Maxime Chattam

Neverland


Скачать книгу

będzie zostać nocą w murach pałacu. Chociaż był maesterem, nie miał ochoty spotkać się z tymi potworami w ciemnych, krętych uliczkach.

      Tak będzie roztropniej.

      Szambelan zajmie się tym o świcie.

      W tym momencie poczuł uścisk w sercu na myśl o śmierci dziewczyny.

      Sam wolałby jutro wkłuć jej igły w żyły. Chciałby patrzeć, jak krew płynie do alembików i ulega stopniowej destylacji, żeby zamienić się w Eliksir.

      Pocałowałby ją w czoło w podzięce. I patrzyłby, jak powoli umiera.

      Szkoda. Ale przynajmniej wypije jej soki. Nektar ze świetlnej dziewczyny.

      16

      Kulki, judasz i ryzyko

      Amber nadal drżała.

      Przeszywające nocne wycie ciągle brzmiało jej w uszach. Jakiż nieszczęśnik spotkał na swej drodze Dręczycieli?

      Dziewczyna uniosła się na łokciach i przesunęła, żeby siedząc w łóżku, oprzeć się o ścianę.

      Nogi leżały przed nią nieruchomo.

      Nie odczuwała już ani odrobiny ciepła w swoim wnętrzu. Obrożę założono niedawno i przez dwa, a może trzy dni będzie skuteczna. Nawet po tych wielu godzinach koncentrowania się Amber nie mogła złamać jej mocy. To energia większa od czegokolwiek, co dotąd poznała.

      Ogarnęła ją czarna rozpacz. W mieście byli Dręczyciele. Całe szczęście, że od dłuższego czasu nie robiła użytku z Jądra Ziemi, bo wyczuliby jej obecność w tych murach i natychmiast urządzili obławę, żeby dostarczyć ją Gglowi.

      Niewiele brakowało…

      Życie sobie z niej żartowało? Działał przypadek? Dlaczego to ona przeżyła Burzę, a inni nie? Dlaczego strzała utknęła w jej kręgosłupie, a nie obok?

      Amber zacisnęła pięści.

      Usłyszała zbliżające się kroki, a ciężki pęk kluczy zabrzęczał, zanim otwarły się drzwi do celi ChloroPiotrusiofilów. Potem strażnik odryglował drzwi u Amber, jedna z zajmujących się nią kobiet weszła z tacą w ręku i, jak co wieczór, postawiła jej na kolanach kolację.

      – Za niecałą godzinę przyjdę po tacę i zgasić świece – uprzedziła obojętnym tonem.

      – Zwykle daje mi pani co najmniej dwie godziny i…

      – Nie dziś wieczorem! Na ulicach dzieją się dziwne rzeczy. Dziś wieczór trzeba szybciej zgasić światło.

      Ton jej głosu nie znosił sprzeciwu, a jednak Amber usłyszała w nim drżenie. Kobieta się bała.

      Druga kobieta wychodziła z celi obok i Amber zobaczyła, że coś turla się po ziemi i przesuwa między nogami nadzorczyni. Papierowa kulka!

      ChloroPiotrusiofile odpowiedzieli na jej wiadomość.

      Drzwi obydwu cel zamknięto w tym samym czasie z ciężkim zgrzytnięciem stali.

      Amber zaczekała pięć minut, by się upewnić, że nikt nie wraca, odsunęła tacę, po czym ześliznęła się na podłogę, by podczołgać się do papierowej kulki.

      Był to wyrwany skrawek papieru, na którym przyklejono kawałki wyrazów, tworząc całe zdanie. Kilka fragmentów odpadło, ponieważ ślina nie trzymała dobrze, ale Amber z łatwością odnalazła ich położenie: „Kidion zniknął dwa dni temu. Jestem sam. Ale przeobrażenie powoli wraca. Obroża jeszcze niezmieniona. Masz plan?”.

      Amber podczołgała się do leżącego obok łóżka stosu książek i pospiesznie wyrywała urywki wyrazów, żeby utworzyć odpowiedź. Działała szybko, lekceważąc zasady ostrożności, ponieważ istniało ryzyko, że po kolacji nadzorczynie albo strażnik zamkną judasze.

