i jak to codziennie wpływa na jakość mojego życia i wydajność pracy. Dowiedziałem się, jak ważna jest miłość, a także miłość własna. Odkryłem potęgę wrażliwości. Nauczyłem się wybaczać. Poznałem, jak się objawia energia kobieca, a jak męska. Wszystko to zmieniło mnie, moje związki i – ma się rozumieć – całe moje życie.
Krótko mówiąc, stałem się mężczyzną.
To, co teraz przeczytasz, to zbiór cech behawioralnych, które pomogły mi w przemianie, wskazówki mówiące o tym, co robić, a czego unikać, by wkroczyć na drogę prowadzącą do prawdziwego mężczyzny. Nikt nie ma czasu zgłębiać poważnych teorii, które w codziennych sytuacjach nie mają sensu. Dlatego też każdą z tych cech podaję w pigułce, by można je było szybko przełknąć i łatwo strawić. Oparłem je na tysiącach sesji, które prowadziłem jako licencjonowany terapeuta zarówno z mężczyznami, jak i kobietami, badając wzorce zachowań w związkach. Ale co ważniejsze, wynikają one z doświadczeń w podróży, podczas której przekroczyłem tę olbrzymią przepaść dzielącą chłopca od mężczyzny. Stoczyłem walkę z własnymi demonami i wróciłem do wioski, by podzielić się moimi odkryciami.
Nadal zmagam się z wieloma opisanymi tutaj radami. Bycie mężczyzną nie polega na doskonałości ani na tym, że się jest osobą kompletną. To proces, podróż. Ale kiedy w nią wyruszysz, przekonasz się, że są to cechy fundamentalne, określające twój charakter i szanse na dokonanie większych rzeczy. A na ile są ważne… jedni się ze mną zgodzą, inni nie. Bo są tu rady lżejszego kalibru, ale też niezwykle istotne. Uważam jednak, że wszystkie przyczyniają się do tego, by nasze związki były zdrowsze w każdym sensie – zwłaszcza relacje z samym sobą – i że dzięki nim każdy stanie się lepszym mężczyzną.
EGO
Witam w części pierwszej. Nie zaczynamy od twojego popieprzonego życia erotycznego ani frustrujących randek, od pokręconych przyjaźni ani od opony na brzuchu, której nie możesz się pozbyć. Nie zaczynamy od twoich rodziców, którzy nadzorują cię, bo mają nad tobą władzę, mimo że nie chcesz się do tego przyznać, ani od wspólników zarządzających waszym interesem, który choć mikry, ma uczynić z was miliarderów. Zaczynamy od twojego ego. Dlaczego? Dlatego że każda podróż zaczyna się od twojej osobowości i na niej się kończy.
Ego odnosi się do mechanizmów natury społecznej, psychologicznej, neurologicznej oraz molekularnej – pakietu wyobrażeń, nieśmiertelnej duszy, która przekracza ramy materialnego ciała. W zasadzie jest to abstrakcyjne pojęcie z zakresu psychologii, które obecnie, w poczuciu ogólnego dobrobytu, naszpikowano wymówkami. Tak, sednem tego, kim jesteś, są twój rdzeń, twoja dusza, twój duch; ważne, żeby je kochać i karmić. To jednak nie wszystko. Ego jest eleganckim słowem w odpowiedzi na pytanie „Kim jesteś?”. Odpowiedzi zaś udziela się przez działanie.
Mężczyźni są wrażliwi. Mężczyźni są świadomi swoich myśli i czynów. Mężczyźni nie reagują bezmyślnie, tylko świadomie. Mężczyźni zdają sobie sprawę, że wolność nie jest przeciwieństwem odpowiedzialności. Mężczyźni są skromni. Mężczyźni nie znęcają się, nie biadolą, nie osądzają. Mężczyźni są pełni współczucia. Mężczyźni są uprzejmi. Mężczyźni sami tworzą własne szczęście.
# 1
Nie chowaj się w skorupie
Pamiętam, jak po raz pierwszy przekonałem się, że mężczyźni potrafią być wrażliwi.
Byłem wówczas żonaty. Teść odwoził mnie i moją ówczesną żonę, a swoją córkę, na lotnisko. W ciężarówce żona opowiadała, jak ciężko było jej w liceum. Wysłuchawszy tej historii, teść się rozpłakał. Nie miał pojęcia, że inne dzieciaki się nad nią znęcały. Sądził, że córka ma z liceum same wspaniałe wspomnienia. Pamiętam łzy spływające mu po policzkach, pamiętam ból i empatię w jego oczach. A co ważniejsze, zrozumiał, co czuła wówczas moja żona.
