Joe E. Rach

Hybryda. Tom 1


Скачать книгу

się z uśmieszkiem WIKTOR. – Biedny ZEN.

      – To może jutro ty spróbujesz, cwaniaczku. Zobaczymy, jak szybko padniesz – zaperzył się ZEN.

      – OK! Zakład. Zobaczymy jutro, kto jest słabeuszem?

      – Spokój! – powiedział Mistrz ostro. – Nie życzę sobie żadnej rywalizacji z powodu tej kobiety. Jeśli to ma tak wyglądać, będę zmuszony nie wypuszczać jej z celi.

      – Nie Mistrzu, nie rób tego! To tylko żarty. Wierz nam, tak tylko droczyliśmy się ze sobą. – WIKTOR i ZEN zapewniali go żarliwe.

      Trochę go udobruchali.

      – Wierzę wam – powiedział po chwili. – Chcę jednak, po raz ostatni przypomnieć wszystkim: to nie jest zabawka sprowadzona dla waszej przyjemności, tylko więzień podejrzany o zdradę. Zdajcie sobie sprawę, że pozory często mylą. Pod piękną powłoką może skrywać się jadowity wąż.

      Spojrzałam na niego bykiem.

      – No, pięknie – pomyślałam. – Jadowity wąż! Dobrze, że chociaż zauważyłeś piękną powłokę, zaparty samcu!

      – Mistrzu, zapewniam cię, że jesteśmy bardzo ostrożni – powiedział poważnie MIKON. – KALA nie zrobiła nic, co mogłoby wzbudzić nasze podejrzenia.

      – Wyjąwszy to, że już pierwszej nocy okręciła sobie was wokół małego palca, możliwe, iż nic nie zrobiła – zakpił. – Ale dobrze, dopóki nie ma to wpływu na waszą ostrożność i wasz rozsądek, róbcie, co chcecie. Teraz idę do siebie. Muszę odpocząć. Godzinę przed wschodem słońca spotykamy się w bibliotece. Oczywiście bez niej.

      To „niej” zabrzmiało trochę lekceważąco. Warknęłam w myślach ze złości. Mimo, że byłam w nim zakochana, miałam teraz ochotę udusić go.

      Wyszedł, nie patrząc na mnie. Żywy obraz dumy i uprzedzenia!

      – Tylko nie przejmuj się zbytnio – odezwał się ZEN. – Mistrz jest ostry, ale to bardzo mądry dowódca. Zbyt dużo spraw ma na głowie, zbyt dużo odpowiedzialności spoczywa na jego barkach i dlatego musi być taki zasadniczy.

      – OK – pokiwałam głową. Zdawałam sobie doskonale sprawę z obowiązków, ciążących na nim i jego „chłopcach”. Regularne kontrole pośród osobników naszej Rasy, interwencje na rozkaz Króla, wykonywanie wyroków, należały od wieków do ich podstawowych zadań. Zawsze wierni i oddani SETI-RISOWI, stanowili podporę jego władzy.

      – Większość z nas idzie zaraz do biblioteki. Pójdziesz z nami, czy wolisz wracać do celi? – zapytał ZEN.

      – Wiadomo, że wolę do biblioteki – rzuciłam szybko.

      – No, to chodź – puścił mnie przodem. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do wielkich drzwi, przez które wchodziłam wczoraj. Na razie byliśmy sami. Wojownicy zostali jeszcze w sali ćwiczeń, zapewne porządkując ją. Weszłam do biblioteki i rozejrzałam się zaciekawiona po całym pomieszczeniu. Dzisiaj miałam więcej czasu, by mu się dokładnie przyjrzeć. Było bardzo duże. Na środku stała masywna, drewniana ława, otoczona dziewięcioma fotelami. W prawym rogu zobaczyłam malutki stolik, przy którym stały jeszcze dwa fotele. Natomiast wszystkie ściany zajmowały olbrzymie regały z książkami, za wyjątkiem jeszcze jednych drzwi, znajdujących się na ścianie na wprost wejścia. Zaciekawiło mnie, co też znajduje się za nimi. Skupiłam się jednak na książkach, były przecież od zawsze moją pasją. Rozglądałam się więc z radością, widząc tak imponujący księgozbiór. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec niezwykle wartościowe egzemplarze.

      Zanim rozpoczęłam zwiedzanie, z korytarza dobiegły mnie głosy pozostałych Wojowników. Po chwili weszli do środka.

      – Chcesz, to oprowadzę cię i powiem, co znajdziesz na kolejnych regałach – powiedział szybko ZEN, nie chcąc zapewne, by ktoś go uprzedził.

      Skinęłam głową zadowolona i ruszyłam za nim do pierwszego, sięgającego sufitu mebla.

