Valdespino siedział sztywno przy swoim biurku we wnętrzach katedry Almudeny ze wzrokiem wbitym w ekran laptopa. Nie miał wątpliwości, że w pobliskim pałacu królewskim wszyscy oglądają transmisję, zwłaszcza książę Julián, następca tronu Hiszpanii.
„Książę się wścieknie!”
Tego wieczoru jedno z najbardziej szanowanych hiszpańskich muzeów otworzyło podwoje przed znanym amerykańskim ateistą, który zamierza zaprezentować coś, co różni myśliciele religijni już określili mianem bluźnierczego ataku na chrześcijaństwo. Kontrowersje wokół tego wydarzenia były tym większe, że dyrektorka muzeum, które zgodziło się je współorganizować, spektakularnie piękna Ambra Vidal, dwa miesiące temu skradła serca wszystkich Hiszpanów i od tamtego czasu nie schodziła z pierwszych stron gazet. To niewiarygodne, że pani Vidal zaryzykowała utratę tego wszystkiego, przyjmując rolę gospodyni wieczoru, podczas którego otwarcie się atakuje Boga.
„Książę Julián nie ma wyboru, będzie musiał to skomentować”.
Czekająca go rola katolickiego monarchy Hiszpanii nie była w tym kontekście najistotniejsza. Znacznie ważniejszy był fakt, że kilka miesięcy wcześniej książę Julián wypowiedział publicznie słowa, po których na Ambrze Vidal skupiła się uwaga całego kraju.
Ogłosił ich zaręczyny.
Rozdział 20
Robert Langdon z niepokojem obserwował rozwój wydarzeń.
Prezentacja niebezpiecznie się zbliżała do publicznego potępienia doktryn religijnych. Langdon zaczął się zastanawiać, czy Edmond pamięta, że przemawia nie tylko do ateistów i agnostyków zebranych w tym pomieszczeniu, lecz także do milionów ludzi na całym świecie, którzy oglądają go w sieci.
„To wystąpienie z pewnością miało wywołać kontrowersje”.
Langdona niepokoiło też to, że pojawił się w programie wieczoru i choć Edmond niewątpliwie chciał w ten sposób złożyć mu hołd, to jednak Langdon już wcześniej wywołał pewną burzę religijną i raczej nie chciałby tego doświadczenia przeżywać ponownie.
Gdy stało się jasne, że Edmond Kirsch zamierza wypowiedzieć wojnę religii, Langdon zaczął też się zastanawiać, czy miał rację, kiedy nonszalancko zignorował wiadomość, którą na poczcie głosowej Edmonda zostawił biskup Valdespino.
Pod sufitem znów rozbrzmiewał głos Edmonda, a wyświetlany obraz zamienił się w kolaż symboli religijnych z całego świata.
– Muszę przyznać, że miałem wątpliwości odnośnie do dzisiejszego wystąpienia, zwłaszcza dotyczące wpływu mojej prezentacji na ludzi wierzących – wyznał Edmond z wahaniem w głosie. – Trzy dni temu zrobiłem coś, co raczej jest do mnie niepodobne. Chcąc uszanować religijny punkt widzenia, a także aby ocenić, jak moje odkrycie może wpłynąć na ludzi różnych wyznań, w tajemnicy zasięgnąłem opinii trzech znaczących przywódców religijnych. Spotkałem się z przedstawicielami islamu, chrześcijaństwa i judaizmu, żeby przedstawić im moje odkrycie.
Przez widownię przetoczyły się ściszone pomruki.
– Tak jak oczekiwałem, wszyscy trzej zareagowali zaskoczeniem, troską i oczywiście złością na to, co im pokazałem. Mimo tej negatywnej reakcji chciałbym im podziękować za to, że zechcieli się ze mną spotkać. Wyświadczę im tę przysługę i nie ujawnię ich tożsamości, chciałbym jednak teraz zwrócić się bezpośrednio do nich i podziękować za to, że nie próbowali przeszkadzać w dzisiejszym przedsięwzięciu.
Zawiesił głos.
– Bóg wie, że byliby do tego zdolni.
Langdon słuchał, zdumiony, jak sprawnie Edmond stąpa po bardzo cienkiej linie, zabezpieczając swoje pozycje. Decyzja o spotkaniu z przywódcami religijnymi sugerowała otwartość, zaufanie i bezstronność, z których Edmond nie był specjalnie znany. Langdon zaczął podejrzewać, że spotkanie w Montserrat było częścią planu badawczego, ale też działaniem wizerunkowym.
