pięć metrów sznurka z włókna naturalnego.
Drżącymi rękami szybko odmierzam pięć metrów, świadoma spoczywającego na mnie gorącego wzroku. Nie mam śmiałości na niego spojrzeć. Jezu, czy można czuć jeszcze większe zażenowanie? Z tylnej kieszeni dżinsów wyjmuję nóż tapicerski, przecinam sznurek i sprawnie go zwijam. Jakimś cudem zdołałam nie odciąć sobie przy tym palca.
– Była pani harcerką? – pyta, a jego kształtne, zmysłowe usta wygięte są w rozbawieniu.
Nie patrz na jego usta!
– Zorganizowane zajęcia grupowe to nie dla mnie, panie Grey.
Unosi brew.
– A co jest dla ciebie, Anastasio? – pyta miękko. Wraca jego tajemniczy uśmiech.
Wpatruję się w niego, nie będąc w stanie sklecić jednego zdania. Czuję się, jakbym stała na przesuwających się płytach tektonicznych. „Ana, weź się w końcu w garść” – błaga moja udręczona podświadomość.
– Książki – szepczę, gdy tymczasem podświadomość krzyczy: „Ty! Ty jesteś dla mnie!”. Natychmiast ją uciszam zażenowana tym, że moja psychika ma tak wygórowane ambicje.
– Jakiego rodzaju książki? – Przechyla głowę. Czemu go to interesuje?
– Och, no wie pan. Normalne. Klasyka. Głównie literatura brytyjska.
Pociera brodę długim palcem wskazującym i kciukiem, zastanawiając się nad moją odpowiedzią. A może jest po prostu mocno znudzony i próbuje to ukryć.
– Potrzebuje pan czegoś jeszcze? – Muszę koniecznie zmienić temat; te palce na brodzie są tak zniewalające.
– Nie wiem. A co pani proponuje?
Co proponuję? Nie wiem nawet, po co mu to wszystko.
– Majsterkowiczowi?
Kiwa głową, a jego szare oczy błyszczą szelmowsko. Rumienię się, a moje spojrzenie mknie ku jego dżinsom.
– Kombinezon – odpowiadam i od razu wiem, że nie mam już władzy nad tym, co wydostaje się z moich ust.
Po raz kolejny unosi z rozbawieniem brew.
– Chyba nie chce pan pobrudzić ubrania – wskazuję jego spodnie.
– Zawsze mogę je zdjąć. – Uśmiecha się znacząco.
Czuję, jak na moje policzki wracają rumieńce. Z barwy niewątpliwie przypominam manifest komunistyczny. Zamilknij. NATYCHMIAST zamilknij.
– Wezmę ten kombinezon. Boże broń, abym zniszczył ubranie – odpowiada Grey bez emocji.
– Czy coś jeszcze? – pytam piskliwie, podając mu kombinezon.
Ignoruje moje pytanie.
– Jak praca nad artykułem?
W końcu zadał mi normalne pytanie zamiast tych wszystkich podtekstów i niedomówień. Pytanie, na które potrafię udzielić odpowiedzi. Chwytam się go mocno oburącz, niczym tratwy ratunkowej, i decyduję się na szczerość.
– To nie ja go piszę, lecz Katherine. Panna Kavanagh. Moja współlokatorka. Świetnie jej idzie. Jest redaktorem naczelnym gazety i była załamana tym, że nie mogła sama przeprowadzić tego wywiadu. – Mam wrażenie, że udało mi się zaczerpnąć powietrza; nareszcie jakiś normalny temat. – Martwi się jedynie, że nie ma żadnych pańskich oryginalnych zdjęć.
Grey unosi brew.
– O jakiego rodzaju zdjęcia jej chodzi?
Okej. Nie wzięłam pod uwagę czegoś takiego. Kręcę głową, ponieważ rzeczywiście nie wiem.
– Cóż, jestem w okolicy. Może jutro… – urywa.
