Ella Maise

Pokochać Jasona


Скачать книгу

nie patrząc na mnie. Ja też odwróciłem wzrok.

      – Kogóż to chciałaś zabić?

      – Lucy. Moją przyjaciółkę.

      – Co takiego zrobiła, żeby zasłużyć sobie na tak okropną śmierć?

      Zerknąłem na nią dyskretnie i uruchomiłem samochód.

      Tamta mała dziewczynka, która zawsze obdarowywała mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie, zniknęła. Wszystko się zmieniło, chociaż pozornie nie zmieniło się nic. Wyglądało na to, że nie dostanę żadnych uśmiechów.

      – Czyżby moje towarzystwo było dla ciebie aż tak nieznośne? – zapytałem, zanim zdążyła odpowiedzieć na moje pytanie o przyjaciółkę.

      Posłała mi blady uśmiech, który nie miał nic wspólnego z tymi pięknymi uśmiechami rozjaśniającymi jej oczy i sprawiającymi, że na jej policzkach pojawiał się delikatny rumieniec. Ale przynajmniej była szczera.

      – Nie, nie jesteś aż taki zły. Możesz mnie zawieźć na USC1. Dołączę tam do moich przyjaciół.

      – Tam właśnie chciałaś jechać?

      – Tak.

      – No weź, Olive. Nie bądź taka. Powiedz mi coś więcej o sobie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że odnaleźliśmy się w Los Angeles akurat w takim miejscu.

      – Bardziej prawdopodobne byłoby przypadkowe spotkanie w kawiarni czy coś w tym stylu, prawda?

      – Dokładnie. Ale studio filmowe? Nigdy bym nie przypuszczał.

      Zachichotała.

      – To trochę dziwne, nie?

      – Dziwne? Nie wiem, chyba tak. Ale ty nigdy nie byłaś zwyczajną dziewczyną.

      Zatrzymałem się na czerwonym świetle i spojrzałem na nią. Patrzyła przez okno, trzymając zaciśnięte w pięści dłonie na kolanach. Dotknąłem jej truskawkowoblond włosów – wydawały się znacznie jaśniejsze niż przed laty – a ona spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:

      – Hej.

      Przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się nieśmiało.

      – Tęskniłem za tobą, maleńka. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo, dopóki cię nie zobaczyłem.

      Jej uśmiech nieco zbladł, ale udało jej się go przekształcić w zabawny grymas, z którym wyglądała zadziwiająco atrakcyjnie.

      Światło zmieniło się na zielone i przeniosłem uwagę na drogę, skoro już wiozłem ładunek specjalny w postaci tej osoby. Milczeliśmy przez parę minut, a potem odezwaliśmy się w tym samym momencie.

      – Czy ty…

      – Czy mogę…

      Zachichotałem.

      – Powiedz pierwsza.

      – Chciałam tylko zapytać, dlaczego przestałeś dzwonić do Dylana. Przez jakiś czas denerwował się, gdy tylko ktoś o tobie wspominał. Myślę, że nie chciał po sobie pokazać, jak bardzo mu przykro. Wiem, że to nie moja sprawa, i nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz, ale zawsze się nad tym zastanawiałam.

      Samochód przede mną zatrzymał się w korku, a ja zmieniłem pas i zwolniłem. Potarłem kark i wypuściłem powietrze.

      – Nie musisz odpowiadać – powtórzyła, zanim sformułowałem jakąś odpowiedź w głowie. Niestety nie miałem dla niej żadnego wystarczająco rozsądnego wytłumaczenia.

