się nieodpowiednio lub źle w swojej skórze (cecha fizyczna, praca, problemy w związku, itp.). Jakie emocje wyzwala w tobie ten aspekt ciebie – strach, smutek, przygnębienie, niepewność, gniew? Jakie uczucia narastają w tobie, kiedy myślisz o tej części siebie? Spróbuj być ze sobą jak najbardziej szczery, aby uniknąć stłumienia jakiejkolwiek emocji. Wystrzegaj się również zbytniego melodramatyzmu. Postąpisz najlepiej, jeśli przeżyjesz własne odczucia takimi, jakie one są – ni mniej, ni więcej.
Następnie wyobraź sobie przyjaciela, który okazuje ci bezwarunkową miłość, akceptację, dobroć i współczucie. Niech ta osoba będzie w stanie ujrzeć wszystkie twoje zalety i wady, w tym również cechy, które wcześniej wymieniłeś. Zastanów się nad tym, co twój przyjaciel do ciebie czuje, a także w jaki sposób może on cię kochać i akceptować takim, jaki jesteś, wraz ze wszystkimi niedoskonałościami wynikającymi z faktu bycia człowiekiem. Przyjmuje on do wiadomości istnienie ograniczeń ludzkiej natury, okazuje ci dobroć i przebacza. W swojej wielkiej mądrości rozumie on historię twojego życia, wraz z milionami spraw, które się w jego trakcie wydarzyły, a w rezultacie daje światu ciebie takim, jaki w tej chwili jesteś. Twoje konkretne niedociągnięcia łączą się z tak wieloma czynnikami, których nie mogłeś nawet świadomie wybrać: genami, historią twojej rodziny, zmiennymi okolicznościami życia – kwestiami będącymi poza twoją kontrolą.
Podszyj się pod swojego wyobrażonego przyjaciela i napisz list do samego siebie – skup się na defektach, które tak surowo postrzegasz. Jak on opisałby twoją „wadę” z perspektywy nieograniczonej dobroci? W jaki sposób on okazałby ci współczucie, które żywi do ciebie, szczególnie w kontekście bólu, który odczuwasz, gdy oceniasz siebie tak nisko? Co napisałby twój przyjaciel w celu przypomnienia ci, że jesteś tylko człowiekiem i że wszyscy ludzie mają zarówno wady, jak i zalety? Jeśli uważasz, że zasugerowałby jakieś zmiany, które powinieneś wprowadzić do swojego podejścia, w jaki sposób jego zalecenia ucieleśniają uczucie nieograniczonego zrozumienia i współczucia? Pisząc z perspektywy wyimaginowanego przyjaciela, spróbuj nasycić list pozytywnymi emocjami w rodzaju akceptacji i dobroci, a także życzeniami zdrowia i szczęścia.
Po zakończeniu pisania odłóż list na bok i nie wracaj do niego przez jakiś czas. Następnie przeczytaj go ponownie, pozwalając słowom wybrzmieć z całą mocą. Poczuj, jak współczucie oblewa cię kojącą i pokrzepiającą falą, niczym chłodna bryza w upalne dni. Miłość, więź i akceptacja są twoim naturalnym prawem. Aby do nich dotrzeć, musisz jedynie spojrzeć we własne wnętrze.
Rozdział drugi
KONIEC SZALEŃSTWA
Czym jest to ja wewnętrzne, cichy obserwator, Surowy niemy krytyk, który terroryzować może, Zmuszając do błahego działania, by na koniec Osądzić nas surowo za błędy, w jakie Jego wyrzuty właśnie nas popchnęły 1.
Zanim szczegółowo zajmiemy się badaniem samowspółczucia, warto przyjrzeć się bliżej powszechniej występującym niezdrowym stanom umysłu. Gdy zaczynamy być bardziej świadomi zasad rządzących naszą psyche, odkrywamy nagle, jak bardzo nasze postrzeganie świata jest wypaczane przez pragnienie poczucia się lepiej we własnej skórze. Można by to porównać do ciągłego retuszowania naszego wizerunku, aby odpowiadał on bardziej naszym upodobaniom – nawet jeśli taki proces w sposób radykalny zniekształca rzeczywistość. Jednocześnie zdarza nam się bezlitośnie krytykować samych siebie, jeśli nie zdołamy doścignąć wyznaczonego ideału, i potępiać się z taką surowością, że nasz obraz świata ulega równie silnemu przekłamaniu – tyle że w przeciwnym kierunku. Rezultat takich zabiegów wygląda trochę jak dzieło Salvadora Dalego (jest maksymalnie wykrzywiony). Kiedy zaczynamy dowiadywać się czegoś o samowspółczuciu jako o realnej alternatywie dla tego szaleństwa, łatwo jest wpaść pułapkę samokrytyki i obwiniać za wszystko nasze ego. „Jestem taki samolubny, powinienem być bardziej skromny!” albo „Mam o sobie zbyt niskie mniemanie, muszę okazywać więcej dobroci i samoakceptacji!”. Ważne jest, aby oskarżenia, którymi się zadręczasz, przestały pojawiać się w twojej głowie, nawet jeśli przedmioty tych potępień wydają ci się jałowe i szkodliwe. Jedyną drogą wiodącą do prawdziwego samowspółczucia jest przyznanie przed samym sobą, że neurotyczne cykle ego nie są naszym świadomym wyborem – są one czymś naturalnym i powszechnym. Mówiąc najprościej, musimy podejść do naszych ułomności szczerze, gdyż są one częścią naszej wspólnej ludzkiej spuścizny.
