go, wyszłam do przedsionka, lecz on natychmiast skoczył za mną i przygniótł mnie z wściekłością do ściany.
– Tylko spróbuj pisnąć słówko komukolwiek! – Wysyczał mi w ucho. – Wszystkiemu zaprzeczę. Jak myślisz, komu uwierzą: Wojownikowi, czy podejrzanej, którą Król oszczędził i z litości zesłał na wygnanie? – Zadrwił. – Więc lepiej przestań się stawiać i rób to, co najlepiej potrafisz: wygódź mi w łóżku!
Wyszarpnęłam się spod niego, wysuwając się natychmiast na korytarz. Złapał mnie z całej siły za rękę, zatrzymując na miejscu.
– Niedoczekanie twoje, nawet gdybyś skomlał jak pies, nigdy mnie nie posiądziesz – rzuciłam mu w twarz wściekła.
Wkurzyłam go tym zdaniem strasznie. Oczy zaświeciły mu czerwienią, jak neony. Wiedziałam, że mnie zaatakuje.
Postanowiłam użyć trochę mocy, byłam już przecież poza zasięgiem blokującego metalu. Przy jego wściekłości istniała możliwość, że tego nie zauważy, a ja, w tym czasie zdążę dobiec do sali ćwiczeń. Tam już będę bezpieczna.
W chwili, gdy rzucił się na mnie, chcąc zmusić do uległości, wysłałam w jego kierunku malutką kulę mocy, która go przewróciła. Wyglądało to tak, jakbym go bardzo mocno odepchnęła i miałam nadzieję, że tak to odbierze.
Natychmiast rzuciłam się biegiem w kierunku sali ćwiczeń, a gdy z impetem wpadłam do środka, był już obok mnie.
Zdumione oczy wszystkich spoczęły na naszej dwójce. ZEN przeszedł koło mnie i zasyczał mi do ucha:
– Pożałujesz tego.
Doszłam do wniosku, że w ZEN wstąpił dzisiaj chyba jakiś zły duch. Rozejrzałam się po sali. Z wyjątkiem Mistrza, byli wszyscy. Poczułam rozczarowanie. Teraz, kiedy było mi źle i kiedy zostałam zraniona, chociaż jego widok byłby dla mnie ulgą.
Musiałam przemyśleć, co zrobić z tą sytuacją. ZEN miał rację mówiąc, że nikt nie uwierzy mojej wersji. Byłam przecież tylko więźniem, podejrzanym o spisek przeciwko Królowi.
Coś jednak muszę z tym zrobić, inaczej ZEN będzie mnie napastował! – denerwowałam się.
Pochłonięta myślami, w ostatniej chwili zauważyłam, że w moim kierunku leci kula mocy. Było za późno, by ocenić jej siłę. Zareagowałam instynktownie, wysyłając swoją. Rozerwała ją na strzępy i uderzyła w agresora z całą mocą. ZEN, bo to on właśnie mnie zaatakował, padł jak nieżywy.
Przeraziłam się! Jeśli go zabiłam, to moje życie mogło zamienić się w piekło.
Natychmiast przyklęknęłam na jedno kolano, a na drugim oparłam czoło. Ręce położyłam na głowie, w geście poddania. Poczułam, jak Wojownicy natychmiast skierowali na mnie swoje blokady mocy.
Teraz jedynym wyjściem z sytuacji było chyba połączenie się z ojcem. Nie mogłam przecież walczyć z ludźmi, których polubiłam.
Ale nie chciałam również, by ojciec przeniósł mnie do siebie. To była ostateczność! Nie zamierzałam żyć nie wiadomo jak długo w ukryciu, poszukiwana przez wszystkich Wojowników i Mistrza.
W tym momencie Mistrz wpadł do sali. Natychmiast ocenił sytuację. Widząc, że nie stanowię zagrożenia, podszedł do ZEN i zbadał jego obrażenia.
– Będzie żył – powiedział uspokojony. – Jest poważne ranny i nieprzytomny, ale jego życiu nic nie grozi. Zanieście go do pokoju, niech spokojnie zacznie się regenerować. Później przyjdę do niego. Teraz muszę zająć się źródłem problemu! – warknął ze złością.
Poczułam na sobie jego twardy wzrok. Cały emanował gniewem.
– Zaprowadźcie ją do celi. Nie zmniejszajcie ani na chwilę blokady. Nie wiadomo, co ona jeszcze potrafi – wycedził ze złością. – Właśnie coś takiego podejrzewałem!
Wstałam powoli, by ich nie sprowokować i powiedziałam cicho.
– Pójdę dobrowolnie.
