Hucka zdradziło, że będzie chciał ją udobruchać.
– Ponieważ troszczę się o swoich uczniów. Chciałem pomóc, zapewnić jej adwokata. Zapewnić opiekę kogoś, kto jej nie wykorzysta i nie wpakuje w jeszcze większe kłopoty. – Nagle zmienił ton. – Kelly nie jest bystra, Charlotte. Nie jest zabójczynią.
– Nie trzeba być inteligentnym, żeby kogoś zabić. Zwykle jest wręcz przeciwnie. – Odwróciła się, żeby spojrzeć na dom Wilsonów. Kapitan Isaac niosła plastikowe pudło z ubraniami Kelly. – Jeśli naprawdę chcesz jej pomóc, trzymaj się z dala od reporterów, unikaj kamer, nie daj zrobić sobie wyraźnego zdjęcia, nie rozmawiaj z przyjaciółmi o tym, co się stało, ponieważ wtedy oni zaczną występować przed kamerami albo rozmawiać z reporterami, a ty nie będziesz w stanie kontrolować tego, co powiedzą.
– Dzięki za dobrą radę. – Huck odetchnął głęboko, po czym dodał: – Chcę cię przeprosić.
– Za co?
– Za BB, czyli Bena Bernarda. Twój mąż zadzwonił dziś rano. Prawie odebrałem.
Charlie poczuła, że się czerwieni.
– Nie wiedziałem o tym, póki jeden z gliniarzy mi nie powiedział. To było już po mojej rozmowie z nim, kiedy wyjaśniłem, co się zdarzyło i dlaczego znalazłaś się w szkole.
Charlie schowała twarz w dłoniach. Wiedziała, jak pewnego typu mężczyźni mówią o kobietach, zwłaszcza takich, które pieprzyli w swoich furgonetkach obok barów.
– Mogłaś mnie uprzedzić. To jeszcze pogarsza naszą sytuację.
– Przepraszasz, ale czy to moja wina? – Charlie nie wierzyła własnym uszom. – Kiedy miałam ci o tym powiedzieć? Zanim Greg Brenner mnie znokautował? Czy później, kiedy skasowałeś nagranie? A twoje fałszywe zeznanie na temat okoliczności złamania mojego nosa? Krycie tyłka gliniarzowi to przestępstwo. W przeciwieństwie do bierności, kiedy zwalisty osiłek rozkwasza kobiecie twarz. To jest absolutnie zgodne z prawem.
Huck wydał z siebie kolejne głośne westchnienie.
– Nie wiesz, jak to jest znaleźć się w takiej sytuacji. Ludzie popełniają błędy.
– Ja nie wiem, jak to jest? – Charlie zatrzęsła się z wściekłości. – Byłam tam, Huck. Znalazłam się tam przed tobą, więc doskonale wiem, jak to jest. Nie bez powodu. Jeśli naprawdę wychowałeś się w Pikeville, to musisz wiedzieć, że już mnie to kiedyś spotkało. Więc wal się z tym twoim „nie wiesz, jak to jest”.
– Masz rację. Przepraszam.
Charlie jeszcze nie skończyła.
– Okłamałeś mnie w kwestii wieku Kelly.
– Szesnaście, siedemnaście. – Wyobraziła sobie, jak Huck potrząsa głową. – Jest w jedenastej klasie. Co za różnica, ile ma lat?
– Ma osiemnaście lat, a różnicą jest kara śmierci.
Huck wydał z siebie tłumiony okrzyk wywołany gwałtownym szokiem.
Charlie czekała, aż się odezwie. Bawiła się telefonem, w końcu nie wytrzymała:
– Halo, co się dzieje?
Huck odchrząknął.
– Daj mi chwilę.
