domu pięć minut, a ja krążę i chodzę, i nie wiem, jak trafić do domu. (…) Szukam parków, ogrodów, skwerów. Nie ma ich i daremnie szukałbyś śladu zieleńca, bo wszystko zostało w przemyślany sposób wyłączone, wydzielone, bo parszywe i brudne Żydy i tak nie potrzebują tlenu ożywczego, ozonu, powietrza, zdrowia, odpoczynku, warunków dla dzieci. Cuchnie więc tu, wieje podejrzanym smrodem i chorobliwym zapachem, a karbol nic nie pomaga. I jakże tu mówić o czystości, kiedy z góry ustanawia się takie warunki, które skazują na śmierć, a najbardziej pedantyczna czystość nic nie pomoże. Oglądam domy, zniszczone, zupełnie nieremontowane, przepełnione cztero- i pięciokrotnie w stosunku do czasów przedwojennych. (…) Rozglądam się po ulicy. Niesamowity ruch, szum, ścisk, jęki, płacze, kłótnie… Przez wąziutkie przesmyki byłych ulic, przez wąwozy łączące dwie wielkie części getta przewijają się tysiące ludzi, przelewają się nieustannie fale przechodniów. Chodniki nie starczą, trzeba korzystać z jezdni, na której również panuje bardzo silny ruch, choć jeżdżą tylko od czasu do czasu niemieckie samochody, a poza tym trochę pojazdów konnych, jeden „żydowski” tramwaj i „made in getto” riksze, riksze, tzn. trzykołowe rowery osobowe i towarowe oraz unowocześnione, a raczej archaizujące i anachroniczne zabytki – dyliżanse. Brudno, ciemno, duszno, zimno, obco. Brr!
Getto było potwornie zatłoczone i wydaje się, że tłum jest jednym z najbardziej skonwencjonalizowanych – już wówczas – wizerunków getta. Ten motyw dominuje w opisach z tamtego czasu. Nie tylko żydowskich, lecz również polskich. Pasażerowie jadący aryjskim tramwajem przez getto zostawili świadectwa tej niezwykłej podróży. Stłoczeni na chodnikach ludzie nadawali ulicom getta egzotyczny wygląd. Właśnie ten przymiotnik pojawia się u Nałkowskiej, która pisze o „egzotycznej dzielnicy żydowskiej”, i u Iwaszkiewicza, dla którego sam „tłum (…) wygląda egzotycznie, niepodobny nawet do tego, co się widziało na Nalewkach”. Również Stanisław Różycki w pracy Obrazki uliczne z getta podkreśla tę „orientalną egzotykę”:
[W]ybrałem się w piękne południe na spacer krajoznawczy poprzez główną arterię dzielnicy. Od Muranowa przez Dziką, Dzielną, Karmelicką, Leszno, Żelazną, Grzybowską, Ciepłą aż do Twardej – rogu Siennej – to najruchliwsze koryto dzielnicy, przez które przewala się codziennie dziesiątki tysięcy przechodni. Pierwsze wrażenie – to jakbyś się znalazł w ulu czy gnieździe os: szum, ruch, rwetes, ściski, ze wszech [s]tron oblepiają się dookoła ciebie i naturalnie narzucają chmary sprzedawców, handlarzy, faktorów, żebraków, niebieskich ptaków, gapiów i innych „nieproduktywnych” przedstawicieli ludności. Ale to wrażenie ustępuje innemu. Przez dwa i pół lat większość ulic zmieniła radykalnie swe oblicze. Nie poznałbyś po dwuletniej nieobecności np. Leszna, które z ulicy zachodnioeuropejskiej przekształciło się w ulicę o cha[r]akterze czysto orientalnym. Tak, jest coś z orientalnej egzotyki w życiu naszych ulic. Wiele cech łączy je z ulicami Wschodu, co naszym wrogom daje pochopne okazje do porównywania nas z dzikimi Berberami [tekst uszkodzony], Syryjczykami czy Persami. A więc ten brzęczący jak w ulu ciągły hałas, krzyk, szum, ruch, ścisk, tłok, przeniesienie punktu ciężkości życia na ulicę. A więc to upodobanie [do zała]twiania wszelkich interesów na ulicy, ten nadmierny i [tekst uszkodzony] nienaturalnie handel uliczny. A więc krzykliwość, kłótliwość i targowanie się zbyt głośne na ulicy. A więc – niestety – brud, niedbalstwo zewnętrzne, brudny towar, brudny kupiec. A więc – niestety – tandeta, chęć oszwabienia konsumenta, niesumienność w obsługiwaniu klienteli. Tak, tak, semici, rasa Wschodu…
Różycki przybył do getta już zamkniętego i ukształtowanego. Ominęły go więc poszczególne fazy powstawania dzielnicy za murami. W eseju Ulica porównuje siebie do człowieka, który spał od 1 września 1939 roku i nagłe przebudził się, aby odbyć wędrówkę po getcie. Czego doświadczy taki człowiek?
