Wojciech Dutka

Czerń i purpura


Скачать книгу

Rodzice i babcia przyklasnęli temu pomysłowi. Uznali, że młody człowiek ma prawo w ostatni dzień roku bawić się ze swoimi rówieśnikami.

      Zabawa młodzieżowa miała się odbyć w remizie strażackiej w Drasenhofen. Nadzór nad moralnym zachowaniem młodzieży powierzono komórce partyjnej, której przewodniczył nauczyciel wychowania fizycznego, Herr Schneider. Nad odpowiednim zachowaniem dziewcząt miały natomiast czuwać gospodynie z miejscowego koła rzemiosła i rękodzielnictwa. Na sali, gdzie postawiono przybraną ozdobami choinkę, na ścianie zawisł duży portret Führera, by podkreślić rolę moralności w rozwoju młodzieży nowych narodowosocjalistycznych Niemiec.

      To miała być pierwsza poważna zabawa Franza. Nic dziwnego, że znajdował się w stanie podekscytowania. Bastian stanowczo prosił, by Franz tańczył z jego kuzynką Elke. Dziewczyna miała zamiar znaleźć sobie chłopaka. To wcale nie deprymowało Franza, nawet cieszył się, ponieważ uważał, że Elke może się podobać. Jednak bardziej od Elke jego umysł zaprzątały inne pomysły Bastiana na wieczór sylwestrowy.

      – Potem będziemy pić alkohol oraz oglądać zdjęcia moich spoconych kuzynek na tańcach – powiedział Bastian.

      Franz poczuł, że robi się mu gorąco.

      – Mówisz o grzechu – zaoponował. – Jak po czymś takim miałbym pójść do kościoła?

      – Masz zamiar podporządkować się woli babci? Koniec z tym! Gdzie ty masz, chłopie, jaja?

      Bastian dotknął męskiej dumy Franza, użył bardzo skutecznego szantażu emocjonalnego. Franz musiał dać do zrozumienia, że ma „jaja”, choć miał dość mgliste pojęcie o tym, skąd się wziął na świecie. Kolega uzmysłowił mu jednak, że jest całkowicie podporządkowany prawom domu i Kościoła, a nie koleżeńskiej sztamie. Pomysł Bastiana odbiegał od propagowanej przez władze moralności narodowosocjalistycznej, a im bardziej Franz to sobie uświadamiał, tym bardziej pragnął zakosztować zakazanego owocu.

      Bastian oczywiście wtajemniczył w swój zamiar kilku chłopców z Hitlerjugend. Ukrył w ubikacji owe zdjęcia, między innymi ze zmęczoną Elke podczas bawarskich tańców. Chłopcy powołali „sprzysiężenie”, mające chronić sekretne spotkanie przed nauczycielami z miejscowej szkoły i rodzicami przybyłymi na tę uroczystość. Franz był bardzo zdenerwowany przed zabawą. Rodzice uznali to za normalne zachowanie, ale babcia pilnie obserwowała swego najmłodszego wnuka. Staruszka miała bowiem obsesję na punkcie moralności, podsycaną przez radiowe przemówienia doktora Goebbelsa, który piętnował wszelkie przejawy moralnego brudu. Franz zauważył, że babcia codziennie rano pilnie oglądała jego prześcieradło i kołdrę. Nie wiedział, czego mogła tam szukać.

*

      Spotkanie członków sprzysiężenia odbyło się w łazience. Jeden z chłopców został na czatach, aby ostrzec towarzyszy w razie niebezpieczeństwa. Na sali balowej grasował bowiem Herr Schneider, nauczyciel wychowania fizycznego ze swastyką w klapie, węszący wszędzie przejawy braku porządku i „moralnego brudu”.

      Zdjęcia kuzynek podczas tańców zostały uznane przez wszystkich za nadzwyczaj interesujące. Chłopcy pociągali tęgo z butelki koniaku, którą Bastian przemycił wcześniej do łazienki. Franz czuł dziwne, nieznane podniecenie, gdy po raz pierwszy w życiu pił alkohol i oglądał zdjęcia kuzynek Bastiana. Na równi ze zdjęciami interesowała go zmiana w zachowaniu przyjaciela, który zostawszy najstarszym rangą członkiem Hitlerjugend w Drasenhofen, zmienił się nie do poznania. Wypowiadał się buńczucznie, a jego pewność siebie ocierała się o pychę. Franz jako najbliższy kolega wiedział o tragedii, jaka spotkała Manfreda. Podejrzewał zatem, że gwałtowna aktywność Bastiana w hitlerowskiej młodzieżówce jest jakąś formą odreagowania po śmierci brata. Pewnego razu zapytał o to przyjaciela.

