Anna Langner

Wszystko, czego pragnę w te święta


Скачать книгу

nakręci go jeszcze bardziej. Muszę być ponad to.

      Odwracam się na pięcie i szybko wychodzę, nie oglądając się za siebie. Idę do swojego pokoju i zamykam drzwi na klucz. Moja klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Nie mam pojęcia, czy to ze strachu, czy z podniecenia. Groził mi, a przynajmniej tak to brzmiało. Jestem wystraszona, zdezorientowana i… zaintrygowana.

      Powinnam się bać. Zamiast tego pierwszy raz od niepamiętnych czasów mam ochotę zsunąć majtki i pozwolić swoim palcom, by doprowadziły mnie do rozkoszy.

      Rozdział 5

      Nie mogę zasnąć, choć w moim starym łóżku, pod ukochaną patchworkową narzutą nigdy nie miałam z tym problemu. Niespodziewany przyjazd kumpla mojego brata zburzył moje sielankowe wyobrażenie tegorocznych świąt. Miało być jak zawsze – beztrosko i wesoło. Ja, rodzice, Adam i sernik mamy.

      Choć Bruno nadal jest na dole – bo przecież wyraźnie słyszę, jak rozmawia z moim bratem – mam wrażenie, jakby był tuż obok i obserwował, jak leżę w łóżku. Nie czuję się swobodnie, choć przecież to on jest tutaj gościem.

      Odtwarzam w głowie ten niewinny gest, na jaki zdobył się w kuchni, zakładając mi włosy za ucho. Czuję na sobie jego palące spojrzenie, choć przecież go tutaj nie ma. Zaczynam wariować, zupełnie bez powodu.

      To zwykły, lubiący się zabawić, przystojny mężczyzna. A jednak gdy o nim myślę, włoski na moim ciele stają dęba, a do głowy przychodzą mi zarówno przerażające, jak i podniecające wyobrażenia na jego temat.

      Zawsze byłam nastawiona na konkret. Nie lubię niedopowiedzeń i niuansów, szczególnie w pracy, w której rzędy cyferek jasno określają, na czym stoimy. W moim życiu nie ma miejsca na gdybanie. Muszę mieć pewność, bo tylko wtedy czuję, że stąpam twardo po ziemi, a nie błądzę jak dziecko we mgle.

      A on, kimkolwiek jest, sprawia, że zaczynam wątpić, czuję się niepewna i słaba. I w dodatku zachowuje się tak, jakby był panem swojego losu, a ja korposzczurem, który tylko wykonuje polecenia innych.

      Wzdycham zirytowana, bo sen nadal nie przychodzi. W końcu niechętnie zwlekam się z łóżka i idę na dół po coś do picia. Wchodzę do kuchni pogrążona we własnych myślach i nagle zastygam bez ruchu, bo widzę, że przy stole siedzą Adam i Bruno. Chcę się wycofać, tym bardziej że mam na sobie piżamę, a moje włosy przypominają ptasie gniazdo. Ale nie robię tego. Doskonale wiem, jak podziałałoby to na tego zadufanego w sobie dupka.

      I pomyśleć, że mój brat przyjaźni się z kimś takim!

      – I wiesz, stary, w sumie nie mam pojęcia, dlaczego ktoś wymyślił wąskie ołówkowe spódnice, bo to zupełnie zbędny wynalazek. – Bruno siedzi rozparty na krześle i przykłada do ust butelkę piwa, mierząc mnie wzrokiem. Robi to w tak ordynarny i bezczelny sposób, że panowie spod budki z piwem to przy nim prawdziwi dżentelmeni.

      Udaję, że mnie to nie rusza, choć moje policzki zaczynają piec. Mijam ich bez słowa i kieruję się do lodówki.

      – Każda nowa sekretarka chce rozłożyć przede mną nogi, ale nie może właśnie przez tę cholerną spódnicę. – Bruno zaczyna się śmiać, a mój brat mu wtóruje, nic sobie nie robiąc z mojej obecności.

      Męskie, pijane, szowinistyczne świnie!

      Unoszę wysoko głowę, by pokazać, że jestem ponad to.

      – Tak dla przypomnienia, brachu – zwraca się Adam do swojego kumpla – już tam nie pracujesz, więc dziewczyny i ich wąskie spódnice są bezpieczne.

      – I to jest jedyna rzecz, której mi brakuje po odejściu z firmy – odpowiada Bruno, ale mam wrażenie, że gada raczej do moich nóg, bo ciągle się na nie gapi.