– Wziąłby pan udział w sesji zdjęciowej? – Głos mam znowu piskliwy. Kate będzie w siódmym niebie, jeśli jej to załatwię. „I możliwe, że jutro znowu się z nim spotkasz” – szepcze kusząco to mroczne miejsce u podstawy mego mózgu. Odsuwam od siebie tę myśl; ze wszystkich niemądrych, absurdalnych…
– Kate będzie zachwycona. O ile oczywiście znajdziemy fotografa. – Tak bardzo się cieszę, że uśmiecham się do niego szeroko. Jego usta rozchylają się, jakby gwałtownie wciągał powietrze. Mruga. Przez ułamek sekundy wygląda bezradnie i Ziemia porusza się delikatnie na swej osi, a płyty tektoniczne przesuwają się na nową pozycję.
O rety. Bezradne spojrzenie Christiana Greya.
– Da mi pani znać w kwestii jutra, dobrze? – Sięga do kieszeni i wyjmuje portfel. – To moja wizytówka. Jest tu numer mojej komórki. Proszę o telefon przed dziesiątą rano.
– Dobrze. – Uśmiecham się do niego promiennie. Kate oszaleje z radości.
– Ana!
Niedaleko nas zmaterializował się Paul. To najmłodszy brat pana Claytona. Słyszałam, że przyjechał z Princeton, ale nie spodziewałam się, że go dzisiaj zobaczę.
– Eee, przepraszam na chwilę, panie Grey.
Grey marszczy brwi, gdy odwracam się od niego.
Z Paulem od zawsze się kumplujemy i podczas tego dziwnego spotkania z bogatym, kosmicznie przystojnym i uwielbiającym sprawować kontrolę Greyem fajnie pogadać z kimś, kto jest normalny. Paul ściska mnie mocno na powitanie.
– Ana, witaj, tak miło cię widzieć! – wyrzuca z siebie.
– Cześć, Paul, co słychać? Przyjechałeś na urodziny brata?
– Aha. Dobrze wyglądasz, naprawdę świetnie.
Uśmiecha się szeroko i mierzy uważnym spojrzeniem. Następnie wypuszcza mnie z objęć, ale nadal trzyma za ramiona. Zakłopotana przestępuję z nogi na nogę. Fajnie spotkać się z Paulem, ale on zawsze zachowuje się nazbyt poufale.
Kiedy podnoszę wzrok na Christiana Greya, stwierdzam, że obserwuje nas niczym jastrząb, a usta ma zaciśnięte w obojętną linię. Z dziwacznego klienta zmienił się w kogoś innego – chłodnego i trzymającego dystans.
– Paul, mam właśnie klienta. Kogoś, kogo powinieneś poznać – mówię, próbując poradzić sobie z wrogością widoczną w oczach Greya. Ciągnę Paula za sobą i teraz mierzą się wzrokiem. Atmosfera staje się nagle lodowata. – Eee, Paul, to Christian Grey. Panie Grey, to Paul Clayton. Brat właściciela tego sklepu. – I z jakiegoś irracjonalnego powodu odczuwam potrzebę dodatkowych wyjaśnień. – Znam Paula, odkąd zaczęłam tutaj pracować, ale niezbyt często się widujemy. Przyjechał właśnie z Princeton, gdzie studiuje administrację – paplam. Przestań, natychmiast!
– Panie Clayton. – Christian wyciąga dłoń. Z jego twarzy nic się nie da wyczytać.
– Panie Grey. – Wymieniają uścisk. – Chwileczkę, chyba nie TEN Christian Grey? Ten od Grey Enterprises Holdings? – Opryskliwość Paula w ułamku sekundy zmienia się w podziw. Grey odpowiada mu grzecznym uśmiechem, ale jego oczy pozostają chłodne. – O kurczę. Mogę w czymś panu pomóc?
– Anastasia się wszystkim zajęła, panie Clayton. Jest bardzo pomocna. – Wyraz twarzy ma obojętny, ale jego słowa… można by odnieść wrażenie, że mówi coś zupełnie innego. Dziwne.
– Super – odpowiada Paul. – No to później pogadamy, Ana.
– Jasne. – Patrzę, jak odchodzi w stronę magazynu. – Coś jeszcze, panie Grey?
– Tylko te rzeczy – odpowiada szorstko.
Cholera… obraziłam go? Biorę głęboki oddech, odwracam się i idę do kasy. O co mu chodzi?
Wbijam