litość boską, Callie, co ty tu robisz, do diabła?
Nie czuję się urażona jej reakcją. W takich okolicznościach to zrozumiałe.
– Właśnie cię zauważyłam. Byłam przypadkiem na Curzon Street, a ty akurat wyszłaś z domu… Wszystko dobrze? Wyglądasz na przestraszoną. Pójdziemy do pubu, żeby pogadać?
– Nie, nie mogę. To znaczy, spieszę się… muszę kupić fajki i zaraz wracać.
Przyglądam się jej twarzy i ciału, szukając śladów przemocy. Jest w koszulce z długimi rękawami, więc nie widzę ramion, a ponieważ ma cienki szary bawełniany szal, szyi również nie mogę zobaczyć, dostrzegam jednak kościste knykcie i obgryzione paznokcie. Jej włosy sprawiają wrażenie brudnych i potarganych, więc mój niepokój się wzmaga, zwłaszcza gdy ku mojemu zaskoczeniu proponuje:
– Posłuchaj, spotkajmy się jutro na lunch, dobrze? Przyjdę o pierwszej do księgarni i pójdziemy razem do pubu, o którym wspominałaś, tego za rogiem.
– Naprawdę? Dasz radę?
– Jasne, że tak.
– Odprowadzić cię?
Ta propozycja brzmi niewinnie, ale tak naprawdę stanowi test i Tilda odpowiada:
– Nie. Nie trzeba.
Zbliża się i muska mój policzek ustami, które notabene są suche i popękane. Nie podoba mi się to, więc zapamiętuję, żeby później sprawdzić, co mogą oznaczać spierzchnięte usta, czy na przykład nie świadczą o stresie.
– Mam czas – nie ustępuję. – Mogę pójść z tobą.
– Nie fatyguj się – mówi stanowczo. – Jutro pogadamy. Mam ci dużo do powiedzenia.
Kładzie nacisk na słowo „dużo” i zastanawiam się, czy zamierza wyznać mi prawdę o Feliksie.
– Dobra. To idę. – Odwzajemniam pocałunek i oddalam się wśród tłumu, podążając White Horse Street do Piccadilly, z plastikową torbą przyciśniętą do piersi.
8
Lubię wracać do domu. Po zgiełku i zamęcie centrum Londynu moje mieszkanie sprawia wrażenie takiego normalnego miejsca. Usytuowane jest na pierwszym piętrze i ma małą sypialnię na tyłach budynku, z widokiem na zaniedbany ogród, z którego nie mogę korzystać. Nie przeszkadza mi to. Otwieram okno, żeby wpuścić świeże powietrze, i wsłuchuję się w stukot pociągów na torach, które biegną za drzewami. Ze względu na łączność ze światem zewnętrznym to mój ulubiony pokój i dobrze mi się w nim myśli.
Drugą część mieszkania stanowi salon z kuchnią, dość ciemny z powodu butelkowozielonych ścian, które chcę przemalować, ale jakoś nie mam czasu. Jest tam barek śniadaniowy, dwuosobowa kanapa i telewizor (z odtwarzaczem DVD); małe okno wychodzi na ceglany mur sąsiedniego budynku. W tym pomieszczeniu gotuję i oglądam w telewizji powtórki Panny Marple i Poirota, a także skandynawskie kryminały. Większość czasu spędzam jednak w sypialni, przy małym stole, który znalazłam na śmietniku i wstawiłam pod okno. Tu też jadam posiłki i korzystam z laptopa – co robię zaraz po powrocie do domu i spotkaniu z Tildą, bo już nie mogę się doczekać, żeby wejść do internetu. Nawiązałam kontakty na forum, o którym mówiłam Tildzie – Controllingmen.com. Moje nowe znajome nazywają się Scarlet i Belle, obie mają doświadczenia z przemocą w związkach. Scarlet przyłączyła się dopiero przed tygodniem – ale wygląda na to, że dużo wie. Belle natomiast udziela się na forum od dawna.
Zjadam resztkę banana, już zgniecionego, i loguję się na stronę; widzę, że Belle jest już online, choć brakuje Scarlet. Zauważa mnie od razu.
Cześć, Callie! Witaj z powrotem.
Cześć, Belle. Miałam ciekawy dzień. Chcę pogadać.
Ja też!!!
