Czy otwieram się przed innymi?”. Nie tylko wobec partnera. Wobec wszelkich związanych z tobą osób. Przyjaciół. Kolegów z pracy. Pracowników. Pracodawców. Szefa. Dzieci. Rodziców. Rodziny. A jeśli nie, to dlaczego? Czy nadal trwasz przy dawnych poglądach na to, jaki powinien być prawdziwy mężczyzna? Jeśli tak, to może czas zmienić podejście? Bo prawda jest taka: dopóki nie zaczniesz okazywać wrażliwości, nigdy nie osiągniesz pełnego potencjału jako ojciec, brat, partner, mąż, przyjaciel, syn, nauczyciel, przedsiębiorca, a także – jako człowiek.
# 2
Nie rozstawaj się z lustrem
Przez większą część życia lustro służyło mi wyłącznie do poprawiania włosów. Uważałem, że samoświadomość jest powierzchowna.
Kiedy się żeniłem, sądziłem, że znam siebie od podszewki. Często wyrażałem swoje uczucia, znacznie częściej niż przeciętny facet. Byłem czuły i troskliwy, za co mnie zresztą chwalono. W gronie przyjaciół byłem tym, do kogo inni zwracali się po radę. Doskonale zdawałem sobie sprawę ze swoich mocnych i słabych stron. Nie byłem szczególnie wykształcony, ale twórczy. Nie byłem zorganizowany, za to płodny. Znałem siebie. Ale taka samoświadomość jest tylko powierzchowna.
Poza tym pomiatałem ludźmi, wymagałem, żeby mnie rozumieli, choć sam ani trochę nie starałem się zrozumieć innych, stale kierowałem się logiką i dopatrywałem się wad u wszystkich, tylko nie u siebie. A to dlatego, że nigdy nie zaglądałem do swojego wnętrza. Tymczasem samoświadomość polega właśnie na przyglądaniu się sobie i rozumieniu, w jakim stopniu nasze myśli, czyny oraz energia wpływają na innych. I nie może to być jednorazowa akcja, tylko ciągły proces. Nie chodzi jedynie o poznanie siebie. Sęk w tym, w jaki sposób korzystamy z tej wiedzy. To właśnie jest samoświadomość.
W końcu, po wielu nieudanych związkach, zdałem sobie sprawę, że to ja, przynajmniej częściowo, ponoszę winę za ich rozpad. Otworzyło to przede mną całkiem nowy świat, taki, z którym trudno się zmierzyć. Było to dla mnie odkrycie. Dotychczas żyłem w bańce, nieświadomy szkód, jakie wyrządzam. Nie tylko innym, ale i sobie.
O ile wrażliwość jest glebą, o tyle samoświadomość to nasiona, które w niej sadzimy, a one pozwolą nam się rozwijać. Wszystko zaczyna się od samoświadomości. Każdy z nas posiada kamuflaż, skorupę wytworzoną przez społeczeństwo, reklamę, rodziców oraz zapisaną w genach, i w ramach obrony kryjemy się za tą fasadą. Tworzymy swój wizerunek na użytek świata, co często zmusza nas do szukania aprobaty i potwierdzania naszej wartości, zamiast do przyglądania się sobie, analizowania naszych myśli, zachowań oraz tego, jak wpływamy na innych.
Budowanie samoświadomości wymaga zdolności metapoznawczych, a więc musisz sprawować kontrolę nad swoim procesem poznawczym, myśleć o własnym myśleniu, wiedzieć o tym, co wiesz, zdawać sobie sprawę z tego, czego jesteś świadomy, badać swoje okablowanie i świadomie starać się je zmienić. Ta wyższa forma myślenia odróżnia dzieci od dorosłych, chłopców od mężczyzn.
Nierozstawanie się z lustrem wymaga codziennej samokontroli. Rozwój i prawda nie są celami twojej podróży. To stany, do których musisz dojść, by rozwój i prawda mogły zaistnieć. A jedynym sposobem wejścia w te stany jest bezustanne analizowanie własnego ja. Tak długo, aż wejdzie ci to w krew.
Jak nie rozstawać się z lustrem
Oto moje trzy najważniejsze rady dotyczące tego, jak nie rozstawać się z lustrem, czyli zwiększyć swoją samoświadomość:
1. Medytuj.
Będę z tobą szczery – podobnie jak wieloma ludźmi, mną także targają wątpliwości na temat medytacji. Ale tylko takiej, która polega na siedzeniu po turecku z uniesionymi rękami i zamkniętymi oczami, i słuchaniu nagrania z apki w telefonie. Tymczasem medytacja przybiera różne formy. Jest to codzienna praktyka wyłączania myśli poprzez skupianie się na oddychaniu i na tym, co odbieramy dzięki naszym zmysłom. A to dlatego, że większość myśli rozprasza nas, odrywa od rzeczywistości i zamyka w kapsule czasu. Żyjemy w przeszłości albo przyszłości i stajemy się chodzącymi odruchami. Sposób, w jaki medytujesz (czyli praktykujesz wyłączanie myślenia), zależy od ciebie. Ja medytuję, jeżdżąc motocyklem. Medytuję na spacerach. Medytuję, ćwicząc na siłowni. Chodzi o to, żeby to robić, robić to jak najczęściej.