Co nam właściwie daje to ciągłe wahanie pomiędzy poprawiającymi nasz wizerunek zniekształceniami a bezlitosną samokrytyką? Odpowiedzią na to pytanie jest bezpieczeństwo. Podstawą naszego rozwoju, zarówno w sensie indywidualnym, jak i gatunkowym, jest pierwotny instynkt przetrwania. Z uwagi na to, że od zarania dziejów żyjemy w hierarchicznie ukształtowanych społecznościach, utrwalił nam się schemat osobnika dominującego. Według tego stereotypu jest to ktoś, kto we własnej grupie jest w bardzo małym stopniu zagrożony odrzuceniem, ma również dostęp do większej liczby cennych zasobów. Jednocześnie ci, którzy zaakceptowali swój status poddanych, również wykazują się względnym bezpieczeństwem, ponieważ mają własne miejsce w społeczeństwie. Nie możemy ryzykować nadania nam etykiety wyrzutka przez ludzi, którzy pozwalają nam trzymać się z dala od niebezpieczeństwa. Jeśli życie nam miłe, nie wchodzi to po prostu w grę. Oczywiście nie należy potępiać takiego zachowania – pragnienie bycia bezpiecznym i wolnym od zagrożeń jest czymś najzupełniej normalnym i naturalnym dla każdego żyjącego organizmu.
Potrzeba posiadania lepszego samopoczucia od innych
W słynnym opisie fikcyjnego miasteczka Lake Wobegon Garrison Keillor roztacza wizję miejsca, gdzie: „wszystkie kobiety są silne, wszyscy mężczyźni przystojni, a wszystkie dzieci wybijają się ponad przeciętność”. Z tego powodu psychologowie czasami używają określenia „efekt Lake Wobegon”, aby opisać częstą przypadłość myślenia o sobie jako o kimś lepszym od innych. Według nich jest to jeszcze jedna pozycja na liście pożądanych cech charakteru. Jak pokazują badania, co najmniej 85 procent uczniów uważa, że w porównaniu z innymi plasują się ponad poziomem przeciętności. Jest to tylko jeden przykład. Dziewięćdziesiąt cztery procent wykładowców akademickich jest zdania, że sprawdzają się lepiej jako nauczający niż ich koledzy i koleżanki. Dziewięćdziesiąt procent kierowców myśli, że ich umiejętności za kółkiem są lepsze niż pozostałych użytkowników sieci drogowej. Podobne przekonanie żywią nawet ludzie, którzy spowodowali niedawno wypadek! Jak pokazują badania, mamy tendencję do mniemania, że jesteśmy zabawniejsi, bardziej logiczni, popularniejsi, ładniejsi, milsi, bardziej godni zaufania, mądrzejsi i inteligentniejsi od innych. Jak na ironię, większość ludzi uważa również, że jest w stanie spoglądać na siebie z większą obiektywnością niż przeciętny przedstawiciel ludzkości. Logicznie rzecz biorąc, jeśli nasze postrzeganie samych siebie byłoby prawidłowe, jedynie połowa społeczeństwa mogłaby szczycić się swoją ponadprzeciętnością w jakiejkolwiek dziedzinie życia – pozostali przyznaliby się do bycia poniżej średniej. Jednak w rzeczywistości prawie nigdy się to nie zdarza. Bycie osobą przeciętną nie jest w naszym społeczeństwie akceptowane. Prowadzi to do sytuacji, w której każdy zmuszony jest założyć różowe okulary przynajmniej wtedy, gdy spogląda w lustro. Jak inaczej wytłumaczyć zachowanie uczestników programów typu Idol niewykazujących śladów utalentowania, którzy zdają się być autentycznie zszokowani tym, że po występie pokazuje im się drzwi?
Ktoś może przypuszczać, że tendencja do uważania siebie za kogoś lepszego od innych obserwowana