Szliśmy w kompletnej ciszy. Eskortowała mnie czwórka Wojowników. Żaden z nich nie odezwał się do mnie ani słowem. Gdy zamknęli za mną drzwi celi, skuliłam się zrozpaczona na łóżku.
Sytuacja była bardzo nieciekawa. Nie wiedziałam, czy uda mi się przekonać Mistrza. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli mi nie uwierzy, będzie chciał mnie zabić. Wtedy pozostanie mi tylko ucieczka do ojca. Moje życie stanie się wtedy do bani! Nie uśmiechała mi się egzystencja w ciągłym ukryciu, a dopóki nie zdołam blokować swojej aury, jak ojciec – uzależnienie od niego.
I żadnych szans na zdobycie miłości mojego życia! Mało tego! Mężczyzna, którego pokochałam będzie już zawsze na mnie polował.
Nie mając wyjścia, połączyłam się z ojcem.
Wysłuchał wszystkiego wyjątkowo spokojnie. O mojej miłości do Mistrza też mu powiedziałam. Nie zamierzałam tego przed nim ukrywać.
– Posłuchaj, skarbie – powiedział łagodnym głosem. – Wiem, że sytuacja jest poważna, ale nie panikuj. Postaraj się wszystko mu wytłumaczyć, spokojnie i bez nerwów. Użyj tych waszych kobiecych sztuczek, użyj wszystkiego, co tylko się da, aby go przekonać. Jeśli już nie znajdziesz innego wyjścia, ściągnę cię, skarbie. Daj mi tylko sygnał.
– Dziękuję, ojcze. Przepraszam, że sprawiam ci kłopoty.
– Nidy nie będziesz dla mnie kłopotem – powiedział z uczuciem. – Kocham cię, moja piękna córeczko. A teraz walcz o swoje przyszłe życie.
Usłyszałam, że zbliża się Mistrz. Klęknęłam na środku celi. Pomyślałam, że moja pokora powstrzyma chociaż trochę jego gniew i pozwoli mi wszystko wytłumaczyć.
Wszedł spokojnie. W prawej ręce trzymał miecz, na szczęście opuszczony w dół. Trochę się uspokoiłam. Były minimalne szanse, że pozwoli mi mówić.
Stał przy drzwiach, wpatrzony we mnie z niezwykłą intensywnością. Widziałam, jak walczy ze sobą. Gniew mieszał się w nim z rozpaczą. Wyczuwałam to dokładnie, ponieważ się nie blokował. Tutaj nie mógł.
– Ale skąd ta rozpacz? – Przeleciało mi przez myśl. – Przecież nie pierwszy raz wykonywał wyroki. Nawet ostatnio na dworze Króla, gdy likwidował spiskowców, czułam od niego tylko gniew i przygnębienie. Ale nie rozpacz!
– Dlaczego zaatakowałaś Wojownika, KALO? – Zapytał opanowanym głosem.
Spojrzałam mu prosto w oczy.
– To nie ja zaatakowałam, tylko Wojownik ZEN. Ja się tylko broniłam – odpowiedziałam cicho, ale pewnym głosem. – Nie spodziewałam się, że tutaj, między Wojownikami, zostanę zaatakowana. Czułam się tu bardzo bezpiecznie i dlatego ten atak tak mnie zaskoczył. Zareagowałam instynktownie, ponieważ nie miałam czasu na dostosowanie mocy do siły ataku. Tylko dlatego zamiast zablokować, przebiłam się i moja kula dosięgła Wojownika.
Słuchał mnie uważanie, opierając się o drzwi plecami. Na razie nie zamierzał do mnie podchodzić.
– Wszystko to brzmi logicznie, ale wytłumacz mi, jaki cel miałby ZEN w atakowaniu ciebie. Prawie co noc przyprowadzał cię i odprowadzał do celi i nigdy cię nie zaatakował. Czemu teraz? – Zapytał, unosząc brwi.
– Nie wiem. Uważam, że to powinien wytłumaczyć on sam. – Popatrzyłam prosto na niego. – Ja mogę powiedzieć tylko, że Wojownik ZEN złożył mi dzisiaj propozycję, którą zdecydowanie odrzuciłam. Mogę się tylko domyślać, że była to zemsta za moją odmowę. Jestem przekonana, że nie chciał zrobić mi krzywdy, tylko dać nauczkę – powiedziałam szczerze. – Ja też nie chciałam mu zrobić krzywdy! Przysięgam! Zostałam zaskoczona. Proszę, uwierz mi, Panie. Przecież czujesz, że mówię prawdę.
– Wiem,