      Wreszcie utworzyła wiadomość: „Entropia w mieście. Musimy uciekać teraz. Potrzebuję twojego przeobrażenia. Podejdź do drzwi”.

      Za cenę kolejnego bolesnego wysiłku Amber podciągnęła się do judasza, po drodze łamiąc sobie dwa paznokcie i dławiąc za każdym razem krzyk, po czym dokładnie wycelowała i rzuciła kulkę.

      Szczęk łańcucha dobiegł jej uszu, kiedy Ti’an podnosił papier.

      Amber czekała tak długą minutę i zaczynała już się niepokoić. Dlaczego Ti’an nie przychodzi? Dziwiło ją, że za drugim judaszem nie pojawiają się zielone oczy.

      Jestem głupia! Jest przykuty łańcuchem! Nie może przyjść!

      To dlatego przesłał wiadomość w chwili, kiedy jedne i drugie drzwi były otwarte. Jedyny sposób, by jej odpowiedzieć.

      To komplikowało plan Amber.

      Nagle wszystko jej się przypomniało. Jakby doznała olśnienia podczas czytania słów Ti’ana. Skoro zaczął odzyskiwać przeobrażenie, należy działać natychmiast, nie czekając, aż przyjdą założyć mu nowe pęto. Uciekać. To szalone, zwłaszcza w mieście będącym w rękach Ozyjczyków, w dodatku z Dręczycielami, ale i tak lepsze niż czekanie.

      Amber nie wiedziała, jak odnaleźć Tobiasa. Nie zastanawiała się jeszcze nad tym wszystkim, ale miała do siebie zaufanie. Zawsze umiała improwizować.

      To Matt na mnie oddziałuje.

      Imię przyjaciela pomogło, uspokoiło ją. To idiotyczne, ale niemal poczuła, że myśl Matta dodała jej odwagi.

      W drugiej celi ponownie poruszył się łańcuch, potem usłyszała westchnienie pełne rezygnacji.

      – Ej tam! – wrzasnął strażnik ze swojej wnęki. – Cisza!

      Amber natychmiast zsunęła się na podłogę. Ti’an nie mógł jej odpowiedzieć, a tym bardziej uwolnić. Trzeba znaleźć inne rozwiązanie.

      Intensywnie myślała. Brała pod uwagę wszystkie możliwości. Ale szybko się zorientowała, że nie ma żadnej. Była uwięziona, bardziej jednak przez swój paraliż niż to wilgotne pomieszczenie.

      Ucisk w gardle stawał się nie do zniesienia, własna bezsilność coraz bardziej dawała się we znaki. Wróciła do łóżka i zjadła kolację, żeby nie wzbudzać podejrzeń i zająć czymś umysł, bo tylko w ten sposób mogła zapobiec pogrążeniu się w rozpaczy.

      Kiedy nadzorczynie wróciły, by zabrać tacę i zgasić świeczki, Amber wpatrywała się w drzwi celi naprzeciwko.

      Na próżno.

      Strażniczka wsunęła ją pod pościel i zbierała się do odejścia. Tylko smuga światła z pochodni na korytarzu sączyła się przez otwarte drzwi. Kobieta położyła dłoń na ciężkiej klamce i zaczęła zamykać drzwi. Amber miała wrażenie, że jeśli one zamkną się tego wieczoru, będzie to niczym zasunięcie płyty nagrobnej.

      W chwili gdy jej grób się zamykał, coś przeleciało w powietrzu i potoczyło się aż do łóżka.

      Potem obie cele zamknięto na klucz, a judasze opuszczono z głuchym szczęknięciem, jak gilotyny.

      Amber ściągnęła pościel i chwyciła wiadomość. Rozwinęła papierową kulę i podsunęła pod okienko w nadziei, że wpadająca przez nie niewielka ilość nocnego światła wystarczy do czytania. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do półmroku, pojawiły się czarno-białe znaki. Amber siedziała z nosem przyklejonym do kawałka pogniecionego papieru.

      „Policz do 6000 i podejdź do judasza”.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен