Э. Л. Джеймс

Pięćdziesiąt twarzy Greya


Скачать книгу

wrażenie, jakby mówiło to pańskie serce, a nie logika i fakty.

      Dostrzegam drgnięcie kącika jego ust. Wpatruje się we mnie bacznie.

      – Możliwe. Choć niektórzy powiedzieliby, że ja nie mam serca.

      – A czemu mieliby tak mówić?

      – Bo dobrze mnie znają. – Wykrzywia usta w cierpkim uśmiechu.

      – Czy pańscy przyjaciele powiedzieliby, że łatwo pana poznać? – I natychmiast żałuję tego pytania. Nie ma go na liście Kate.

      – Mocno bronię swojej prywatności, panno Steele. Rzadko udzielam wywiadów.

      – Dlaczego więc na ten się pan zgodził?

      – Ponieważ jestem dobroczyńcą waszej uczelni, no i prawdę powiedziawszy, panna Kavanagh nie pozwalała się zbyć. Bez końca wierciła dziurę w brzuchu moim ludziom z PR, a ja podziwiam tego rodzaju upór.

      Wiem, jak uparta potrafi być Kate. Dlatego właśnie siedzę tutaj i kulę się pod badawczym spojrzeniem Greya, gdy tymczasem powinnam zakuwać do egzaminów.

      – Inwestuje pan także w technologie rolnicze. Skąd pańskie zainteresowanie tą akurat branżą?

      – Nie da się jeść pieniędzy, panno Steele, a zbyt wielu ludzi na tej planecie jest niedożywionych.

      – Bardzo filantropijne podejście. Czy to właśnie jest pańską pasją? Nakarmienie biednych tego świata?

      Wzrusza niezobowiązująco ramionami.

      – To całkiem niezły biznes – stwierdza, choć mnie się wydaje, że nie mówi tego szczerze. Jaki to ma sens: karmienie biednych tego świata? Nie widzę w tym żadnych korzyści finansowych. Zerkam na kolejne pytanie, skonsternowana tym, co usłyszałam.

      – Ma pan swoją filozofię? A jeśli tak, to jaką?

      – Nie mam filozofii jako takiej. Może jedynie zasadę przewodnią, słowa Andrew Carnegiego: „Ten, kto posiądzie umiejętność władania własnym umysłem, może objąć w posiadanie wszystko inne, do czego ma słuszne prawo”. Z determinacją dążę do celu. Lubię kontrolę zarówno nad samym sobą, jak i nad tymi, którzy mnie otaczają.

      – A więc chce pan obejmować rzeczy w posiadanie. – Ależ z niego „kontroler”.

      – Chcę zasługiwać na to, aby je posiadać, ale owszem, tak to można ująć.

      – Mówi pan jak konsument pierwszej wody.

      – Bo nim jestem.

      Uśmiecha się, ale uśmiech nie dociera do oczu. Po raz kolejny nie pasuje to do kogoś, kto chce nakarmić świat, nie potrafię się więc oprzeć wrażeniu, że mówimy o czymś innym, tyle że nie mam pojęcia o czym. Przełykam ślinę. Panująca w gabinecie temperatura uległa podwyższeniu, a może tylko ja tak to odczuwam. Chciałabym mieć już ten wywiad za sobą. Chyba zgromadziłam dość materiału dla Kate, no nie? Zerkam na kolejne pytanie.

      – Został pan adoptowany. Jak dalece ukształtowało to pański charakter? – Och, to akurat pytanie osobiste. Patrzę na swego rozmówcę, mając nadzieję, że go nie uraziłam. Marszczy czoło.

      – Nie jestem w stanie tego określić.

      Zaintrygował mnie.

      – Ile miał pan lat w momencie adopcji?

      – To fakt powszechnie znany, panno Steele. – W jego głosie pobrzmiewa surowość. Ponownie oblewam się rumieńcem. Cholera. Gdybym wiedziała, że będę przeprowadzać ten wywiad, to oczywiste, że lepiej bym się przygotowała. Szybko zmieniam temat.

      – Dla pracy poświęca pan życie rodzinne.

      – To nie jest pytanie – rzuca krótko.

