Keith nie będzie na tyle miły, żeby mnie stamtąd wyprowadzić.
– Jasne – wymamrotałam, chowając twarz za szklanką.
Harry gdzieś zniknął, a jego miejsce zajął Bobby. Obok niego siedział mężczyzna, który wszedł razem z nim.
A dalej Jason…
Usiłowałam na niego nie patrzeć.
„Dobry Boże, pomóż mi oddychać” – modliłam się w myślach.
Nadal chowałam się za szklanką, ciągle popijając wodę. Siedziałam naprzeciwko nieznanego faceta z rozbawionym wyrazem twarzy. Podskoczyłam nerwowo i wylałam na siebie trochę wody, gdy Keith odsunął krzesło obok mnie i na nim usiadł.
„Jezu… Weź się w garść, Olive” – przywoływałam się do porządku.
Chciałam wyskoczyć ze skóry, uciec stamtąd, odnaleźć Lucy i ją zabić. To wszystko działo się przez to, że ze mną nie przyjechała.
– To jest agent Jasona, Tom Symond. – Keith zaczął nas sobie przedstawiać. – A to ta pisarka, o której ci mówiłem, Tom, Olive T…
– Miło mi cię poznać – przerwałam Keithowi na tyle głośno, żeby go zagłuszyć, zanim zdąży wymówić moje nazwisko.
Tom Symond zachichotał, wstał i sięgnął po moją dłoń.
Niestety, ja też musiałam wstać. Nie uważacie, że te wszystkie uprzejmości bywają nieznośne? Kiedy już uściskaliśmy sobie dłonie, odważyłam się spojrzeć w kierunku Jasona, który wciąż nic nie mówił. Zauważyłam, że przygląda mi się ze zmarszczonym czołem, więc szybko odwróciłam wzrok. Usiadłam i sięgnęłam po swoją ukochaną szklankę wody.
– Chcemy, żeby to Jason Thorn zagrał Isaaca. Uważamy, że idealnie nadaje się do tej roli – zaczął Keith.
„Cholera, ten facet za dużo gada” – pomyślałam.
– Wciąż mamy wiele do omówienia, Keith, więc nie uprzedzajmy faktów – oznajmił Tom.
Skinęłam entuzjastycznie głową. W jakim piekle się znalazłam, że przyprowadzili tu JEDYNEGO aktora, którego…
– Olive Taylor?
O Boże…
Śmierć byłaby taka piękna. Moje własne niebo. Czyż nie byłaby cudowna? Oddech jest przereklamowany.
– Olive? – zapytał zaskoczony Jason. W pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.
Zaburczało mi w żołądku.
„Jest tam ktoś na górze? Zabij mnie. Zabij mnie teraz” – błagałam w myślach.
– Bardzo mi miło… Panie Jasonie Thornie – wymamrotałam żałośnie, mimowolnie usiłując wymazać z pamięci wiele lat swojego życia.
Ze wszystkich rzeczy, które mogłam powiedzieć, wybrałam właśnie te idiotyczne słowa, siedząc tam jak sparaliżowana i drżąc z przerażenia niczym liść na wietrze…
– Maleńka! – powiedział i podniósł się z krzesła. W jego głosie brzmiała czułość. Oczywiście zaskoczenie także, ale przede wszystkim czułość.
Wszystkie włoski zjeżyły mi się na ciele.
Jason obszedł stół i zbliżył się do mnie. Nie było już opcji ucieczki.
Zrezygnowana odstawiłam szklankę i odsunęłam krzesło, żeby stanąć twarzą w twarz z Jasonem. Dzieliły nas tylko dwa kroki. Dwa małe kroki po tych wszystkich latach.
– Olive! – Rozchylił usta w szerokim uśmiechu.
Zlustrował każdy centymetr mojego ciała, przyprawiając mnie o rumieńce. Stanął tuż przede mną i ujął w dłonie moją i tak już czerwoną ze wstydu twarz. Mimowolnie zrobiłam krok w tył, prawie siadając pupą na stole, ale on przysunął się jeszcze bliżej.
– Maleńka, to naprawdę ty. – Roześmiał się, wywołując uśmiech na mojej twarzy. – Nie mogę w to uwierzyć, Olive. Kurwa, to ty.
Jego dołeczek nadal radował moje serce, jak tamtego dnia, w którym go poznałam.
– Cześć – powiedziałam, machając mu lekko dłonią.
Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. Wow.
– „Panie Jasonie Thornie”? To tak teraz do mnie mówisz?
– Przepraszam – wybąkałam i znów się zaczerwieniłam.
– Jason? – zapytał jego agent. – Znasz ją?
– Tak, znam – odpowiedział Jason, nie odrywając ode mnie wzroku. – Byłem jej ulubioną osobą na świecie. Tak mi przynajmniej powiedziała, gdy miała osiem lat. – Przechylił głowę i zmrużył oczy. – A może siedem?
– Prawdopodobnie siedem – mruknęłam i zamknęłam oczy. Tak mu powiedziałam, bo to była prawda.
– Och, co za miła niespodzianka. – Bobby przerwał nasze niespodziewane spotkanie. – Nie wiedzieliśmy, że się znacie. To z pewnością dodatkowa korzyść dla naszego projektu.
Jason puścił do mnie oko.
Serce mi zatrzepotało.
W końcu zdjął dłonie z mojej twarzy, ale tylko po to, żeby chwycić mnie za rękę.
– Poradzisz sobie z tym? – zapytał Toma.
– Oczywiście, ale myślę, że powinieneś zostać. To nie potrwa długo – odrzekł Tom.
– Jestem pewien, że dasz sobie radę.
– Jasonie, chwileczkę.
„Tak, Jasonie! Poczekaj chwilę!” – wtórowałam Tomowi w myślach.
Wzrok Jasona wylądował na Bobbym.
– Wchodzę w to. Możesz omówić wszystko z Tomem – wyparował.
„Wchodzi w to? W CO? Chyba nie w moją książkę?” – głowiłam się przerażona.
– Skończyłeś już spotkanie z Olive? – zapytał Keitha.
„Hej, ludzie! Przecież ja tu stoję!” – miałam ochotę zawołać.
Oczy Keitha napotkały moje zaskoczone spojrzenie.
– Wyślę ci umowę i osobiście do ciebie zadzwonię, żeby umówić się na lunch – zwrócił się do mnie, odpowiadając tym samym na pytanie Jasona. – Omówimy warunki i wprowadzimy niezbędne zmiany.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Czyżbym zgodziła się już na ich propozycję? Skinęłam głową z roztargnieniem.
– Zadzwoń do mnie po spotkaniu, Tom – rzucił na odchodne Jason.
Pociągnął mnie za sobą do wyjścia.
– Nie mogę w to uwierzyć – mruknął, gdy znaleźliśmy się w labiryncie.
Byłam w takim szoku, że wciąż nie mogłam wykrztusić słowa. Miałam tylko nadzieję, że znał budynek na tyle, żeby się z niego wydostać.
Ciągnął mnie za sobą, a ja wymachiwałam w powietrzu torebką, starając się nadążyć za jego wielkimi krokami i zastanawiając się przy tym, czy nie śnię.
Kiedy znów ujrzałam światło dzienne i pomyślałam, że wreszcie wyjdziemy na zewnątrz, zostałam wciągnięta do pustego pomieszczenia, a ciemne, czekoladowe oczy Jasona skupiły się całkowicie na mnie. Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę w niezręcznej ciszy.
– Olive,