Alicja Makowska

Aremil Iluzjonistów: Uwikłani


Скачать книгу

zerwała się i spróbowała wyciągnąć miecz, ale zimny czubek stali, który połaskotał linię jej kręgosłupa skutecznie odwiódł ją od tego zamiaru. Iluzja była we władaniu wroga.

      – Jedna z reguł egzaminu mówi, że obserwatorzy nie mają się czego obawiać – odezwała się właścicielka stali, Taryn. – Ale ty nie jesteś obserwatorem. Ty jesteś Incerno.

      Ellen nawet nie zdążyła pomyśleć, jak ma na imię. Przyjaciele zainterweniowali błyskawicznie. Luv przeturlała się na plecy i odkopnęła zagrażające jej ostrze.

      – Teraz! – wrzasnęła.

      Yaxiel zeskoczył z głazu i zamachnął się obydwoma mieczami na pierwszego mężczyznę. Stracili element zaskoczenia, lecz to nie przesądzało sprawy. Ich przewaga była znikoma, ale była. Walczyli w rzeczywistości iluzyjnej. Mirażu wykreowanym tylko po to, by ogarnąć okiem teren. To nie była iluzja stworzona z myślą o walce.

      Bliźniacze Ostrza wykonały dwa poziome cięcia. Były za krótkie, by dosięgnąć skóry, ale Yaxiel osiągnął cel. Przeciął na pół plecak przeciwnika. Plecak, który był odnośnikiem. Odnośnikiem zawierającym inne odnośniki. Ze środka wysypało się i z brzdękiem uderzyło o ziemię mnóstwo przedmiotów: rondel, flary, prowiant, nóż i wiele innych.

      Gdy kilka metrów dalej Taryn podniosła się z ziemi, iluzja przybrała już inne oblicze. Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło. Yaxiel, podobnie jak Taryn, wyciął ich naturalną kryjówkę w chaszczach w taki sposób, by łatwiej było walczyć w gęstwinie. Ta zmiana podobała się Ellen. Podobnie jak piwne tęczówki jej przeciwniczki.

      Dobyła miecza.

      – Dołącz do Yaxiela – poleciła kuzynce. – Ta tutaj wybrała mnie na przeciwnika.

      Luv obróciła na próbę klingę, by sprawdzić, czy luźno leży w jej dłoni, po czym skinęła głową Ellen, życząc kuzynce powodzenia i wyszła na polankę.

      Iluzjoniści ze Wschodu nie stracili rezonu. Ich przywódca, Frey, któremu Yaxiel rozciął plecak, nawet zaklaskał oponentowi. Zachowywali się tak, jakby sprawowali nad wszystkim kontrolę. Jakby to oni mieli iluzję w garści. Yaxielowi nie podobało się to ani trochę. Kątem oka zobaczył, jak Luv ustawia się naprzeciw swojego adwersarza.

      Nieme porozumienie, które trwało od momentu, w którym Yaxiel przejął pałeczkę, teraz straciło ważność. Każde z nich rozpoczęło swój pojedynek. Wystartowali jednocześnie, zupełnie jakby ogłosił to jakiś wystrzał. Stal zaśpiewała, iluzja zaskwierczała przy zderzeniu odnośników.

      Zaczęło się…

*

      Ellen czuła się trochę nieswojo w iluzji Yaxiela. Zdana była na własną umiejętność fechtunku i nic ponadto. Yaxiel jako rozgrywający – ten, który kreował iluzję w grupowym starciu, skupiony był na własnej walce. Z zasady osoba rozrywająca powinna stać ponad walczącymi i pomagać im poprzez drobne zabiegi w iluzji. Było to typowa strategia wojenna. Jeden rozgrywający iluzjonista na batalion żołnierzy.

      Rzadko zdarzało się, by rozgrywający walczył osobiście. Właściwie unikano takich sytuacji, gdyż żołnierze zdani byli wtedy tylko na siebie.

      Tak, jak Ellen w tej chwili.

      Lecz dziewczyna za nic nie straciła opanowania. W zanadrzu miała przygotowaną iluzję, gdyby Yaxielowi powinęła się noga i trzeba było szybko przejąć pałeczkę. Teraz musiała skupić się tylko na wymianie ciosów i na doprowadzeniu konfrontacji do zwycięstwa.

      Rozluźniona postawa Taryn zdradzała, że iluzjonistka ze Wschodu doskonale wie, co się święci. Że stoją na równi, że żadna nie ma przewagi. Z jej lodowatego spojrzenia Ellen wyczytała wyrok: brak litości względem przegranego. Spięła się.