2. Bądź przewidujący.
Codzienne kontakty z innymi dostarczają nam wkurzających przeżyć. Ludzie wyzwalają w nas reakcje zależne od naszej biografii i okablowania. Dynamika relacji wzbudza w nas uczucia, takie jak gniew, opór czy lękliwość. Ludzie przypominają nam innych – tych, którzy nas skrzywdzili, kochali czy wychowywali. Praktykowanie samoświadomości oznacza przewidywanie tego, co się stanie, kiedy wejdziemy z tymi ludźmi w relacje – przyglądanie się temu obiektywnie, z lotu ptaka. A następnie oddzielanie tego, co ich, od tego, co nasze.
3. Nie zwalaj swoich spraw na innych (patrz rozdział 37).
Obowiązkowość polega na konkretnych czynach. Na powstrzymywaniu się od krytyki. Przejawianiu współczucia. Przebaczaniu. Ale w każdej sytuacji należy podchodzić do niej rozważnie, a nie reagować bez zastanowienia. Nie możesz być w gorącej wodzie kąpany. To wymaga namysłu, refleksji, uświadomienia sobie, w jaki sposób twoja energia i twoje działania wpływają na innych, i przyjęcia odpowiedzialności za to, co robisz.
Dystansuj się od swoich myśli, by nie wcielać w życie zniekształceń poznawczych, tylko przewidywać skutki (własne uczucia) wejścia w relacje z ludźmi wywołującymi u ciebie silne reakcje bądź sprzeciw. Chodzi o to, by nie zwalać swoich spraw na innych i by przyjmować odpowiedzialność, reagując w sposób odpowiedzialny. Nie jednorazowo, tylko co-dzien-nie. Na tym właśnie polega samoświadomość. Rzecz jasna, miewasz lepsze i gorsze dni. Ale decydując się na praktykowanie samoświadomości, ani na chwilę nie rozstawaj się z lustrem.
Jeżeli nie będziesz stale przeglądał się w lustrze, nigdy nie stworzysz niczego realnego. Staniesz się pustą skorupą. Ale gdy już zaczniesz przyglądać się sobie, będziesz ciekaw samego siebie, tego, co i jak myślisz, oraz z czego to wynika. Świadome analizowanie, w jaki sposób twoje myśli i czyny wpływają nie tylko na twoje życie, ale i na życie innych, jest tym, co wywinduje twoją pozycję. Każdy facet potrafi wyrzeźbić sobie kaloryfer na brzuchu. Każdy potrafi zbić majątek. Ale prawdziwymi przywódcami są tylko ci, którzy nigdy nie rozstają się z lustrem.
# 3
Odpowiedzialność stawiaj ponad wolność
Dziś rano ćwiczyłem z moim przyjacielem Justinem. On ma dwie córki, a poza tym uwielbia siłownię. Twierdzi, że choćby nie wiem jak upodlił się w nocy i w ogóle nie spał, i bez względu na to, jak życie dało mu w kość, nigdy nie opuszcza codziennych ćwiczeń. Dla niego siłownia uosabia wolność, stanowi odskocznię od odpowiedzialności. Zawsze znajduje na nią czas.
Jakiś czas temu, gdy wykonaliśmy nie więcej niż jedną czwartą jego ulubionych ćwiczeń, nagle oznajmił, że musi wyjść. Zaskoczony spytałem, dokąd się wybiera. A on mi na to, że musi odebrać córkę. Ale nie biadolił, żadnego „cholera by wzięła, muszę spadać”. Powiedział to rzeczowo. Dokonał wyboru. Podjął taką, a nie inną decyzję. Klamka zapadła, nie było odwrotu.
Powie ktoś, że to tylko ćwiczenia, ale gdybyście znali Justina tak jak ja, wiedzielibyście, że dla niego siłownia była wszystkim. A mimo to wybrał odpowiedzialność, postawił ją ponad wolność. Nie wahał się ani przez chwilę. Mógł zadzwonić do żony, mógł zapłacić opiekunce za nadgodziny. On jednak miał zakodowane w głowie, że odbieranie córki to jego obowiązek. Dla niego