uśmiechem opuszczam gabinet. Moja podświadomość kręci głową i sznuruje usta. „Nie powiedziałaś mu, że bierzesz skuter” – beszta mnie tym swoim śpiewnym głosem. Ignoruję ją. Co za megiera.
Taylor czeka pod drzwiami.
– Na górze wszystko uzgodnione. Możemy płynąć? – Uśmiecham się, starając się, aby w moim głosie nie słychać było sarkazmu.
Taylor nie kryje uśmiechu pełnego podziwu.
– Pani przodem, pani Grey.
Taylor cierpliwie zaznajamia mnie ze wszystkimi kontrolkami i przyciskami przy kierownicy skutera. Jego spokój i łagodność sprawiają, że dobry z niego nauczyciel. Znajdujemy się na motorówce podskakującej lekko na spokojnej wodzie w porcie obok Fair Lady. Towarzyszy nam Gaston, ze spojrzeniem ukrytym za ciemnymi szkłami okularów, a za sterami motorówki siedzi mężczyzna z załogi jachtu. Jezu, troje ludzi, tylko dlatego że chcę się wybrać na zakupy. To niedorzeczne.
Zapinam kapok i obdarzam Taylora promiennym uśmiechem. Wyciąga rękę, aby mi pomóc wsiąść na skuter.
– Proszę zawiązać pasek z kluczykiem wokół nadgarstka, pani Grey. Jeśli pani spadnie, silnik automatycznie zgaśnie – wyjaśnia.
– Okej.
– Gotowa?
Kiwam entuzjastycznie głową.
– Proszę przekręcić kluczyk, kiedy znajdzie się pani jakieś półtora metra od nas. Popłyniemy za panią.
– Okej.
Odpycha skuter od motorówki, a kiedy unosi w górę kciuk, przekręcam kluczyk i silnik budzi się do życia.
– Okej, pani Grey, dalej to łatwizna! – woła Taylor.
Dodaję gazu. Skuter wyskakuje do przodu, po czym gaśnie silnik. Do diaska! Jak Christian to robi, że wszystko wydaje się takie proste? Próbuję jeszcze raz, i jeszcze, i silnik znowu gaśnie. Kuźwa.
– Gaz trzeba dodawać powoli, pani Grey! – woła Taylor.
– Jasne, jasne – mamroczę pod nosem.
Próbuję raz jeszcze, bardzo powoli naciskając, i skuter rusza do przodu – ale tym razem silnik nie gaśnie. Tak! Płynie dalej. Ha! I płynie! Mam ochotę krzyczeć i piszczeć z podniecenia, opanowuję się jednak. Oddalam się powoli od jachtu i wpływam do głównego portu. Za sobą słyszę gardłowy ryk motorówki. Kiedy dodaję gazu, skuter wystrzeliwuje do przodu, prześlizgując się po wodzie. Z ciepłą bryzą we włosach i rozpryskującą się wokół mnie wodą czuję się wolna. Ale odjazd! Nic dziwnego, że Christian nigdy nie daje mi prowadzić.
Zamiast kierować się w stronę brzegu i przedwcześnie kończyć zabawę, skręcam, aby zrobić kółko wokół naszego okazałego jachtu. Wow, to jest naprawdę fajne. Ignoruję Taylora i resztę ekipy i po raz drugi okrążam Fair Lady. Gdy kończę to robić, na pokładzie dostrzegam Christiana. Chyba przygląda mi się zdumiony, choć trudno mi to dostrzec z takiej odległości. Odważnie unoszę jedną rękę i macham do niego entuzjastycznie. Wygląda jak wyciosany z kamienia, w końcu jednak unosi rękę i wykonuje coś na kształt machnięcia. Nie widzę jego miny, ale coś mi mówi, że wcale tego nie chcę, kieruję się więc w stronę mariny, prześlizgując się po błękitnej powierzchni Morza Śródziemnego, skrzącej się w popołudniowym słońcu.