„Sprytna karta przetargowa” – pomyślał.
– W historii ludzkości ferwor religijny zawsze dławił postęp nauki, dlatego dzisiaj wieczorem apeluję do przywódców religijnych całego świata, żeby z umiarem zareagowali na to, co zamierzam ogłosić. Nie powtarzajmy krwawej przemocy, którą znamy z dziejów. Nie powielajmy błędów przeszłości.
Na wyświetlaczu pojawił się rysunek otoczonego murami antycznego miasta, idealnie okrągłej metropolii nad brzegiem płynącej przez pustynię rzeki.
Langdon natychmiast rozpoznał charakterystyczny okrągły kształt okalany trzema murami z zębatymi występami blanków i otworami strzelniczymi.
– W ósmym wieku miasto Bagdad urosło do rangi największego centrum naukowego świata, zapraszając do swoich uniwersytetów i bibliotek przedstawicieli wszystkich religii, filozofii i nauk. Przez pięćset lat rodziły się tam odkrycia naukowe, jakich świat wcześniej nie widział, a ich znaczenie odczuwalne jest jeszcze we współczesnym świecie.
Nad głowami widzów znów rozbłysnęły gwiazdy, tym razem podpisane: Wega, Betelgeza, Rigel, Algebar, Deneb, Acrab, Kitalpha.
– Ich nazwy wywodzą się z arabskiego – powiedział Edmond. – Do dziś ponad dwie trzecie gwiazd na niebie nosi nazwy utworzone od słów w tym języku, ponieważ zostały odkryte przez astronomów ze świata arabskiego.
Sklepienie kopuły nagle zapełniło się tak wielką liczbą arabskich nazw, że niemal całkowicie zakryły one niebo. Po chwili podpisy zniknęły i widzowie znów patrzyli na bezkres kosmosu.
– Jeśli chcielibyśmy je policzyć, to oczywiście…
Teraz obok najjaśniejszych gwiazd zaczęły się pojawiać cyfry rzymskie.
I, II, III, IV, V…
Nagle jednak wszystkie zniknęły.
– Nie używamy cyfr rzymskich – oznajmił Edmond. – Stosujemy cyfry arabskie.
Numerowanie zaczęło się od nowa.
1, 2, 3, 4, 5…
– Zapewne rozpoznajecie ten islamski wynalazek. Do dziś nazwa oddaje hołd jego twórcom.
Po niebie przepłynęło słowo „algebra”, ciągnąc za sobą kilka równań z wieloma zmiennymi. Później pojawiło się słowo „algorytm” z diagramem obrazującym kąty na horyzoncie Ziemi. Słowa sunęły coraz szybciej: „nadir”, „zenit”, „alchemia”, „chemia”, „szyfr”, „eliksir”, „alkohol”, „zero”…
Widząc znajome arabskie słowa, Langdon z przykrością pomyślał, że dla większości jego rodaków Bagdad jest tylko jednym z wielu piaszczystych, wstrząsanych wojną miast na Bliskim Wschodzie, bo nie mają pojęcia, że kiedyś to właśnie tam biło serce postępu ludzkości.
– Do końca jedenastego wieku najznakomitsze intelektualne odkrycia ludzkości dokonywały się właśnie w Bagdadzie lub jego sąsiedztwie, potem jednak, niemal z dnia na dzień, wszystko się zmieniło. Wybitny naukowiec nazwiskiem Hamid al-Ghazali, dziś uznawany za jednego z najbardziej wpływowych muzułmanów w historii, napisał kilka przekonujących tekstów, w których najpierw zakwestionował logikę Platona i Arystotelesa, a następnie zadeklarował, że matematyka jest filozofią diabła. Zapoczątkowało to cykl wydarzeń, które podważyły naukowe myślenie. Studia teologiczne stały się obowiązkowe, co doprowadziło do upadku całej nauki islamskiej.
Naukowe terminy nad ich głowami rozpłynęły się bez śladu, zastąpione islamskimi tekstami religijnymi.
– Miejsce naukowych dociekań zajęło objawienie, a naukowcy świata islamskiego do dziś podnoszą się po tym ciosie. – Edmond