Anna Sokalska

Wiedźma


Скачать книгу

niedbałym ruchem ręki.

      – Do widzenia – odparł Dawid z godnością, a Karolina zawtórowała mu słabym, zawstydzonym głosem. Zamknąwszy drzwi, chłopak nawet na nią nie spojrzał; minął ją i szybkim krokiem poszedł w swoją stronę.

      Tydzień albo i dwa później w najmniej oczekiwanym momencie, gdy Nina wracała z pobliskiego sklepu do akademika, niosąc w reklamówce kilka piw i parę paczek chipsów, zza zakrętu wprost na nią wyszedł Dawid. Stanęła jak wryta, jakby zobaczyła ducha. Od tamtej imprezy wiele razy zastanawiała się, co zrobi, gdy go spotka, ale nie potrafiła wymyślić dla siebie żadnego wytłumaczenia.

      – To ty – powiedział oschle na jej widok.

      – Ja?... – odpowiedziała bezmyślnie.

      – Nie udawaj głupiej. – W jego oczach widać było wzgardę.

      Nina wzięła głęboki oddech i pogodziła się ze swoją hańbą. Spojrzała mu prosto w twarz, wzruszając obojętnie ramionami.

      – Czego ode mnie chcesz? Mam ci zapłacić? – wypaliła.

      Chłopak, w swoistym podziwie dla jej buty, parsknął gorzkim śmiechem.

      – Myślisz, że to wystarczy?

      – A czego byś chciał? Może mam klęknąć i bić czołem o ziemię? – odpyskowała twardo Nina, ale w środku serce jej pękało, tak ze wstydu, jak i żalu, że musiało trafić właśnie na niego.

      – Widzę, że jesteś z siebie dumna.

      – A co miałam zrobić? Musiałam jakoś pomóc Karolinie – wyrzuciła z siebie.

      – Nie wiem, co ona zrobiła, i nie chcę wiedzieć – odpowiedział z niechęcią. – Ale gdybyście miały chociażby krztynę wstydu, mogłybyście udawać, że to jej ukradziono klucz, albo wymyślić inną historyjkę.

      – Gdyby wyszło, że to jej wina, byłaby skończona – broniła się Nina, z coraz większym trudem ukrywając swoje rozgoryczenie. – Nie każdy jest taką gwiazdą jak ty. Poza tym nie stać jej na to, żeby oddać te pieniądze.

      – Nie mam ochoty słuchać twoich tłumaczeń – odparował Dawid, być może z obawy, że po kilku kolejnych zdaniach mógłby jej wybaczyć. – Nie chcę mieć z wami więcej do czynienia, ani z tobą, ani z twoją koleżanką. Rozumiesz? – zakończył gniewnie.

      – Spokojna głowa, my też nic od ciebie nie chcemy – warknęła Nina. – W ogóle mało kto ma ochotę się z tobą zadawać. Wiesz o tym? – rozpędziła się. – Wszyscy szczerzą do ciebie zęby, ale jak tylko pokażesz im plecy, zaczynają plotkować. Mówią, że jesteś cwanym draniem i lizusem, który przejmuje się tylko karierą. Myślisz, że co? Że wszystko kręci się wokół ciebie? Niby dlaczego miałabym zdradzić Karol? Znam ją od dziecka! Jeśli miałoby to jej pomóc, wrobiłabym cię jeszcze trzy razy i nawet by mi powieka nie drgnęła. Zejdź mi z drogi.

      Nina zacisnęła pięści i nie czekając na reakcję Dawida, wyminęła go i pospiesznie odeszła. Oniemiały chłopak ani myślał za nią biec.

      Zamiast do akademika Nina powlokła się aż na nadrzeczne bulwary, które studenci oblegali w weekendy, a które teraz świeciły pustkami. Siadła na jednym z szerokich schodów i sięgnęła do zakupów. Zajadając chipsy i popijając je piwem z puszki, patrzyła w dal nieobecnym wzrokiem. Miała na sobie ciepłą, puchową kurtkę i choć robiło się coraz zimniej i ciemniej, nie zamierzała prędko wracać. Zapaliły się uliczne latarnie, dołączając do zimnych świateł w oknach biurowców i jaśniejącego na horyzoncie stadionu.

      Gdy rozdzwonił się jej telefon, a na ekranie wyświetliło się „Karol”, Nina wyciszyła sygnał i schowała komórkę z powrotem do kieszeni kurtki.

      – Daj spokój – wypowiedziała swoje myśli na głos. – Nie ma o czym gadać.