Przy nabrzeżu czekam i pozwalam, by pierwszy do brzegu dobił Taylor. Minę ma ponurą i serce mi zamiera. Za to Gaston sprawia wrażenie lekko rozbawionego. Zastanawiam się, czy wydarzyło się coś, co ochłodziło relacje galijsko-amerykańskie i podejrzewam, że chodzi o mnie. Gaston wyskakuje z motorówki i zawiązuje cumy, Taylor zaś pokazuje mi, abym podpłynęła obok. Bardzo powoli manewruję skuterem, by znalazł się przy burcie motorówki. Spojrzenie Taylora nieco łagodnieje.
– Proszę po prostu wyjąć kluczyk, pani Grey – mówi spokojnie, łapiąc za kierownicę. Wyciąga rękę, aby mi pomóc przesiąść się do motorówki. Zwinnie zeskakuję ze skutera mile zaskoczona tym, że się przy tym nie wywracam.
– Pani Grey – mówi nerwowo Taylor, a jego policzki robią się różowe. – Pan Grey nie jest zbyt zadowolony z tego, że wsiadła pani na skuter. – Przestępuje z zakłopotaniem z nogi na nogę. Dociera do mnie, że zadzwonił do niego wzburzony Christian.
Och, mój ty biedny, patologicznie nadopiekuńczy mężu, co ja mam z tobą począć?
Uśmiecham się pogodnie do Taylora.
– Rozumiem. Cóż, pana Greya tu nie ma, a skoro nie jest zbyt zadowolony, na pewno sam mi o tym powie, kiedy wrócimy na jacht.
Taylor wzdryga się.
– Dobrze, pani Grey – mówi cicho, podając mi torebkę.
Gdy wysiadam z motorówki, na jego twarzy dostrzegam cień niechętnego uśmiechu i sama także mam ochotę się uśmiechnąć. Nie mogę uwierzyć, jak wielką mam słabość do Taylora, ale nie lubię, gdy mnie strofuje – nie jest w końcu moim ojcem ani mężem.
Wzdycham. Christian jest zły – a w tej akurat chwili ma na głowie wystarczająco dużo zmartwień. Co ja sobie myślałam? Gdy stoję na nabrzeżu i czekam, aż Taylor wysiądzie z motorówki, wyczuwam wibrującego w torebce BlackBerry. Your Love Is King Sade to melodyjka zastrzeżona dla Christiana.
– Cześć – mówię cicho.
– Cześć – odpowiada.
– Wrócę na jacht w motorówce. Nie złość się.
Chyba go tym zaskoczyłam.
– Ale fajnie było, wiesz? – szepczę.
Wzdycha.
– Cóż, jakżebym śmiał kłaść kres twojej zabawie. Po prostu bądź ostrożna. Proszę.
O kurczę! Pozwolenie na zabawę!
– Dobrze. Chcesz czegoś z miasta?
– Tylko ciebie, w jednym kawałku.
– Zrobię, co w mojej mocy, by tak się stało, panie Grey.
– Miło mi to słyszeć, pani Grey.
– Naszym celem jest sprawianie przyjemności – odpowiadam, chichocząc.
Słyszę w jego głosie uśmiech.
– Mam drugi telefon. Na razie, mała.
– Na razie, Christianie.
Rozłącza się. Kryzys skuterowy chyba został zażegnany. Samochód już czeka i Taylor otwiera przede mną drzwi. Wsiadając, mrugam do niego, a on kręci z rozbawieniem głową.
W samochodzie wystukuję szybki mejl.
Nadawca: Anastasia Grey
Temat: Dziękuję Ci
Data: 17 sierpnia 2011, 16:55
Adresat: Christian Grey
Za to, że nie zachowałeś się jak zrzęda.
Twoja kochająca żona
xxx
Nadawca: Christian Grey
Temat: Próbuję zachować spokój
Data: 17 sierpnia 2011, 16:59
Adresat: Anastasia Grey
Proszę