Nie ulega wątpliwości, że zgłupieje, rozdziawi gębę, nie uwierzy własnym zmysłom, że już się obudził. Gdybyśmy mieli całokształt obrazu objąć jakimś jednym pojęci[em], to zaryzykowalibyśmy powiedzenie, że pierwsze wrażenie to obraz wymalowany przez fantazję romantyka. Tak, romantyka, bo najbardziej uderzające współczesnego widza są cechy typowo romantyczne: średniowiecze, orientalizm, egzotyzm, ponurość, naród nieszczęśliwy, ujarzmiony, fantastyczność. Oto prawdziwe cechy romantycznego tworu. Spróbujmy to udowodnić! A więc fantastyczność (którą rozumiemy tak, że dla p[rze]dwojennego widza nie może się wydać realnym to, co widzi, chociaż to jest zupełnie realne, jak dla wieku np. 18-go fantastyczny jest wiek radia i samolotu). A więc mój niefortunnie obudzony gość przeciera oczy, bo nie może uwierzyć w to, że ulica jest pokrojona na duże części wzdłuż i wszerz murami. (…) Przystaje [dalej] pod murem i widzi, jak z jednej strony rzucają paczkę z mięsem, a z drugiej trzyma 4 ludzi siatkę, stoi [przed murem i łapie] paczkę. Z tego samego domu [tekst uszkodzony] rury i leje przez nie mleko, które [tekst uszkodzony] trzymanego z drugiej strony. (…) Nic nie rozumie, lecz idzie dalej. Jest głodny, wstępuje do baru i płaci za obiad 100 zł (za który zapłaciłby przed wojną 5 zł) i dowiaduje się, że masło kosztuje 120 zł (przed wojną 3), chleb 20 zł (przed wojną 50 gr) itd. Nie wierzy. Patrzy się na ludzi: nędzni, chudzi, przygnębieni, wystraszeni, z białymi opaskami na prawym ramieniu, sami Żydzi, nic Polaków, zgęszczeni, wypełniają szczelnie cały chodnik i część jezdni. Nie wie, co to znaczy. Na jezdni: nie ma autobusów, taksówek, natomiast jeżdżą jakieś śmieszne dyliżanse konne oraz rowery trzykołowe z siedzeniem, wszystko zaopatrzone w gwiazdę Dawida. Czy to wyobraźnia, czy sen? Na chodnikach chmary żebraków, dzieci na [tekst uszkodzony]. Wszystko owrzodzone, spuchnięte, nogi – piszczele, twarze żółte, półtrupie, szkielety-upiory, które z materią łączy tylko istnienie wszy, łachmanów, skóry, kości i możliwość wydawania jęków. Czy to obraz z Piekła Dantejskiego? Jakiś żołdak urządza sobie harce ze starym brodatym Żydem, każe mu biegać na jednej nodze, krzyczeć: „ich bin Schwein”, bije go rózgą po twarzy, po ciele, a potem długo celuje i strzela w środku najruchliwszej ulicy. Inny żołdak strzela do ludzi jak do kaczek. Przejeżdża auto z żołnierzami, [tekst uszkodzony] uzbrojonymi w długą 3-metrową laskę, co chwila uderza po głowie niewinnych przechodni (…). Czuje, że odbył jakąś podróż w czasie i przestrzeni (…) [przeniósł] się w krainę średniowiecza. (…) I rzeczywiście rozumuje słusznie: mury średniowieczne getta, opaski to żółta łata (domyśla się), wyjęcie spod prawa, obowiązki niewolnicze wobec pana, prześladowanie Żydów, traktowanie Żydów jak psów, poniewieranie ich godności, pomiatanie wartością życia, głód, zarazy, brud, brak elektryczności, dyliżanse, riksze, dziwaczne stroje biedaków, handel uliczny, brak objawów życia kulturalnego, terror, trzymanie na więzach wolności myśli, słowa, czynu. Tak, to średniowiecze. Ale nie, bo jeżdżą auta. Więc – myśli – to ani średniowiecze, ani fantastyczny świat (bo zmysły działają prawidłowo). Ale na pewno przez te 3 lata odbył jakąś podróż. Więc dokąd?
W październiku 1939 roku w Warszawie było około 360 tysięcy Żydów. Do chwili zamknięcia getta do miasta przybyło około 90 tysięcy uchodźców żydowskich z ziem wcielonych do Trzeciej Rzeszy. W styczniu 1941 roku ludność getta liczyła około 400 tysięcy mieszkańców, a latem tego samego roku – w okresie największego zagęszczenia – sięgała 460 tysięcy. Władzę nad gettem sprawowali żelazną ręką Niemcy – panowie życia i śmierci Żydów Warszawy. Bezpośrednie zarządzanie masą stłoczonych za murami ludzi okupant oddał samym Żydom. Na polecenie Niemców powołany został Judenrat (Rada Żydowska) z przewodniczącym Adamem Czerniakowem, mający reprezentować społeczność żydowską wobec władz okupacyjnych, będący zaś de facto wykonawcą poleceń okupanta. Na rozkaz władz niemieckich Judenrat utworzył Służbę Porządkową (SP), zwaną powszechnie policją żydowską.
Działalność opiekuńcza w getcie, koordynowana przez Żydowską Samopomoc Społeczną (ŻSS), koncentrowała się wokół trzech wielkich