      Dopiła piwo, zapakowała śmieci do torby i powoli ruszyła w kierunku samotnego kosza, poszczącego przed zbliżającym się piątkiem. W przypływie niezwykłego natchnienia nakarmiła go samymi tylko opakowaniami po chipsach, a foliówkę z opróżnionymi puszkami związała i zawiesiła na podtrzymującym kubeł słupku, z myślą o zbieraczach aluminium. Przyglądając się swojemu dziełu, jakby było instalacją godną miana sztuki nowoczesnej, doznała refleksji, że musiałaby uzbierać i oddać biednym kilka ton puszek, jeśli miałaby w ten sposób zrównoważyć swoje złe uczynki z ostatniego miesiąca. Zrezygnowana zaklęła pod nosem i – niczym najprawdziwsze zaklęcie – dodało jej to animuszu. Wymamrotała głośniej jeszcze kilka przekleństw i z nową odwagą sięgnęła po komórkę.

      Doskonale znała profil Dawida w mediach społecznościowych. Nie wrzucał do internetu zbyt wielu zdjęć czy informacji o sobie, a jeśli już to robił, dotyczyły konferencji, wolontariatów albo rozmaitych akcji, w których brał udział. Pojawiał się czasem na zdjęciach innych osób, uśmiechniętych i pełnych ambicji, tak jak on sam. Na tym etapie życia jeszcze się lubili, wierząc, że poznali ludzi nadających na tych samych falach, ale coraz śmielej w ich sercach odzywała się zazdrość i wzajemnie napędzana rywalizacja.

      Nina kliknęła przycisk otwierający okno wiadomości i płynąc na fali wewnętrznego impulsu, napisała:

      Ej, ja ci odam te hajsy, postram sie szybko, nie chcialam zeby to tak wyszlo chbeznadzijnie, i to co mowilam to ja tak wcale nie mysle, bylam zla i wgle. Wiem ze glupio zrobilam ale bylam pijana a Karol znam cale zycie i jej nie jest latwo i nie chcialam zeby się u niej wszystko posypalo bo i tak ma trudno. Prosze cie zrozum i jak nie chcesz to mi nie wybaczaj, ale zrozum i daj mi jakas kare zebym mogla zaplacic za swoj blad i zeby ci pomoc w tym co ci zepsulam i proszę nie bądź zly na Karol, to nie jej wina.

      Nie czytając drugi raz, nacisnęła „wyślij” i z wzrokiem wlepionym w ekran powoli ruszyła przed siebie. Przeszła tak ze dwie ulice, nim status wiadomości zmienił się na „odczytany”. Z nerwów aż zakłuło ją serce. Bojąc się odpowiedzi, opuściła rękę z telefonem i przyspieszyła kroku, w nadziei, że intensywny spacer otrzeźwi ją i popędzi bieg czasu. Gdy minęło kilkanaście minut, a ściskające ją napięcie rozluźniło swój kłujący uścisk, odważyła się znów spojrzeć na ekran. Odblokowała komórkę i włączyła aplikację. Ale coś było nie tak. Imię Dawida w oknie rozmowy stało się szare, a linki do jego konta nieaktywne.

      – Zablokował mnie – powiedziała na głos w zdumieniu, nie wierząc własnym oczom. Nerwowo dotykała telefonu, ale nic się nie zmieniało. – Zablokował mnie – powtórzyła ponuro.

      Pierwsze uczucie przygnębienia niemal natychmiast zalał wrzątek wzburzenia i niezgody. Nina nie traciła czasu na myślenie – od razu przechodziła do działania, wierząc swojej intuicji, szczęściu i umiejętności wyłgania się z niemal każdego rodzaju tarapatów. Zacisnęła dłonie w pięści – w jednej trzymała zdjętą rękawiczkę, w drugiej telefon – i puściła się pędem w stronę akademika. Chciała odnaleźć Dawida i mu powiedzieć... Co – tego dokładnie jeszcze nie wiedziała, ale nie to było ważne. Musiała jakoś to załatwić. Musiała coś zrobić. Wierzyła, że uda jej się coś wykombinować, zaczarować rzeczywistość tak, żeby wszystko jakoś się ułożyło.

      Czy to jej myśli biegły zbyt szybko, by mogło za nimi nadążyć ciało, czy to z opóźnieniem zadziałał alkohol wzmocniony pulsem gorącej krwi, dość, że Ninie zakręciło się w głowie. Albo może to świat wywinął orła, w każdym razie niebo i ulica zamieniły się miejscami i zaraz po tym zgasły wszystkie światła.

      Nina ocknęła się na środku jezdni. Nad nią, klęcząc na jednym kolanie, pochylał się młody mężczyzna ze znużoną miną i podkrążonymi oczami. Jego skóra była tak jasna, jakby