John Bradshaw

Zrozumieć kota


Скачать книгу

uczeni z jakiejkolwiek dziedziny zajmowali się tą najwcześniejszą – i najdłużej trwającą – fazą współżycia kotów z ludźmi.

      Zgromadzone dotąd dane archeologiczne z tego okresu nie rzucają wiele światła na to zagadnienie. Kocie zęby i fragmenty kości datowane na 7000–6000 lat p.n.e. odkopano w sąsiedztwie palestyńskiego miasta Jerycho i w innych miejscach tzw. Żyznego Półksiężyca, „kolebki cywilizacji” rozciągającej się od dzisiejszego Iraku, przez Jordanię i Syrię, po wschodnie wybrzeża Morza Śródziemnego i Egipt. Szczątki te nie występują jednak powszechnie, a co więcej, mogą równie dobrze pochodzić od dzikich kotów, być może zabijanych dla skór. W pochodzących z kolejnego tysiąclecia malowidłach skalnych i figurkach kotopodobnych zwierząt odkrytych na terenie obecnego Izraela i Jordanii można by dopatrywać się podobizn kotów domowych, lecz znaleziono je poza terenem siedzib ludzkich, więc także mogą być wyobrażeniami dzikich kotów, być może nawet wielkich przedstawicieli tej rodziny. Jeśli nawet przyjmiemy, że te szczątkowe znaleziska odnoszą się do wczesnych form kota domowego, niewyjaśniona pozostaje ich skrajna rzadkość. Do 8000 r. p.n.e. zażyłość psów z ludźmi osiągnęła już taki poziom, że w wielu częściach Azji, Europy i Ameryki Północnej grzebano je razem z ich właścicielami, podczas gdy pochówki kotów rozpowszechniły się dopiero w Egipcie około 1000 r. p.n.e.1. Jeśli koty zostały udomowione wcześniej, to powinniśmy dysponować znacznie bardziej przekonującymi dowodami ich związków z człowiekiem.

      Najwyraźniejszy trop początków współżycia kotów z ludźmi nie pochodzi z Żyznego Półksiężyca, lecz z Cypru. Jest to jedna z niewielu wysp Morza Śródziemnego, które nigdy nie miały połączenia z lądem stałym, nawet w okresie, gdy poziom morza był najniższy, a zatem żyjące na niej zwierzęta musiały tam dolecieć lub dopłynąć – do czasu, gdy około 12 tysięcy lat temu ludzie nauczyli się pokonywać morze w pierwszych, prymitywnych łodziach. Przed tą datą w basenie Morza Śródziemnego nie było w ogóle zwierząt domowych, być może z wyjątkiem nielicznych pierwotnych psów, więc te, które przybyły na Cypr z pierwszymi osadnikami, musiały być albo doraźnie oswojonymi dzikimi okazami albo „pasażerami na gapę”. O ile zatem nie potrafimy rozstrzygnąć, czy prehistoryczne pozostałości kotów odnalezione na stałym lądzie należały do zwierząt dzikich, oswojonych czy udomowionych, o tyle na Cypr koty mogły dotrzeć tylko świadomie przewiezione przez człowieka – przy niebudzącym zastrzeżeń założeniu, że również w tamtych czasach nie były zdolne do pokonywania morza wpław, podobnie jak koty dzisiejsze. Wszelkie ich szczątki znalezione na wyspie mogą więc pochodzić jedynie od zwierząt na wpół udomowionych albo przynajmniej trzymanych w niewoli oraz ich potomków.

      Na Cyprze najstarsze szczątki kotów odnaleziono w pozostałościach pierwszych stałych siedzib ludzkich; pochodzą z tego samego co one okresu: około 7500 r. p.n.e. Jest zatem wysoce prawdopodobne, że koty przewieziono na wyspę z rozmysłem. Kot to zwierzę zbyt duże i zbyt nieufne, by przypadkowo zakradło się na ówczesną łódź. Niewiele wiemy o morskich statkach tamtych czasów, ale przypuszczalnie były na tyle małe, że wykluczały podróż kotów na gapę. Co więcej, przez kolejne trzy tysiące lat nie mamy żadnych świadectw występowania na Cyprze kotów poza ludzkimi osiedlami. Najbardziej prawdopodobne jest więc, że pierwsi osadnicy przywieźli ze sobą dzikie koty, które schwytali i oswoili jeszcze na kontynencie. Trudno sądzić, że byli oni jedynymi ludźmi, którzy wpadli na pomysł oswajania dzikich zwierząt, więc rozsądne wydaje się założenie, że chwytanie i oswajanie kotów było już wówczas stałą praktyką we wschodniej części basenu śródziemnomorskiego. Potwierdzają to świadectwa prehistorycznej obecności oswojonych kotów pochodzące z innych wielkich wysp śródziemnomorskich: Krety, Sardynii i Majorki.