      – Wiem, kto jest winny śmierci Manfreda – oznajmił spokojnie Bastian.

      Palili papierosy, ukradzione przez Franza matce, która jako jedyna w ich domu popalała, w tajemnicy przed mężem i teściową.

      – A to coś nowego. Powiedz mi kto.

      – Żydzi – odparł Bastian.

      Franz parsknął z niedowierzaniem.

      – To nic śmiesznego, stary – powiedział z pewnością w głosie Bastian. – Wiesz, że śmierć Manfreda bardzo mnie zabolała. Wszystkiemu winny jest doktor Morgenstern.

      – Przecież to jedyny lekarz w miasteczku! – zaoponował Franz. – Wszyscy go znają i wszyscy do niego chodzą.

      – No właśnie. Wszyscy do niego chodzą i zależy mu tylko na pieniądzach. Skoro jest takim dobrym lekarzem, to dlaczego nie zdiagnozował odpowiednio wcześnie wady serca Manfreda, żeby rodzice mogli podjąć prawidłowe leczenie? Wiesz, że forsa nie grała dla nas roli. Mogliśmy go wysłać na leczenie choćby i do Szwajcarii. Ale ten Żyd nie powiadomił nas wcześniej. To on jest winny jego śmierci.

      – Przecież mówiłeś, że Manfred nigdy nie chorował na serce.

      – Skoro w Saksonii stwierdzili, że był jednak chory, to musiało tak być. Przecież nie mieliby powodu kłamać, prawda?

      Bastian wypowiedział ostatnie zdanie tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale Franz dostrzegł, że pod tymi wyjaśnieniami krył się dramat przyjaciela. On wiedział, że oficjalny powód śmierci brata był nieprawdziwy, i właśnie dlatego najusilniej pragnął znaleźć jakieś proste i niesprzeczne wyjaśnienie. Franz zrozumiał, że Żydzi są obiektem nienawiści równie dobrym jak każdy inny, byle tylko zrzucić z siebie przytłaczające poczucie winy. Bastian mógł teraz zdjąć z siebie i ze swojej rodziny odpowiedzialność za śmierć Manfreda. Franz wiedział także, że nie powinien wkraczać w intymność tej rodziny. To nie moja sprawa, pomyślał.

      – Skoro tak mówisz… – skwitował.

      – Powiem ci więcej – rzekł Bastian, widząc wahanie przyjaciela. – Ojciec twierdzi, że Żydzi rządzą światowymi finansami i zależy im tylko na pieniądzach. Morgenstern, ta stara świnia, jest tego najlepszym przykładem.

*

      Po zabawie Franz poczuł wyrzuty sumienia. Katolickie wychowanie, ale też własne oddanie Kościołowi skłoniły go do spowiedzi. Nie chciał żyć w poczuciu grzechu.

      W niedzielę przed mszą, do której miał służyć jako ministrant, poprosił proboszcza o spowiedź. Ksiądz znał Franza od lat i się zdziwił. Był człowiekiem surowym i stanowczo potępiał praktykę spowiedzi podczas mszy. Według niego należało się spowiadać w czasie do tego przewidzianym. Jednak, mimo wahania, postanowił ulec prośbie swego najlepszego ministranta.

      Franzowi serce nakazywało niezwłocznie oczyścić się z grzechu. Czuł, że tylko krata konfesjonału dzieli go od błogiego poczucia bożego przebaczenia. Wyznał wszystko, niczego nie zataił.

      – Synu – rzekł ksiądz – rzeczywiście bardzo zgrzeszyłeś! Oglądałeś haniebne zdjęcia dziewcząt, najwyraźniej zapominając, że to najprostsza droga do wzgardzenia szóstym przykazaniem i popadnięcia w grzech nieczystości. Równie ciężkie grzechy to picie kradzionego alkoholu i palenie papierosów! Nie ma znaczenia, że nie ty go ukradłeś. Piłeś go, a to jakbyś go ukradł. Poza tym ukradłeś papierosy matce. Będziesz w stanie łaski uświęcającej, dopiero gdy odprawisz pokutę. Z tego powodu nie możesz dziś służyć do mszy świętej.

      – Jaka będzie moja pokuta? – zapytał chłopiec.

      – Muszę być surowy. Przyznasz się do popełnionych grzechów przed rodzicami oraz przed dyrektorem szkoły. Musisz wskazać także wszystkich uczestniczących w tym niezwykłym zgorszeniu.

      – Błagam, proszę księdza! Nigdy nie przekroczyłem bożego prawa w żaden haniebny sposób. Nie boję się lania od ojca. Boję się napiętnowania przed