widział dokładniej – to materiał spadochronu smętnie zwisający z gałęzi. Pod nim dyndało ciało. Zaniepokojony, ruszył pędem. Chyba pobił rekord na setkę. Raz upadł, kalecząc dłonie. Poderwał się znowu, jednak im był bliżej, tym bardziej zwalniał, i w końcu stanął zupełnie.
Ciało zwisało bezwładnie. Z przodu, tuż pod żebrami, w miejscu wątroby wystawał solidny, okrwawiony drewniany kołek. Trochę wyżej, pod obojczykiem ziała dziura – efekt pocisku wystrzelonego przez Jaka. Pomimo tak poharatanego korpusu twarz Szymańskiego wyglądała spokojnie.
Podobny dramat, tylko na o wiele większą skalę, rozgrywał się na wodach Zatoki Fińskiej. Dowódcy okrętów podwodnych przystąpili do wykonywania rutynowych zadań, co w tym przypadku polegało na zatapianiu wszystkiego, co znajduje się na wodzie i ma banderę z sierpem i młotem.
Jako pierwszy salwę z czterech torped oddał „Ryś”. Komandor podporucznik Aleksander Grochowski skorzystał z zamieszania, jakie wywołały polskie samoloty. Nie wiedział, ile ich brało udział w akcji, ale na tyle dużo, że idące do tej pory torowo jednostki rozpoczęły manewry w celu uniknięcia bomb. Przestano przy tym zwracać uwagę, czy aby nic nie wystaje z wody, co się okazało błędem, bo akurat wystawały peryskopy „Rysia” i „Wilka”.
Upatrzony przez Grochowskiego okręt wyglądał na większy od pozostałych – identyfikacja celu zajęła komandorowi parę niekończących się sekund. „Mińsk” lub „Leningrad” – lidery, czyli duże niszczyciele, znalazł końcu odpowiedź. Każdy, uzbrojony w pięć dział 130 mm, potrafił podobno rozwinąć prędkość do 42 węzłów.
Kiedy wszystkie wystrzelone torpedy przeszły obok, Grochowski zacisnął zęby tak, że mało nie popękały mu koronki. W wyrzutniach w gotowości pozostały jeszcze dwie. Poczeka na kolejną okazję. Peryskop poszedł w dół, ale to zdecydowanie nie był koniec akcji.
Jedna z torped minęła co prawda „Mińsk”, niemal ocierając się o rufę, poszła jednak dalej, wprost na idący w środkowym rzędzie minowiec „Amur”, który zamiast zapasu min transportował część batalionu strzeleckiego, i trafiła go tuż pod otworem kotwicznym. Eksplozja rozerwała dziób jednostki. Tony wody wlały się do środka, powodując przechył na prawą burtę. „Amur” zsunął się pod wodę w ciągu paru chwil. Szanse na ratunek mieli wyłącznie ci, którzy przebywali na pokładzie. Minowiec zatonął tak szybko, że dowódcy idących obok jednostek dopiero po paru minutach zorientowali się, co zaszło. Później mówiło się raczej o bombie lotniczej, bo ani „Rysia”, ani wystrzelonych przez niego torped w ferworze walki nikt nie dostrzegł.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.