Joe E. Rach

Hybryda. Tom 1


Скачать книгу

po sobie zdumieni. Pod tym względem Mistrz miał rację: większość o mnie słyszała, ale prawie nikt mnie nie znał i nie widział.

      – Nie rozumiem do końca, o co w tym wszystkim chodzi – ciągnął dalej. – Król nie wydawał się zbyt zaskoczony blokowaniem przez nią umysłu, a dodatkowo zażyczył sobie, aby KALA uczestniczyła w naszych ćwiczeniach i korzystała z biblioteki. Mam nadzieję, że Król wie, co robi. Na szczęście tutaj ja dbam o bezpieczeństwo nas wszystkich i skoro nie mam pojęcia, co ona jeszcze potrafi, nakazuję wszystkim całkowitą ostrożność. Poza celą nie wolno jej nigdy zostawić samej. Musicie również uważać na każde jej podejrzane zachowanie.

      Odwrócił się do mnie i odpiął mi kajdanki. Popatrzyłam na niego i znów zawróciło mi się w głowie z wrażenia. Stał bardzo blisko i spoglądał na mnie uważnie, a mnie miękły nogi z emocji.

      – Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiać kłopotów? – spytał mnie z groźną miną.

      – Nie będę. Obiecuję… – ledwo wydukałam.

      – Jeśli chcesz, możesz wybrać sobie jakąś książkę, a później Wojownik ZEN zaprowadzi cię do celi – dodał troszeczkę łagodniej.

      Odwrócił się w kierunku jednego z Wojowników. To musiał być ZEN.

      – Umieścisz ją w górnej celi – uściślił.

      – Tak, Mistrzu – odparł ZEN.

      Mistrz powiódł wzrokiem po wszystkich.

      – Spotykamy się tu za kwadrans – oznajmił. – Mamy sporo spraw do omówienia.

      Nie spojrzawszy na mnie, wyszedł razem z MIKONEM. Z żalem patrzyłam na zamykające się za nim drzwi. Wiedziałam, że aż do jutrzejszej nocy nie będę go widziała.

      Poczułam, jak Wojownik ZEN kładzie mi rękę na ramieniu.

      – Chodź, wybierzesz sobie książkę. Nie mam za dużo czasu. Muszę cię zaprowadzić i zaraz tu wrócić.

      Skinęłam głową. Podprowadził mnie do regału po prawej stronie. Sięgnęłam szybko po pierwszą lepszą książkę. I tak dzisiaj nie miałam głowy do czytania.

      W bibliotece panowała kompletna cisza. Czułam, że wzrok wszystkich skierowany jest na mnie. Po odwróceniu się z radością stwierdziłam, że patrzą na mnie przyjaźnie. Mimo ostrych słów Mistrza nie traktowali mnie jak wroga. Uśmiechnęłam się do tych wspaniałych olbrzymów i podeszłam do Wojownika ZEN. Teraz nie miałam czasu, by przyjrzeć się im dokładnie. Zostawiłam to na jutrzejszy wieczór. ZEN odebrał ode mnie plecak i przerzucił go sobie przez ramię. Gestem nakazał mi, abym szła przed nim. Otwierając drzwi, odwróciłam się na chwilę i powiedziałam:

      – Do zobaczenia.

      – Do zobaczenia – odpowiedziało mi kilka głosów. – Do jutra.

      Wyszliśmy na ten olbrzymi, długi korytarz i ruszyliśmy w prawą stronę. Cały z kamienia, sprawiał wrażenie surowego. Tylko kilkanaście drewnianych drzwi w złoto-brązowym kolorze ocieplało jego ascetyczny wygląd. Wszystkie jednak były pozamykane, więc nie miałam pojęcia, co się za nimi kryje. Mijaliśmy je wszystkie w pośpiechu, by wreszcie na końcu korytarza znów skręcić w prawo. Doszliśmy do masywnych, metalowych drzwi, przypominających wejście do bankowego skarbca. Od zewnątrz zamykała je olbrzymia sztaba. Gdy ZEN je otwierał, zauważyłam, jakie były grube. Za nimi znajdował się mały przedpokój, a w nim na wprost następne metalowe drzwi i na prawo schody prowadzące w dół.

      – Wszystko tutaj wyłożone jest metalem blokującym każdą moc – odezwał się ZEN. – Będziesz w tym miejscu całkowicie bezbronna.

      Otworzył drugie drzwi i kazał mi wejść do środka. Znalazłam się w małym pokoiku, w którym stało łóżko, stół z jednym krzesłem i mała szafa. Po prawej stronie dostrzegłam maleńką łazienkę.