      – Przepraszam. – Czuję się jak zbesztane dziecko. Próbuję raz jeszcze. – Czy musi pan poświęcać dla pracy życie rodzinne?

      – Mam rodzinę. Mam brata i siostrę, i kochających rodziców. Nie interesuje mnie powiększanie tej rodziny.

      – Jest pan gejem, panie Grey?

      Wciąga głośno powietrze, a ja kulę się z zażenowaniem. Cholera. Jak mogłam nie zastosować czegoś w rodzaju filtra, tylko od razu głośno to przeczytać? Jak mam mu powiedzieć, że ja jedynie czytam pytania? Cholerna Kate i jej ciekawość!

      – Nie, Anastasio, nie jestem. – Unosi brwi, a w jego oczach pojawia się chłodny błysk. Nie wygląda na zadowolonego.

      – Bardzo przepraszam. To, eee… jest tu napisane. – Po raz pierwszy wypowiedział moje imię. Szybciej bije mi serce, a policzki znowu czerwienieją. Nerwowym gestem zatykam pasmo włosów za ucho.

      Grey przechyla głowę.

      – To nie są pani pytania?

      Krew odpływa mi z twarzy. O nie.

      – Eee… nie. Kate, panna Kavanagh, to ona je przygotowała.

      – Pracujecie razem w gazecie studenckiej? – Cholera jasna! Nie mam nic wspólnego z tą gazetą. To zajęcie dodatkowe Kate, nie moje. Twarz mi płonie.

      – Nie. To moja współlokatorka.

      W zamyśleniu gładzi się po brodzie, przyglądając mi się uważnie.

      – Zaoferowała się pani, że przeprowadzi ten wywiad? – pyta niebezpiecznie cichym głosem.

      Chwileczkę, kto ma komu zadawać pytania? Jego spojrzenie przewierca mnie na wylot, a ja zmuszona jestem powiedzieć prawdę.

      – Zostałam oddelegowana. Kate jest chora – mówię przepraszająco.

      – To wiele wyjaśnia.

      Rozlega się pukanie do drzwi i do gabinetu wsuwa głowę Blondynka Numer Dwa.

      – Panie Grey, przepraszam, że przeszkadzam, ale za dwie minuty ma pan kolejne spotkanie.

      – Jeszcze nie skończyliśmy, Andreo. Odwołaj, proszę, to spotkanie.

      Andrea waha się, wpatrując się w niego. Sprawia wrażenie zagubionej. Grey odwraca powoli głowę w jej stronę i unosi brwi. Kobieta oblewa się pąsowym rumieńcem. Uff, nie tylko ja tak mam.

      – Oczywiście, panie Grey – bąka, po czym zamyka za sobą drzwi.

      Mój rozmówca marszczy brwi, a następnie skupia uwagę z powrotem na mnie.

      – Na czym skończyliśmy, panno Steele?

      Och, a więc wracamy do „panny Steele”.

      – Ja naprawdę nie chcę w niczym panu przeszkadzać.

      – Chciałbym dowiedzieć się czegoś na pani temat. Dla wyrównania rachunków. – W jego szarych oczach błyszczy ciekawość. Kurde i jeszcze raz kurde. Po co mu to? Opiera łokcie na poręczach fotela, a palce krzyżuje na wysokości ust. Jego usta są bardzo… rozpraszające. Przełykam ślinę.

      – Niewiele tego jest – mówię, rumieniąc się po raz enty.

      – Co ma pani w planach po ukończeniu studiów?

      Wzruszam ramionami, zakłopotana jego zainteresowaniem. Jechać do Seattle z Kate, znaleźć pracę. Tak naprawdę nie wybiegam zbytnio myślami w przyszłość.

      – Jeszcze nie poczyniłam planów, panie Grey. Na razie muszę zdać egzaminy końcowe. – Do których powinnam się teraz przygotowywać, a nie siedzieć w tym okazałym, eleganckim, sterylnym gabinecie, kuląc się pod twoim badawczym spojrzeniem.

      – Mamy tutaj doskonały program dla stażystów – mówi cicho. Unoszę z zaskoczeniem brwi. Proponuje mi pracę?

      – Och. Będę to miała na uwadze – dukam skonfundowana. – Choć nie jestem pewna, czybym