      Widzę, jak stukają się butelkami. Wyglądają na lekko wstawionych i mocno rozbawionych.

      – Zawsze taka jest?

      Zastygam, gdy otwieram lodówkę, bo domyślam się, że Bruno mówi o mnie.

      – Moja siostra?

      – Taa… Zawsze zachowuje się, jakby miała kij w tyłku i była kimś lepszym?

      Ironiczny, pełen zadowolenia głos sprawia, że puszczają mi nerwy.

      – Zachowuję się tak tylko wtedy, gdy mam do czynienia z kimś, kto myśli fiutem, a kobiety uważa za chodzące waginy. – Odwracam się w ich stronę z rękami skrzyżowanymi na piersi i opieram o lodówkę. Mój wzrok mógłby zastąpić kostkarkę: jest tak zimny, że z łatwością zamieniłby wodę w lód.

      Miałam się nie odzywać, wziąć coś do picia i wrócić do siebie, ale mój plan odszedł w zapomnienie, gdy ten dupek zaczął mówić tak, jakby wcale mnie tutaj nie było.

      – Twoja siostra mnie chyba nie lubi – zwraca się Bruno do mojego brata i jednocześnie do mnie mruga.

      W myślach robię przegląd kuchennych szuflad. Zastanawiam się, co byłoby lepsze – tasak czy tłuczek do mięsa. Moja chęć mordu wzrasta wprost proporcjonalnie do szerokości jego głupkowatego uśmiechu.

      – Uważaj. Jeśli ona kogoś nie lubi, to znaczy mniej więcej, że w myślach zabija go na sto różnych sposobów – mówi Adam.

      Od razu widać, że jesteśmy bliźniakami: czyta w moich myślach.

      – Jakoś przeżyję. Tym bardziej jeśli w jej fantazjach jest wiązanie i duszenie. Lubisz takie ostre zabawy, kwiatuszku? – Bruno dopija swoje piwo, odstawia butelkę na stół i nie spuszcza ze mnie wzroku. Wygląda, jakby miał ochotę na polowanie i właśnie wytropił swój cel.

      – Jezu, stary… to moja siostra! Nie gadajcie przy mnie na takie tematy, bo mi niedobrze. – Adam mamrocze i schyla się do skrzynki stojącej u jego stóp po kolejne dwie butelki. – Wybacz mu, siostra. Za dużo wypił. Ja zresztą też.

      – Ależ nic się nie stało – grucham w ich stronę z udawaną słodyczą. – Chętnie odpowiem na pytania twojego kolegi. A więc, Bruno, zgadłeś. Lubię wiązanie. Szczególnie lubię wiązać nadgarstki takim pewnym siebie frajerom jak ty. Lubię zostawiać ich na pastwę losu, a potem patrzeć, jak ich i tak małe fiuty maleją jeszcze bardziej.

      Adam prawie turla się ze śmiechu, a Bruno patrzy na mnie przez chwilę zaskoczony, ale szybko maskuje to swoją gwiazdorską miną.

      – Ta część o fiucie mi się podobała. Ale zapewniam cię, nie jest mały. A jeśli nadal tego nie wiesz, do końca świąt będziesz miała okazję się o tym przekonać, obiecuję ci.

      – Przestańcie, jesteście obrzydliwi! – Mój brat wygląda, jakby zaraz miał zwymiotować.

      Szukam w głowie kolejnej ciętej riposty, ale spojrzenie Brunona, które aktualnie spoczywa na moich piersiach, skutecznie mnie rozprasza.

      Dobrze wie, że pod satynową piżamą nie mam stanika. Zresztą nietrudno to zauważyć, bo moje sutki stoją na baczność.

      Patrzymy na siebie tak, że lada moment w kuchni zacznie błyskać. Powietrze jest naładowane erotycznym napięciem i dziwię się, że mój brat jeszcze to znosi. Choć w sumie nie zwraca na nas teraz większej uwagi. Bardziej interesuje go butelka piwa.

      – Wybaczcie, muszę iść się odlać. Nie pij beze mnie. – Adam wstaje, lekko się przy tym zataczając, a potem wychodzi.

      To właśnie mój brat – subtelny i dystyngowany za dnia, cham i prostak wieczorem, po kilku piwach.

      – Skoro już rozmawiamy tak szczerze… zdradź mi coś jeszcze. – Bruno podnosi się i staje naprzeciw mnie. Przyciskam plecy do lodówki, mam ochotę się zakryć, bo moje sutki wyraźnie zaznaczają swoją obecność pod cienką koszulką. – O czym takie nudne, chłodne jak lodowiec,