      Jak na celę, panowały tu rzeczywiście dobre warunki. Jednak nie zmieniało to faktu, że było tu szaro i przygnębiająco.

      Westchnęłam ciężko.

      – Niestety, to nie komnaty królewskie – uświadomił mi ZEN. – Będziesz się musiała przyzwyczaić do tej celi. Tutaj i tak masz super warunki. Nie chciałabyś znaleźć się w celach na dole.

      – Pewnie nie – zgodziłam się, przypominając sobie wygląd cel w rezydencji Króla.

      – Nie martw się. Jutro rozerwiesz się trochę na ćwiczeniach. W dzień i tak jesteś w letargu, więc czas minie ci szybko – pocieszył mnie.

      – Mam nadzieję – powiedziałam bez przekonania.

      – Dasz sobie radę. – Popatrzył pobłażliwie na moją kwaśną minę. – No nic, muszę już iść. Zaraz zacznie się spotkanie. Głowa do góry – uśmiechnął się.

      Wyszedł i zaryglował drzwi. Później usłyszałam, jak ryglował drugie. Zostałam sama w tym ponurym miejscu. Mała lampka na stole nie dawała wiele światła, a dodatkowo sprawiała, że pomieszczenie wydawało się jeszcze bardziej niemiłe.

      Otworzyłam szafę i wypakowałam tych kilka rzeczy, które miałam w plecaku. Ku swojemu zdziwieniu znalazłam w nim również błyszczyk do ust, tusz do rzęs, szczotkę do włosów i pachnące mydełko. Kochany SETI-RIS – pomyślałam o nim czule. Udawał twardziela, ale o swoje kobiety potrafił dbać.

      Na dnie szafy znalazłam komplet pościeli. To rzeczywiście była cela dla VIP-ów. Ciekawa byłam, kogo gościła przede mną. Ułożywszy wszystkie moje skarby, posłałam łóżko i usiadłam przy stole. Przyszedł czas, by przekazać ojcu wszystko, co się wydarzyło. Wiedziałam, że nie spodoba mu się to, co usłyszy. Zamierzałam być delikatna, żeby go nie zdenerwować. Dotknęłam lekko jego umysłu, a on natychmiast połączył się ze mną.

      – Co tam, kochanie? Czy wiecie już, kto jest przywódcą spisku? – zapytał poważnie.

      – Niestety, każdy ze spiskowców miał wymazane z pamięci wszystkie wspomnienia o nim. Trzech nie pozwoliło się odczytać i zostali unicestwieni. Pozostali są uwięzieni – opowiedziałam w skrócie. – Więc nadal nic nie wiemy. Miałeś rację, nasz wróg jest bardzo potężny i bardzo niebezpieczny. Dlatego mam do ciebie, tatku, ogromną prośbę. Czy mógłbyś przeszukać Paryż i okolice? – zapytałam. – Kogoś o takiej sile znalazłbyś bez problemu. Zrobisz to dla mnie?

      – Zrobię skarbie. To poważna sprawa i chciałbym wam pomóc. Jak już tam będę, spotkamy się w naszym mieszkaniu.

      Chrząknęłam niespokojnie.

      – Tatku… to niemożliwe. Tylko się nie denerwuj, zanim nie usłyszysz wszystkiego – poprosiłam.

      – Mów – rzucił lekko.

      Opowiedziałam mu szczegółowo przebieg całej dzisiejszej nocy. Były momenty, w których wyraźnie czułam jego złość. Kiedy skończyłam, odezwał się ostro:

      – Wcale mi się to nie podoba. Jak zamierzasz wybrnąć z tej sytuacji?

      – Jeszcze nie wiem, ale mam trochę czasu, więc na pewno coś wymyślę – zapewniłam go. – Wiesz, że mam dobre pomysły. Jeśli mi jednak nic nie wyjdzie, zawsze mogę uciec do ciebie. Rozumiesz jednak, że to ostateczność.

      – Tak, rozumiem. Ale martwię się o ciebie. Jak długo wytrzymasz w zamknięciu? Wiem przecież, jak ważna dla ciebie jest wolność, jak ważne jest słońce.

      – Nie martw się o mnie, proszę. Dam sobie radę – uspokajałam. – Postaram się jak najszybciej coś wymyślić. Powiedz mi, kiedy zaczniesz poszukiwania?

      – Jutro. Jeśli coś znajdę, zaraz skontaktuję się z SETI-RISEM.

      – Dziękuję, tatku. Jesteś cudowny – przymilałam się, chcąc go udobruchać.