      Na prawdopodobny cel oswajania dzikich kotów wskazują również odkrycia dokonane w najstarszych siedzibach ludzkich na Cyprze. Od samego początku osady te, podobnie jak położone na lądzie stałym, były nękane przez plagę myszy domowych. Zapewne te niepożądane gryzonie dostały się tam właśnie jako prawdziwi pasażerowie na gapę, przypadkowo przewiezieni przez morze w worach z żywnością lub ziarnem siewnym. Najbardziej przekonujący scenariusz wygląda więc tak, że kiedy tylko myszy zalęgły się na Cyprze, koloniści sprowadzili oswojone lub na wpół udomowione koty w celu ich zwalczania. Mogło się to zdarzyć dziesięć lub sto lat po założeniu pierwszych osad – datowanie archeologiczne nie jest wystarczająco precyzyjne, by to stwierdzić. Jeśli tak rzeczywiście było, sugerowałoby to, że praktyka oswajania kotów w celu tępienia myszy zakorzeniła się na lądzie stałym przynajmniej 10 tysięcy lat temu. Nie znaleziono dotąd na to twardych dowodów, gdyż powszechne występowanie dzikich kotów nie pozwala rozstrzygnąć, czy szczątki odnalezione w obrębie ludzkiej osady należały do osobnika dzikiego, który zmarł śmiercią naturalną lub został zabity przez myśliwych, czy też do kota, które spędził z ludźmi całe lub prawie całe życie.

      Tradycja oswajania dzikich kotów do walki ze szkodnikami, gdziekolwiek się narodziła, przetrwała do naszych czasów, zwłaszcza w Afryce, gdzie kot domowy jest rzadkością, a łatwo o gatunki dzikie. Niemiecki botanik Georg Schweinfurth podczas podróży Białym Nilem w 1869 roku spostrzegł, że jego skrzynie ze zbiorami roślinnymi są nocami atakowane przez gryzonie. Oto fragment jego wspomnień:

      Jednym z najpowszechniej występujących w okolicy zwierząt jest dziki kot stepowy. Tubylcy nie hodują go, lecz łapią pojedyncze młode okazy i bez trudu przyuczają do życia w sąsiedztwie ich chat i zagród. Dorastając, koty podejmują naturalną dla nich wojnę ze szczurami. Wystarałem się o kilka takich zwierząt. Przetrzymane parę dni w zamknięciu, utraciły w znacznym stopniu swoją dzikość i przyzwyczaiły się do życia domowego, przypominając pod wieloma względami zachowanie zwykłych kotów. Nocą uwiązywałem je do moich zagrożonych bagaży i mogłem spać bez obawy, że szczury wyrządzą mi szkodę2.

      Podobnie jak Schweinfurth, również owi o wieki wcześniejsi pionierzy, którzy przywieźli pierwsze koty na Cypr, prawie na pewno trzymali zwierzęta na uwięzi. Gdyby pozwolono im na swobodę, zapewne szybko by uciekły i dokonały spustoszenia miejscowej fauny, która wcześniej nie miała do czynienia z tak sprawnymi drapieżnikami. Wiemy, że z czasem do tego właśnie doszło. Kilka wieków po osiedleniu się człowieka na Cyprze dziko żyjące koty rozprzestrzeniły się po całej wyspie i pozostały tam przez tysiąclecia3. Zapewne tylko te z nich, które zamykano w spichrzach zbożowych, pozostały, by pomagać ludziom w zwalczaniu szkodników. Pozostałe szybko się oddaliły, by żyć kosztem dzikiej przyrody. Niewykluczone, że ludzie wyłapywali potomków tych zbiegów, a sporadycznie nawet żywili się nimi, ponieważ na terenie kilku neolitycznych osad pokruszone kości kotów znaleziono obok kości innych drapieżników, takich jak lisy czy nawet psy.

      Praktyka oswajania dzikich kotów do zwalczania gryzoni powstała prawdopodobnie w odpowiedzi na pojawienie się w ówczesnych spichrzach nowego gatunku szkodnika: myszy domowej (Mus musculus). W rzeczy samej dzieje tych dwóch gatunków stale się ze sobą przeplatają. Mysz domowa jest tylko jednym z ponad trzydziestu występujących na świecie gatunków myszy, ale jedynym, który przystosował się do życia w sąsiedztwie ludzi i korzystania z naszych zasobów żywności.

      Mysz domowa wywodzi się od dzikiego gatunku myszy z północnych Indii, istniejącego prawdopodobnie już przed milionem lat, a więc na długo przed początkiem ewolucji człowieka. Stamtąd myszy rozprzestrzeniły się na wschód i zachód, żywiąc się dzikimi zbożami, i w końcu osiągnęły tereny Żyznego Półksiężyca, gdzie natknęły się na pierwsze magazyny płodów rolnych. Zęby myszy znaleziono wśród ziarna sprzed 11 tysięcy lat odkrytego w Izraelu, a w Syrii odkopano kamienny wisiorek sprzed 9500 lat z wyobrażeniem głowy myszy. Tak rozpoczął się trwający do dziś związek tych gryzoni z człowiekiem. Ludzie nie tylko dysponowali nadwyżkami żywności, z których myszy mogły korzystać. Ich domostwa zapewniały myszom ciepłe i suche miejsce do zakładania gniazd, zabezpieczone w dodatku przed drapieżnikami, takimi jak dzikie koty. Myszy, które potrafiły zaadaptować się do tych warunków, przeżywały, pozostałe zaś ginęły.