Uświadamiam sobie, że zanim zdołam porozmawiać z nią o Tildzie, będę musiała najpierw wysłuchać, co ma do powiedzenia; i rzeczywiście Belle od razu opowiada mi o porannym spotkaniu ze swoją przyjaciółką Lavender w Starbucksie. Zamówiły cappuccino i batony z granoli, ale – jak relacjonuje – ledwie postawiły tacę na stoliku i zdążyły usiąść, zjawił się mąż Lavender; chciał być świadkiem rozmowy, żeby Lavender nie mówiła o sprawach prywatnych.
Klasyczne zachowanie wynikające z potrzeby kontroli – komentuje Belle.
Zdecydowanie.
Belle pracuje jako pielęgniarka w szpitalu geriatrycznym w Yorku, a Lavender jest jej najlepszą przyjaciółką, jeszcze ze szkoły. Ujawnia wszystkie babskie sekrety z życia małżeńskiego Lavender, którą mąż zmusił do porzucenia pracy, z obawy, aby nie poznała tam innego mężczyzny, i teraz po pięć razy dziennie dzwoni do niej do domu, aby „tylko ją usłyszeć”, i zarzuca jej, że bardziej kocha dzieci niż jego. Zdaniem Belle ich związek osiągnął krytyczny punkt.
Lavender nie mogła mówić. Ale wiem, że jest już gotowa odejść!
Cieszy się, bo ma nadzieję, że jej przyjaciółka wreszcie ucieknie z dziećmi od męża i zamieszka u matki.
Wszystkie nasze rozmowy są anonimowe, z oczywistych powodów. Lavender to imię zmyślone, tak samo jak Belle. Podobnie jak ja jest życzliwą – ma za zadanie pomagać przyjaciółce, wspierać ją, jak tylko może. A Lavender, jak Tilda, jest ofiarą – kobietą w relacji z niebezpiecznym, kontrolującym mężczyzną. Ofiary noszą na forum imiona pochodzące od kolorów, więc nazwałam Tildę Pink, bo różowy jest dla mnie optymistyczny. Nadajemy imiona także mężczyznom, czyli w naszej terminologii drapieżnikom. Mąż Lavender jest w sieci nazywany X i tak samo określam Felixa. Kiedy Scarlet przebywa na forum, wypowiada się jako życzliwa, jak Belle i ja, ale tak naprawdę jest ofiarą, tkwi w relacji z maniakiem kontroli (chociaż to skomplikowane, bo lubi dziwaczne gry seksualne, które razem uprawiają). Początkowo ten system wydaje się dziwny, ale łatwo się przyzwyczaić. Ja występuję jako Callie, bo tak się zarejestrowałam, nie wiedząc jeszcze, że mamy ukrywać swoją tożsamość, i nie powiedziałam Scarlet ani Belle, że to moje prawdziwe imię.
Zasypuję je obie pytaniami o Felixa, w związku z tym, jak wkroczył pomiędzy Tildę i mnie, o jej posiniaczone ramiona, o tamto zdarzenie, gdy wepchnął ją pod wodę podczas kąpieli w rzece, zwyczajnie, jak gdyby nigdy nic. Czasami mam wrażenie, że ponosi mnie wyobraźnia, że przesadzam, ale Scarlet jest bezpośrednia, podchodzi do tego analitycznie i twierdzi, że summa summarum oznaki nie budzą wątpliwości – Felix zagraża Tildzie. Belle także nie ma złudzeń.
W końcu pyta:
A co tam u Ciebie?
Widziałam się dziś z Pink i rozmawiałam z nią.
!!???!!?? Wszystko u niej dobrze?
Nie za bardzo. Okropnie chuda. Podkrążone oczy, spękane usta. Boję się, że X ją głodzi.
B. możliwe. Nic łatwiejszego. Tylko się postarać, żeby w domu nie było NIC do jedzenia. Nie dawać forsy. Typowa taktyka drapieżnika!!
Wyszła z domu po papierosy.
Ofierze zmieniają się priorytety. Może Pink zdobyła kilka pensów i bardziej doskwiera jej brak nikotyny niż głód.
Jutro przyjdzie po mnie do pracy i zjemy razem lunch.
!!! Bez X????
No. Przynajmniej tak wynikało z rozmowy. Mam nadzieję, że będziemy mogły szczerze pogadać o niebezpieczeństwie, w jakim się