Ewa Kassala

Królowa Saby


Скачать книгу

nie zostawić śladów. Żadnych!

      – Stanie się zgodnie z twoją wolą, panie. – Mężczyzna nisko się ukłonił. – Nie powinno być problemu, przecież to jeszcze dziecko!

      – Oby!

      Książę Set odprawił skrytobójcę, który od dawna był na jego usługach. Nie chciał, żeby ktokolwiek widział ich razem. Dlatego nie wezwał go do pałacu, ale kazał mu się stawić w swojej siedzibie nad brzegiem morza, w której mało kto bywał. Miał tam dom zbudowany na palach, wśród bujnej roślinności. Lubił tam spotykać się z innymi książętami, organizować narady albo przebywać w samotności. Zabierał tam często ukochanego syna. Tak było i tym razem.

      Gdy człowiek z blizną wyszedł, Set wezwał Dena.

      – Masz dopiero osiem lat, całe życie przed tobą – powiedział, każąc mu usiąść naprzeciwko siebie. – Ale jesteś mądrym chłopcem, więc powiem ci coś, czego nikt poza tobą i mną nie może wiedzieć. Jesteś na to gotowy?

      – Tak, ojcze. – Malec skinął głową.

      Był inteligentny i twardy. Miał charakter ojca. Od najmłodszych lat dążył do postawienia na swoim w każdej sprawie i był przekonany, że jest lepszy i mądrzejszy od wszystkich wokół, co według niego oznaczało, że należy mu się od życia wszystko, co najlepsze. Tego nauczył go ojciec.

      Matka była w jego życiu niemal nieobecna. Z chwilą, gdy urodziła chłopca i kapłanki orzekły, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci, Set co prawda nie odesłał jej do jej rodzinnego domu, ale prawie nie utrzymywał z nią żadnych stosunków. Dał jej do dyspozycji najbardziej oddaloną od jego komnat część pałacu i ograniczył możliwość kontaktu z Denem.

      Set ujął syna za przegub ręki.

      – Wierzę ci, ale niech dodatkowo połączy nas przysięga krwi! – powiedział, wyciągając zza pasa wielki nóż.

      Denowi powiększyły się oczy, bo nie wiedział, czego może się spodziewać. Ojciec był nieobliczalny i okrutny. Nie raz widział go jak własnoręcznie zabijał niepokornych poddanych lub żołnierzy, którzy ośmielali się nie zgadzać z jego zdaniem. Bał się, jednak nawet nie drgnął.

      „Moja krew”, pomyślał z dumą Set i naciął sobie skórę przy nadgarstku.

      To samo uczynił synowi.

      – Ty i ja to jedno. W twoich i moich żyłach płynie krew naszych przodków, wielkich wojowników. Od teraz łączy nas nie tylko krew, wspólna tajemnica i dążenie do zdobycia tronu Saby.

      Przyłożył krwawiącą rękę do rany syna.

      – Naszym celem jest władza. Wiedz, że wszystko co robię, jest po to, żebyś pewnego dnia został moim następcą. Chcę, żebyśmy panowali nie tylko w Aksum, ale w całym królestwie. Będziemy królami całej Saby! Wszystko co robię, ma do tego doprowadzić. Almakah nam pomoże!

      Izrael. Jerozolima

      – Usiądźmy, proszę – zaproponowała królowa, wracając na sofę. – Opowiem ci pozostałą część historii mojego związku z twoim ojcem. Chcę, żebyś wreszcie poznał ją ode mnie.

      Batszeba wznowiła opowieść.

      – Tamtą niezwykłą noc spędziłam w królewskiej sypialni. Kolejne również. Patrzyliśmy w gwiazdy, rozmawialiśmy, byliśmy ze sobą tak blisko, jak tylko może być kobieta z mężczyzną. Rankami wracałam do domu i odsypiałam zmęczenie. Mógłbyś pomyśleć, że to był dla mnie trudny czas? Wstyd mi, ale nie. A przynajmniej nie mogę powiedzieć, żebym wtedy tak myślała. Byłam tak zafascynowana tym, co się działo, że zapomniałam o całym świecie. Liczył się tylko Dawid. Kochałam go ponad wszystko. I byłam pewna, że to Bóg mnie do niego skierował. Przecież nic nie dzieje się bez jego przyzwolenia, prawda?

      Salomon przytaknął.

      – Wkrótce okazało się, że jestem brzemienna. Ta wiadomość bardzo ucieszyła Dawida. Wziął mnie na ręce i tańczył. Cały czas śpiewał. Był szczęśliwy. Oboje byliśmy.

