Lisa Halliday

Asymetria


Скачать книгу

rachunek do dwudziestu czterech dolarów. Położyła na barze kartę kredytową, ale schowała ją i wyjęła jedną z setek, które dostała od pisarza. Barman wydał jej trzy dwudziestki, dziesiątkę i sześć banknotów jednodolarowych.

      – To dla pana – powiedziała, podsuwając mu jednodolarówki.

      Yankees wygrali mecz.

      W NIECHĘTNYM, STĘCHŁYM powiewie klimatyzatora, kupionego z drugiej ręki:

      „Nie wierzyłem, żebyśmy dali radę takiej kupie Hiszpanów i Arabów, ponieważ jednak chciałem zobaczyć słonie i wielbłądy, nazajutrz, czyli w sobotę, czekałem z innymi chłopcami w zasadzce. Na dany znak wybiegliśmy z lasu i całą kupą runęliśmy w dół pagórka. Ale nie było tam ani Hiszpanów, ani Arabów, ani żadnych słoni czy wielbłądów, tylko majówka szkółki niedzielnej – i to w dodatku malców z pierwszego roku nauczania! Rozpędziliśmy dzieci i pognaliśmy je aż na stok doliny, ale łupy mieliśmy bardzo marne – trochę szynki i pączków; jeden tylko Ben Rogers zdobył lalkę szmacianą, a Jo Harper – śpiewnik i książeczkę do nabożeństwa. Potem przybiegł nauczyciel, więc rzuciliśmy wszystko i w nogi…”1.

      W nocy deszcz zmoczył tę część klimatyzatora, która wchodziła w otwór wentylacyjny, i bębnił o niego tak, jak gdyby z nieba na ziemię leciały metalowe groty strzał. Burze przychodziły i odchodziły, stukot kropli narastał, zmieniając się w ostre trzaski, a błyskawice wdzierały się pod powieki. Woda leciała z rynien niczym potoki po górskich kamieniach. Gdy przeszła ostatnia burza, wczesnoporanne minuty odliczały pozostałości po niej powolnym, jakby metronomicznym kapaniem…

      „Miałem środkową wachtę, ale jak przyszła na mnie kolej, strasznie mi się chciało spać, i Jim powiedział, że mnie zastąpi przez pierwsze dwie godziny; w tych sprawach Jim był zawsze dla mnie bardzo dobry – bardzo! Wpełzłem do wigwamu, ale Król i Książę leżeli z tak szeroko rozłożonymi rękami i nogami, że dla mnie nie zostało ani trochę miejsca. Więc położyłem się przed wigwamem na deskach; deszcz mi nie przeszkadzał, bo powietrze było ciepłe, a fala dużo teraz niższa. Koło drugiej rzeka znowu się wzburzyła i Jim już mnie miał zbudzić, ale potem pomyślał, że fale są jeszcze małe i nic mi się nie stanie, więc dał spokój. Cóż, trochę się omylił, bo całkiem niespodziewanie przyszła wielka fala i chlup! – zmiotła mnie do rzeki. Jim tak się śmiał, że o mało co nie pękł ze śmiechu. Swoją drogą nie widziałem drugiego Murzyna, który byłby taki prędki do śmiechu”2.

      Za pieniądze, które jej zostały, kupiła nową deskę klozetową, czajnik i śrubokręt, a na weekendowym targu staroci przy Columbus Avenue małą drewnianą komódkę. Czajnik był smukłym, wykonanym w całości z metalu produktem wzornictwa skandynawskiego. Deskę przykręciła z ogromną satysfakcją, znowu słuchając Jonathana Schwartza.

      Praca nigdy nie wydawała się jej nudniejsza i bardziej nieistotna. Przefaksuj to, odłóż do akt tamto, skopiuj to. Pewnego wieczoru, kiedy prawie wszyscy już wyszli, a Alice wpatrywała się w numer telefonu pisarza w notesie swojego szefa, jeden z jej kolegów wsunął głowę do pokoju i powiedział:

      – Hej, Alice, à demain.

      – Proszę?

      – À demain.

      Pokręciła głową.

      – Do jutra.

      – Och. No tak.

      Zanim przyszło ochłodzenie, zrobiło się jeszcze goręcej. Trzy weekendy z rzędu przeleżała na łóżku w zamkniętej sypialni, klimatyzator szemrał i grzechotał, ustawiony na maksymalną moc. Myślała o pisarzu, który siedzi na swojej wyspie, krążąc pomiędzy basenem, pracownią i dziewiętnastowieczną farmą z niczym nieograniczonym widokiem na zatokę.