      – Tutaj są encyklopedie, słowniki, leksykony oraz książki opisujące dzieje rożnych państw i narodów. Są tu mity z całego świata, o wampirach też nie brakuje. – Zaśmiał się, przechodząc dalej. – Następne trzy regały to „antykwariat”. Pełno tu bardzo starych ksiąg. Mistrz nie pozwala ich ruszać bez jego zgody.

      Podeszłam bliżej, z zachwytem przyglądając się temu wspaniałemu zbiorowi. Zauroczona dostrzegłam unikatowe, wykonane ręcznie egzemplarze.

      – Najprawdopodobniej nie uda mi się obejrzeć żadnego z nich – pomyślałam. – Mistrz zapewne nie zgodzi się, by „zdrajczyni” dotykała jego skarbów.

      – Chodź dalej – zawołał mnie ZEN, który stał już przy następnym regale. Chociaż nie miałam ochoty odejść od tych cudeniek, chłonąc każdy najmniejszy szczegół przez grube szyby, broniące dostępu intruzom, kurzowi i wilgoci, szybko podeszłam do niego. Nie wyglądał na zbyt cierpliwego. – Tutaj są książki o sztuce, malarstwie, przyrodzie, zwierzętach, kosmosie i o wszystkim, co ciekawe na naszej planecie – objaśniał mi, gestykulując przy tym z werwą.

      Ledwie zdołałam popatrzeć, a już ciągnął mnie dalej. Minęliśmy właśnie drzwi, które mnie wcześniej zaintrygowały.

      – Czy za tymi drzwiami też są książki? – zapytałam.

      – Nie. Mamy tu odjazdową salę audio i kinową. Wprawdzie, jak przystało na nowoczesną Rasę, wszyscy mamy telewizory w pokojach – zakpił. – Ale tutaj jest taki sprzęt, że każdy woli oglądać filmy w tym pokoju. ARTUR ma kompletnego świra na punkcie najnowocześniejszej aparatury. Efekty są niesamowite. – Był autentycznie zafascynowany. – Może którejś nocy będziesz chciała coś z nami obejrzeć? Zaznaczam, że to same filmy „dla facetów”. Tylko nie pomyśl czasem, że pornosy.

      – Mogę obejrzeć dobry film „dla facetów” – zgodziłam się. – Oczywiście, oprócz pornosa.

      – OK. – ZEN wydawał się bardzo zadowolony. – A teraz następne regały. Tutaj masz wszystko, co chcesz: sensacja, horror, fantastyka, kryminał, powieści historyczne, obyczaje. Ale babskich romansideł tutaj nie znajdziesz – zaznaczył. – Wybieraj, co chcesz, bo niedługo będę cię musiał odstawić do celi.

      Ciężko było mi się zdecydować, ale w końcu wybrałam kryminał – moją ulubioną Agathę Christie. Mieli tu chyba wszystkie jej powieści. Ktoś najwyraźniej też był jej fanem.

      Gdy już wyciągnęłam książkę z półki, odwróciłam się w stronę Wojowników. Rozsiedli się wygodnie w olbrzymich fotelach. Nadal nie było między nimi Mistrza i ALEKSANDRA. Zapewne jeszcze odpoczywali po wyprawie. A ja tęskniłam za widokiem faceta, który skradł moje serce i to w mgnieniu oka! Czułam się, jakby mieszkały we mnie dwie różne istoty. Jedna rozsądna i ostrożna, a druga kompletnie szajbnięta na punkcie tego samca. Miałam coraz mniejsze wątpliwości, która z nich była górą. Aż kręciło mnie w dołku ze zniecierpliwienia, że wciąż go nie ma. Zły czy nie, naburmuszony czy uśmiechnięty, byleby tylko zjawił się wreszcie. – Dobrze, że to dzieje się w mojej wyobraźni – pomyślałam trochę roztrzęsiona wewnętrznymi rozterkami. Nie mogłam pozwolić, by ktoś dostrzegł moje rozdarcie, więc skupiłam swoją uwagę na tym, co dzieje się wokół mnie. Zauważyłam, że ANAKLET i WIKTOR siedzą z założonymi słuchawkami, słuchając muzyki. Inni dyskutowali ze sobą, ciągle jednak zerkając w moim kierunku. Udając, że przeglądam książkę, obserwowałam ich dyskretnie. Zdecydowanie byłam obiektem ich zainteresowania. Gdy na chwilę podniosłam oczy, spoglądając na nich, ZEN kiwnął na mnie przyzywająco.

      – Usiądź z nami na trochę. Mamy jeszcze dwadzieścia minut do spotkania.

      Podeszłam i usadowiłam się w jednym z wolnych foteli.

      Uwaga wszystkich skupiła