Charlie też potrzebowała chwili. Czegoś tu nie rozumiała. Dlaczego Huck był przesłuchiwany aż cztery godziny? Zwykle przesłuchanie trwało od pół godziny do dwóch godzin. Charlie siedziała w komisariacie około czterdziestu pięciu minut. Ona i Huck znajdowali się w miejscu strzelaniny krócej niż dziesięć minut. Dlaczego Delia Wofford sprowadziła FBI, by odegrać przed nim dobrego i złego glinę? Wątpliwe, żeby był świadkiem zeznającym na niekorzyść powołującej go strony. Został ranny w ramię. Powiedział jednak, że został przesłuchany, zanim jeszcze znalazł się w szpitalu, a Delia Wofford nie należała do funkcjonariuszy lekceważących procedury. Poza tym FBI nie lubiło tracić czasu.
Dlaczego w takim razie trzymali głównego świadka na komisariacie aż przez cztery godziny? Tak się traktuje podejrzanego, który nie chce współpracować.
– Dobra, już mogę mówić – odezwał się Huck. – Kelly… Jak to teraz nazywają? Upośledzenie umysłowe? Niepełnosprawność intelektualna? Idzie programem podstawowym. Nie przyswaja pojęć.
– Prawo zdefiniowałoby to jako ograniczoną poczytalność, to znaczy że Kelly nie jest zdolna wprowadzić się w taki stan psychiczny, w jakim popełnia się zbrodnię, ale to bardzo trudne do udowodnienia – odparła Charlie. – Państwowy system szkolnictwa i państwowy system ścigania za zabójstwo mają zupełnie inne priorytety. Pierwszy usiłuje jej pomóc, drugi próbuje ją zabić.
Huck milczał. Charlie słyszała tylko jego oddech.
– Czy Wofford i Avery rozmawiali z tobą przez cztery godziny, czy robili jakieś przerwy? – zapytała.
– Co? – Huck wydawał się zaskoczony tym pytaniem. – Jedno z nich zawsze było w pokoju przesłuchań. Czasem pojawiał się twój mąż. I ten facet… Jak mu tam? Nosi te lśniące garnitury.
– Ken Coin. Prokurator okręgowy. – Charlie zmieniła taktykę. – Czy Kelly była nękana?
– Nie w mojej klasie. – Po chwili dodał: – Poza szkołą, w mediach społecznościowych, tego nie jesteśmy w stanie kontrolować.
– To znaczy, że była nękana?
– To znaczy, że była inna, a inność w dzieciństwie nigdy nie jest łatwa.
– Byłeś nauczycielem Kelly. Dlaczego nie wiedziałeś, że zatrzymali ją na drugi rok w tej samej klasie?
– Co roku mam ponad stu dwudziestu uczniów. Nie zaglądam do ich akt, chyba że dadzą mi powód.
– To, że się jest mało pojętnym, to jeszcze nie powód?
– Mam wielu mało pojętnych uczniów. Kelly zaliczała na solidną tróję i nigdy nie pakowała się w kłopoty. – Charlie słyszała stukanie pióra w brzeg stołu. – Kelly to dobra dziewczyna. Niezbyt bystra, ale miła. Szła za tym, co widziała. To, co się stało dzisiaj, nie jest w jej stylu. To nie ona.
– Byłeś z nią w zażyłych stosunkach?
– O czym ty mówisz?
– O bzykaniu. Pieprzeniu. Wiesz, o czym mówię.
– Jasne, że nie. – Huck nie krył zniesmaczenia. – Była jedną z moich uczennic, na litość boską.
– Czy kto inny uprawiał z nią seks?
– Nie. Gdyby było inaczej, zgłosiłbym to.
– Pan Pinkman?
– Nawet nie…
– Któryś z uczniów?
– Skąd mam…
– Co się stało z rewolwerem?
Gdyby nie nadstawiła ucha, nie wychwyciłaby subtelnej zmiany w rytmie jego oddechu.
– Jakim rewolwerem? – zapytał po długiej chwili.
Pokręciła głową, gromiąc się w duchu za przeoczenie oczywistości.
W trakcie przesłuchania przez Delię Wofford była zbyt zdezorientowana, żeby złożyć wszystko w jedną całość, ale teraz wyraźnie zobaczyła, że tak naprawdę agentka wszystko jej powiedziała. „Widziała pani, czy pan Huckabee oddał komuś rewolwer? Widziała pani, żeby gdzieś go odkładał? Na ziemię?”.
– Co z nim