      Gdyby musiała, potrafiłaby tak czekać bardzo długo.

      „Nie chcę w tym dzienniku ukrywać innych przyczyn, które zrobiły ze mnie złodzieja, przy czym najprostszą jest głód. Moim wyborem jednak nigdy nie powodowały: bunt, gorycz, gniew czy inne jakieś podobne uczucia. Z maniacką, zazdrosną starannością gotowałem sobie tę podróż, jakbym słał łóżko i szykował pokój dla miłości: na myśl o zbrodni miałem wzwód”3.

      „Malan był podobny do Chińczyka: miał okrągłą, niemal pozbawioną brwi twarz, lekko spłaszczony nos, równo przycięte włosy i bujny wąs, który nie zdołał ukryć wydatnych, zmysłowych ust. Już samo jego ciało, miękkie i zaokrąglone, i tłuste ręce o grubawych palcach przywodziły na myśl mandaryna, wroga długich marszów. Gdy przymykał oczy, jedząc z apetytem, łatwo było wyobrazić go sobie w jedwabnej szacie, z pałeczkami w dłoniach. Ale jego spojrzenie zaprzeczało temu obrazowi. Ciemnobrązowe, rozpalone oczy, pełne niepokoju albo nieruchomiejące nagle, jak gdyby cała jego inteligencja skupiała się błyskawicznie na jakimś ściśle określonym punkcie, były oczami człowieka Zachodu, uczonego i obdarzonego niezwykłą wrażliwością”4.

      „Odór podsmażanego zjełczałego masła nie wpływa zbytnio na apetyt, zwłaszcza jeżeli gotuje się w pokoju pozbawionym dopływu świeżego powietrza. Otwieram drzwi i natychmiast zbiera mi się na wymioty. Ale Eugene, słysząc, że nadchodzę, podnosi żaluzje i ściąga prześcieradło rozpostarte na oknie jak sieć rybacka, aby nie wpuszczać słońca. Biedny Eugene! Rozgląda się po pokoju, patrzy na tych kilka mebli, na brudne prześcieradła i umywalkę wciąż wypełnioną brudną wodą i mówi: «Jestem niewolnikiem!»”5.

      Odebrała telefon.

      Wyświetlił się jedynie napis NOKIA.

      „Wracając jednak do zapachu zjełczałego masła…”6.

      PEWNEGO WIECZORU Z OKAZJI odejścia jednego z redaktorów na emeryturę odbyła się impreza, po której Alice przespała się z asystentem z działu praw zależnych. Użyli prezerwatywy, ale została w niej, w środku.

      – Kurde – powiedział chłopak.

      – Gdzie ona się podziała? – zapytała Alice, zerkając w dzielący ich cienisty wąwóz. Jej głos brzmiał dziewczęco i naiwnie, jak gdyby chodziło o sztuczkę magiczną, a chłopak w każdej chwili mógł wyciągnąć z jej ucha nowy kondom.

      Ale to ona dokończyła tę sztuczkę – sama w łazience, z jedną nogą na swojej nowej desce klozetowej, wstrzymując oddech. Poszukiwania prowadzone zgiętym palcem po omacku pośród głębokich, śliskich fałd nie były łatwe. Później, chociaż wiedziała, że nie uda się w ten sposób zapobiec wszystkim niepożądanym konsekwencjom stosunku, weszła do wanny i podmyła się wodą o najwyższej temperaturze, jaką była w stanie wytrzymać.

      – Jakieś plany? – zapytała chłopaka rankiem, kiedy zapinał pasek sztruksowych spodni.

      – Nie wiem. Może zajrzę na chwilę do redakcji. A ty?

      – Red Sox grają dzisiaj po południu z Blue Jaysami.

      – Nie cierpię bejsbolu – odpowiedział chłopak.

      „CIESZYMY SIĘ, ŻE WKRÓTCE odwiedzi Pani klinikę RiverMed. Poniższą informację podajemy na Pani użytek. Jeśli nie zawiera ona wszystkich oczekiwanych przez Panią wyjaśnień, prosimy o pytania w trakcie konsultacji.

      Czas trwania zabiegu wynosi zwykle od pięciu do dziesięciu