      – Twoi przyjaciele ci nie pomogą – szepnęła Taryn, a jej słowa przybrały rozkoszny ton. – Obserwatorzy nie wtrącą się, gdy będę próbowała cię zabić. – Obróciła w dłoniach długi miecz. – Nawet świadomość lasu nie zareaguje, gdy staniesz się jej kolejnym nabytkiem.

      Chciała osłabić jej ducha. Nagiąć wolę. Przerwać tę cieniutką nić, która wiązała ośrodek odwagi Ellen ze zdrowym rozsądkiem. Ale napotkała opór. Tafla błękitnych oczu Ellen odwzajemniła wrogie spojrzenie.

      – Nie będzie ci dane tego zobaczyć, bo nie dożyjesz tej chwili.

      Coś błysnęło w lewej ręce iluzjonistki ze Wschodu, na uderzenie serca oślepiając Ellen. Taryn skoczyła na nią, lecz Incerno nie wiedziała, gdzie wróg zaatakuje. Zamiast się bronić przygotowała się do ataku. Rzuciła garść piasku, który zebrała chwilę wcześniej, czołgając się po ziemi. Instynkt podpowiedział jej, gdzie znajdują się oczy Taryn. Nawet jeśli nie udało jej się oślepić wroga, zdecydowanie wytrąciła go z rytmu.

      Odskoczyła i zobaczyła, co spowodowało błyśnięcie. Taryn asekurowała się małym lusterkiem wiszącym u jej pasa.

      Dobrego iluzjonistę poznasz po tym, że umie walczyć bez iluzji – rozbrzmiały w jej głowie słowa mistrza, ale nie miała czasu na ich roztrząsanie. Taryn skoczyła ku niej i wyprowadziła ostre cięcie w szyję. Ellen wygięła się i straciła równowagę. Upadła na tyłek i wierzgnęła nogą przed siebie, by nie dać przeciwniczce podejść. W tym czasie dłonią odszukała rękojeść miecza i przewrotem wróciła do pionu.

      Iluzjonistka ze Wschodu ponowiła atak. Wypad i seria szybkich pchnięć zmusiły Ellen do ustąpienia pola. Styl Taryn był szybki i agresywny. Całą wściekłość przelewała na ostrze i pozwalała, by stawało się ono przedłużeniem jej ręki. Gdy stal ich mieczy oddalała się od siebie, Ellen spazmatycznie łapała powietrze. Jej przeciwniczka również. Taka szybkość sporo ją kosztowała.

      W pewnej chwili Ellen popełniła drobny błąd, przez który straciła prowadzenie. Wymiana ciosów przerodziła się w rozpaczliwą próbę odepchnięcia ostrza wschodniej przeciwniczki. Klinga Taryn odciągnęła miecz Ellen na tyle daleko, by wolna dłoń wrogiej iluzjonistki zakleszczyła się z żelazną siłą na szyi Incerno. Ellen została popchnięta i z impetem wpadła na najbliższe drzewo. Uderzenie wyrwało z jej płuc resztki powietrza.

      Taryn sięgnęła po lusterko i krótkim pchnięciem kciuka zmieniła przyrząd w niebezpieczny instrument. Jedna ze ścianek przedmiotu zamieniła się w ostrą krawędź i pomknęła ku tchawicy otumanionej Ellen…

      …trafiając na rękę Luv.

      Druga Incerno wślizgnęła się między walczące i przyjęła na siebie cios, a jej zraniona ręka zgięła się energicznie. Uderzyła łokciem Taryn, co odepchnęło ją kilka kroków do tyłu.

      Gdy tylko Ellen udało się nabrać tchu, wrzasnęła przerażona:

      – Luv! Co ty wyrabiasz?! Obserwatorzy…

      – Chrzanić ich. – Pomogła jej wstać i wyrwała z przedramienia zakrwawione lusterko. – Nie zostanę iluzjonistką pierwszej klasy, jeśli nawet nie będę umiała ocalić przyjaciółki.

      – To było głupie – skarciła ją Ellen.

      Nadbiegł niedoszły przeciwnik Luv i obie Incerno ustawiły się plecami do siebie.

      – Urocze – oceniła Taryn kpiącym tonem. – Dwóch słabeuszy broni się nawzajem. Właśnie zawaliłyście egzamin tym popisem.

      Ellen z bólem przyznała jej rację. Luv naraziła ich na utratę przewagi, iluzji Yaxiela, bo nie uwierzyła, że Ellen sama wybrnie z trudnego położenia. Wystraszyła się, że kuzynka nie da sobie rady. Pomimo czarnych myśli Luv zdawała się nie tracić nadziei. Jej pozorny strach szybko zamienił się w samozaparcie. Brnęła dalej, bo nie było już powrotu.

      – Masz kompetencje na obserwatora? – odparła. – Jeśli nie, to morda w kubeł.

      Ellen