      – Nie, w porządku, mała. Wiem, że to nieładnie z mojej strony po tym wszystkim, co zrobiła dla mnie twoja rodzina. Szczerze mówiąc, pierwsze tygodnie były naprawdę trudne. Może pamiętasz… – Zerknąłem na nią. – Mój ojciec i ja nigdy nie byliśmy sobie bliscy, a śmierć matki niczego na tym froncie nie zmieniła. W dniu, w którym was opuściłem, przez całą drogę nie odezwał się do mnie ani słowem. Kiedy w końcu tu dotarliśmy, zaprowadził mnie do pustego pokoju w swoim wielkim domu i wrócił do klientów. Tak po prostu. Rzadko go widywałem, a on z pewnością nie dbał o to, co robię. Niestety potem było jeszcze gorzej. Nie chciałem dzwonić do was tylko po to, żeby narzekać. Nie mów tego swojej mamie, ale myślę, że gdybym zaczął opowiadać Emily o tym, co u mnie słychać, załamałbym się i rozpłakał jak małe dziecko. Zwłaszcza gdyby powiedziała do mnie „kochanie” tym swoim słodkim głosem. O dziwo, okłamywanie Dylana było znacznie łatwiejsze.

      Zamilkłem na chwilę, ale ona nie skomentowała tego, co powiedziałem.

      – Zająłem się szkołą, a potem filmami… – dodałem, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę, że to mnie nie usprawiedliwia.

      – Przykro mi, że było ci tak ciężko, kiedy tu przyjechałeś, ale pewnie teraz jesteś szczęśliwy – powiedziała w końcu. – Cieszę się, że to wszystko wyszło ci na dobre. Kiedy oglądaliśmy twój pierwszy film, mama ocierała łzy co najmniej kilka razy.

      – Płakała na filmie akcji?

      – Zostałeś postrzelony. Ale myślę, że płakała też dlatego, że była z ciebie dumna.

      Strzał prosto w serce. Kiedy moja matka straciła przytomność po całodziennym piciu i nie wpuściła mnie na noc do środka, Emily zabrała mnie do siebie. Po tamtej nocy spędzałem u nich więcej czasu niż we własnym domu. Emily była dla mnie znacznie lepszą matką. Dylan był dla mnie jak brat, a Olive… cóż, Olive była moją przyjaciółką. Zawsze byli moją jedyną prawdziwą rodziną.

      – Naprawdę za mną nie tęskniłaś? – zapytałem, próbując przerwać przytłaczającą ciszę. – Nie czekałaś przy telefonie, aż zadzwonię? No dalej, nie wstydź się. Możesz mi powiedzieć.

      Obserwowałem ją kątem oka.

      Roześmiała się. Cóż za piękny widok!

      – Zdecydowanie nie czekałam przy telefonie.

      – Ale przyznajesz, że za mną tęskniłaś?

      – Może – odpowiedziała tak cicho, że nie byłem pewien, czy dobrze ją usłyszałem.

      Nagle zadzwonił jej telefon. Spojrzała na mnie przepraszająco i odebrała.

      – Gdzie jesteś? Nie. W porządku. Tak, spotkanie się skończyło, właśnie wracam. Dobrze, już dojeżdżam. Nie! Nie, poczekaj w środku. Lucy, przysięgam na Boga, jeśli wyjdziesz na zewnątrz… Halo? Lucy? Niech cię…!

      – Coś nie tak? – zapytałem rozbawiony.

      – Nie, wszystko w porządku. Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Nie musisz mnie podwozić aż do USC. Mieszkam niedaleko.

      – Mieszkasz z Lucy?

      – Tak, między innymi.

      – Ilu masz współlokatorów?

      – Razem z Lucy troje.

      – Bywa trudno?

      – Raczej nie. Jesteśmy przyjaciółmi, więc myślę, że jest nam dużo łatwiej, niż gdybyśmy byli sobie zupełnie obcy.

      Podała mi adres i milczeliśmy przez resztę drogi. Kurwa, nie mogłem przestać na nią zerkać. Miała ten sam mały nosek, te same iskry w oczach, a jednak tak bardzo się zmieniła, odkąd ją ostatnio widziałem. Co najgorsze, miała tak duże piersi, że niechcący spotkałem się z nimi ramieniem, gdy zapinałem jej pas.

      Ja pieprzę. Moja maleńka Olive – dziewczynka, którą chroniłem przed łobuzami – nie była już taka mała.

      – Czy to ta ulica? –