      I kiedy mój cały świat wirował z radości, nagle przyszło otrzeźwienie. Uświadomiłam sobie, że przecież należę do innego. Moim mężem jest Uriasz. To jemu przysięgałam przed Bogiem. I złamałam przyrzeczenie. Co więcej, byłam nie tylko wiarołomną żoną, ale zdradziłam mężczyznę, który był w boju. Jak wiesz, zwyczaj nakazuje, że walczący żołnierze na czas wojny nie zaznają rozkoszy z żadną z kobiet, oddając całą swoją siłę na rzecz zwycięstwa. W tym czasie powinnością i obowiązkiem ich żon jest pozostać im wiernymi. Nie powinny błądzić nie tylko uczynkiem, ale nawet wzrokiem czy choćby myślą! A ja? Złamałam prawo, które w swej dobroci i mądrości dał nam Najwyższy. O, niegodna! Powiedziałam o moich niepokojach Dawidowi.

      Zamilkła i nie podejmowała opowieści przez dłuższą chwilę. Wreszcie znów się odezwała. Jej głos był teraz znacznie cichszy.

      – Dawid rozkazał mi udać się do domu i czekać. Uczyniłam zgodnie z jego życzeniem. Bałam się, co będzie dalej, jednak wierzyłam, że Bóg jest z nami, bo widział naszą wielką miłość. A przecież to ona jest w życiu najważniejsza, prawda? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, ciągnęła. – Król wezwał Uriasza do Jerozolimy. Mój mąż dowiedział się o wszystkim, zanim dotarł do pałacu. Ludzie donieśli mu, co działo się pod jego nieobecność. Nasze miasto jest jak malutka wioska: wszyscy wszystko wiedzą.

      Znów zawiesiła głos. Było widać, że mocno przeżywa tamte zdarzenia.

      – Rozumiałam ból i oburzenie Uriasza, równocześnie modliłam się nieustannie, by Bóg wybaczył i mnie, i Dawidowi nasze grzechy. – Załamała ręce. – To było straszne, ale król chciał, by Uriasz myślał, że wezwał go, by wypytać, co dzieje się na wojnie. Jednak on od razu odkrył, że Dawidowi chodzi o to, by wszedł do domu i położył się ze mną w łożu. Wtedy dziecko, które przyszłoby na świat, miałoby ojca. Nie podobało mi się zachowanie króla, wolałabym, żeby wybrał inną drogę rozwiązania tej sprawy, ale byłam wtedy bardzo młoda, nie potrafiłam walczyć o swoje, nawet nie wiedziałam, że tak mogę. Żyłam, jakby to, co się działo, nie dotyczyło mnie, tylko kogoś innego.

      Salomon siedział ze spuszczonym wzrokiem. Nie odzywał się. Słuchał.

      – Dawid rozkazał Uriaszowi nocować w domu. Jednak on był honorowy, nie mógł znieść zniewagi. Czując respekt przed królem, nie powiedział mu, że wie, co się wydarzyło, tylko rzekł: „Arka, cały Izrael i Juda mieszkają pod namiotami, mój pan Joab i jego słudzy obozują w szczerym polu, a ja miałbym wrócić do domu, żeby tam jeść i pić, i spać z moją żoną? Na Boga, czegoś podobnego nie mogę uczynić”4. Pokłonił się i wyszedł. Jednak tak jak sobie zaplanował, nie przekroczył progu domostwa. Złożył broń przed wejściem, ułożył się na derce i tak spędził noc. Nie poszłam do niego. Nie miałam odwagi.

      Salomon wyobrażał sobie ból, rozpacz i upokorzenie tamtego mężczyzny. Jednocześnie wiedział, że gdyby sprawy potoczyły się inaczej, nie siedziałby teraz z matką na tarasie królewskiego pałacu, bo najprawdopodobniej w ogóle nie dostałby od Boga szansy na zaistnienie. „Czy więc rzeczywiście wszystko, co się wydarza jest gdzieś wcześniej zapisane? Czy na to, co nas dotyczy, nie mamy tak naprawdę wpływu? Czy to od Boga, czy od nas samych zależy, jaką ścieżką podążymy?”, tak myślał, patrząc na dłonie subtelnie gestykulującej matki.

      – Nie spałam. Modliłam się i płakałam. Na co liczyłam? Że wejdzie do domu, spędzi ze mną noc i wszystko się ułoży? Że urodzę dziecko króla, a mąż