książki Możesz czynić cuda?

      Właśnie wtedy Carla zdała sobie sprawę, że to był właśnie jej czterdziesty dzień! Mimowolnie podniosła dłoń, a ja zachęciłam ją, żeby wstała i podzieliła się swoim doświadczeniem. Zaczęła od tego, że jakimś dziwnym trafem dostała mejla z linkiem do mojego bloga, potem moja książka trafiła dosłownie pod jej stopy, a dziesięć dni temu przeczytała informację na Facebooku o moim przyjeździe do jej miasta. Wyznała, że podczas lektury mojej książki uświadomiła sobie, iż jej stary sposób życia przestał się sprawdzać. Została poprowadzona ku nowym decyzjom. Na sali pełnej obcych ludzi oznajmiła, że rzuca swoją stresującą pracę i zamierza studiować dietetykę, o czym od dawna marzyła.

      – Czterdzieści dni temu byłam w głębokiej depresji, a dziś wiem, że Wszechświat mnie wspiera – powiedziała.

      Historia Carli przypomina nam, że gdy oddajemy się mocy Wszechświata, zawsze zostajemy pokierowani do tego, czego potrzebujemy. Wypowiadając modlitwę Świętego Franciszka z Asyżu, Carla zakomunikowała, że przestała polegać na swojej własnej sile i nieświadomie poprosiła Wszechświat o pomoc.

      Zjawiska synchroniczności, wskazówki, uzdrowienie i dostatek zawsze są dla nas dostępne. Jedyne, co musimy zrobić, to dostroić się do mocy Wszechświata, aby uzyskać kontakt z tym przepływem wspierającej, kochającej energii. Gdy dostrajamy się do niej, nasze życie staje się szczęśliwym snem.

UNIWERSALNE PRZESŁANIE:OTRZYMUJEMY CUDA, GDY ODDAJEMY SIĘ MOCY WSZECHŚWIATA

      Innym sposobem oddania się mocy Wszechświata jest zrozumienie, w jaki sposób nasze osobiste historie i przekonania decydują o tym, czego doświadczamy.

      Kurs Cudów uczy nas, że projekcja wywołuje postrzeganie – to, co widzisz w swoim życiu, jest odzwierciedleniem opowieści, jakie tworzysz w swoim umyśle. Gary Renard, wspaniały nauczyciel Kursu, przedstawił piękną metaforę tej zasady. Wyobraź sobie, że oglądasz w kinie jakiś przerażający film. Za chwilę wydarzy się coś naprawdę strasznego. Wiesz, że jeśli główna bohaterka skręci za rogiem, znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia. Rzucasz popcornem w ekran i krzyczysz: „Nie rób tego! Nie idź tam!”. Gary wskazuje, że podobnie jest w naszym życiu. Obserwujemy ekran, na którym wyświetla się nasze życie, i krzyczymy: „Nie wracaj do tej relacji! Nie przyjmuj tej okropnej pracy! Nie pij tego drinka!”. Ale wciąż, raz po raz, wracamy do tej samej sceny grozy.

      Nasza projekcja jest naszą percepcją. Moja osobista historia jest wymownym przykładem tej zasady. Myślałam, że już rozprawiłam się ze swoim starym wzorcem lękowym, a on, po wielu latach, znów dał o sobie znać.

      W szkole średniej nie należałam do żadnej paczki. Miałam odlotowych przyjaciół, którzy grali w różnych zespołach i palili trawkę w piwnicach domów swoich rodziców. Przepadałam za nimi, ale zawsze czułam się jak outsiderka, ponieważ nie miałam przyjaciółek. W rezultacie stworzyłam sobie wewnętrzną opowieść, którą projektowałam na swoje życie. Uwierzyłam, że jestem outsiderką i nigdy nie będę mieć przyjaciółek. To przekonanie przez wiele lat się potwierdzało.

      Jako dwudziestokilkulatka zaczęłam prowadzić warsztaty i wykłady dla dużych grup kobiet. Wkrótce wiele z nich zabiegało o kontakt ze mną. Zaczęłam uzdrawiać swoją wewnętrzną opowieść, aż w końcu poczułam, że mam wokół siebie mnóstwo kobiet, które podzielają moje poglądy i podejście do duchowości.

      Byłam pewna, że uzdrowiłam już swój dawny lęk, ale okazało się, że jeszcze go w pełni nie uwolniłam. Oparte na lęku przekonania mogą długo utrzymywać się w naszej psychice, komórkach i podświadomości. Właśnie wtedy, gdy myślimy, że już się od nich uwolniliśmy, dzieje się coś banalnego, co wyzwala w nas dawny lęk. W tamtym czasie miałam wiele przyjaciółek i czułam się z nimi bezpieczna. Nie potrafiłam jednak nawiązać bliższej więzi z pewną kobietą z mojego otoczenia. Traktowała mnie życzliwie, ale nie była dla mnie szczególnie ciepła ani otwarta. Jej osobowość w jakiś sposób wyzwoliła we mnie mój dawny lęk. Co roku zapraszała nas wszystkich na wielką imprezę. Któregoś dnia, na miesiąc przed imprezą, odezwała się we mnie moja dawna, pełna lęku opowieść. Przyszło mi do głowy, że nie zostanę zaproszona. Wspomniałam o tym mężowi, a następnie przyjaciółkom i wszystkim, którzy tylko chcieli mnie słuchać. Wciąż powtarzałam sobie w myślach: „Wkrótce zostaną wysłane zaproszenia, ale ja nic nie dostanę”. I rzeczywiście nie dostałam! Było mi bardzo smutno, a jednocześnie odczuwałam złość. Wyszły na powierzchnię wszystkie uczucia, jakich doświadczałam jako nastolatka.

      Wpadłam w błędne koło. Zaczęłam opowiadać znajomym, jak bardzo jest mi przykro, że nie zostałam zaproszona na przyjęcie. Zachowywałam się jak dziecko. Pewnego ranka obudziłam się ogromnie przygnębiona. „Nie jestem wystarczająco dobra. Jestem outsiderką” – pomyślałam. Na szczęście w tamtym okresie byłam już na tyle świadoma duchowo, że mogłam przyjrzeć się swojej wewnętrznej opowieści z pozycji obserwatora i zmienić perspektywę. Powiedziałam na głos: „Dziękuję ci, Wszechświecie, że pomagasz mi to uzdrowić. Wybaczam sobie te myśli i postanawiam ujrzeć miłość”.

      Po południu jadłam obiad z przyjacielem. Wspomniałam mu, że nie zostałam zaproszona na przyjęcie, a on roześmiał się głośno.

      – Oszalałaś? Oczywiście, że zostałaś zaproszona! Napisz do niej