Bo nie zawsze był taki. Wychowywał ją żelazną ręką i nigdy nie okazywał uczuć. Dopiero kiedy się rozwiódł, otworzył się i zaczął ujawniać swoje emocje. Pamiętam, że obserwowałem tę scenę niczym fragmenty filmu familijnego o stosunkach ojców z córkami i myślałem sobie: „Kurde, on się nie boi otworzyć, nie tylko przed córką, ale i przede mną”. A zaledwie kilka godzin wcześniej razem dźwigaliśmy sztangi na siłowni, rozmawiając o motocyklach.
A teraz, jadąc z nami samochodem, szlochał, bo poczuł ból, jaki czuła w szkole jego córka. Przeprosił ją, że nie było go przy niej, kiedy chodziła do liceum. Że nie miała w nim oparcia. A potem wybuchł płaczem. Ja również się rozpłakałem. Jadąc na lotnisko, obaj wylewaliśmy potok łez. I właśnie wtedy gruntownie zmieniłem pogląd na to, co przystoi prawdziwemu mężczyźnie.
Słowo „wrażliwy” ma w sobie coś, co odpycha mężczyzn. A mimo to większość z nas gotowa jest przyznać, że wrażliwość ma swoje dobre strony, że często prowadzi nas do sukcesu i dodaje siły. Czym innym jest jednak zgadzanie się z naukowo udowodnioną potęgą wrażliwości, kiedy słuchamy wykładów i oglądamy prezentacje specjalistów w tej dziedzinie, a czym innym realizacja tej idei w praktyce. Trzymamy wrażliwość na dystans. Przytakujemy mówcy. Zgadzamy się z nim. Ale nie wprowadzamy jego słów w czyn. Nie wdrażamy ich w naszym życiu. Chowamy się w skorupie.
Słownik definiuje „wrażliwy” jako „mający małą odporność, podatny na urażenie czy zranienie uczuć”. I właśnie tak postrzega to większość mężczyzn. Dlatego odwlekamy sprawy albo się kryjemy. Nie obnosimy się z wrażliwością, staramy się pokazać z innej strony: samodzielnie dokonując napraw domowych, płacąc na czas rachunki albo udając „najmądrzejszego w całej wsi”.
To uwarunkowanie jest głęboko zakorzenione. Dostajemy je w spadku od ojców i dziadków, którzy pokazywali, że uczucia należy trzymać dla siebie, oraz wynosimy je z szatni i akademików, gdzie uczono nas, żeby nigdy się nie „mazgaić”.
Wkraczając w dorosłość, mamy coraz więcej powodów do ukrywania swojej prawdziwej natury. Dostajemy od życia w kość. Nasze serca twardnieją. Rozmowy o uczuciach to babska sprawa. A my jesteśmy facetami.
Wrażliwość nie sprowadza się jednak tylko do mówienia o uczuciach. Jej istotą jest pokazywanie, jakim się jest naprawdę. Większość z nas się nie odsłania, dopóki nie musi. Dzieje się tak dopiero w sytuacji zagrożenia, kiedy coś nam się rozpada – związek, małżeństwo, przyjaźń, a w końcu gdy rozpadamy się sami. Kiedy stajemy w takiej sytuacji, że nie mamy się do kogo zwrócić. Ale wcześniej wszystko tłumimy w sobie. Radzimy sobie z całym tym szajsem w niezdrowy sposób. Uciekamy w używki, w pracoholizm. Bywa że zdradzamy, kłamiemy, stajemy się agresywni albo przeciwnie, robimy z siebie popychadła.
Co jednak ważniejsze, kto nie pokazuje swojej prawdziwej natury, kto nie daje upustu swoim uczuciom, ten sam się marginalizuje. Wmawia sobie, że jest zerem. Staje się niewidzialny.
Wcielanie wrażliwości w życie nie polega na robieniu czegoś dla innych. Na wyświadczaniu przysług. Na poddawaniu się. Chodzi o stworzenie żyznej gleby umożliwiającej nasz rozwój i wzrost. Na zwiększaniu naszego potencjału. Nadawaniu sobie należytej rangi. Na rozwijaniu lepszego, silniejszego „ja”. Fundamentem wszystkiego jest prawda. Bez niej niczego nie da się zbudować.
W ciągu ostatniej dekady, podczas tysięcy sesji z parami, nauczyłem się, iż kobiety najczęściej narzekają na to, że ich partnerom brak wrażliwości, że nie potrafią się dogadywać, nie otwierają się i nie okazują uczuć. Proszę, żebyś się nad tym zastanowił. Czy gdybym porozmawiał z twoją żoną, partnerką, dziewczyną, koleżanką albo kochanką, powiedziałaby