href="#litres_trial_promo">Reszta sejmu laski Rataja i sejm laski Daszyńskiego
Największy błąd Stronnictwa Narodowego
Polityka zagraniczna w pierwszym okresie rządów Piłsudskiego
Myśl o prewencyjnej wojnie z Niemcami
Legion Młodych, naprawiacze, ONR
Okólnik z dnia 13 czerwca 1936 roku
Czechy, Anschluss, Litwa, Monachium
Ludzie niedorośli do rządzenia
Czesław BrzozaNie wszystko „odeszło w mrok”
Basi i Ali z Jańcza Mackiewiczównom
Aby do tego już nie wracać
Parę słów lirycznych: wieczorami spać mi bomby nie dają (dzisiaj jest 25 września 1940 roku i mieszkam w centrum Londynu), chce mi się pracować: od tylu lat przywykłem pisywać artykuły wieczorem i nocą. Praca dziennikarska jest mi dziś niedostępna, spróbuję więc napisać książkę, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że technika pisania książek jest całkiem inna: dziennikarz, siadając do biurka, ma już cały artykuł w głowie, jak umeblowany a jaskrawą elektrycznością oświetlony pokój. Natomiast całej książki nie sposób tak widzieć od razu; raczej widzi się jej kontury, zarysy na ciemnym tle. Trzeba dopiero do tego domu wejść i po kolei światło w pokojach zapalać, po omacku łazić po korytarzach, po ciemku szukać schodów. Stąd nieźli dziennikarze mogą pisywać bardzo złe książki, tak jak dobrzy pisarze książek – bardzo złe artykuły. Jednak mój ideał publicysty–dziennikarza, Bainville, równie świetnie pisywał książki, nadając im cechy dobrego artykułu dziennikarskiego, to jest zwięzłość i przejrzystość. Między innymi napisał on nie na długo przed śmiercią Historię III Republiki1. Chcę go naśladować i napisać Historię niepodległej Polski: 11 listopada 1918 – 17 września 1939. Bainville temat swój potraktował ideologicznie, pisał o ideach, nastrojach, dążeniach społeczeństwa III Republiki, książka jego wyzwolona jest z opowieści faktów, dat, materiału historiograficznego. Niestety, ja z musu muszę być ogólnikowy w tym, co piszę. Przez lata zbierałem pokaźną bibliotekę, był to mój warsztat pracy, przed każdym prawie artykułem wertowałem książki; wyśmiewałem się z dziennikarzy, którzy pisali bez książek. Biblioteka została w Wilnie, liczne biblioteki londyńskie są pozamykane, z konieczności moja niezła pamięć musi być moim jedynym sekretarzem naukowym. W historii politycznej Polski nigdy nie grałem jakiejkolwiek roli, nigdy nie byłem na scenie, ale często siedziałem w pierwszym rzędzie, obserwowałem spektakl dokładnie, a czasami udawało mi się na chwilę zabrnąć za kulisy, zerknąć na to lub owo, dojrzeć szminkowanie i kostiumowanie.
W przedmowie do swojej Historii III Republiki powiada Bainville: „Historia ta jest niekompletna, dopóki niedostępne są akta konwentów masońskich”. Historia niepodległej Polski, a także poprzedzające ją czasy, również zyskałaby dużo na jasności, gdybyśmy wiedzieli wszystko o naszych związkach tajnych.
Stosunek u nas do masonerii jest dwojaki. Są ludzie, którzy prawie wszystko tłumaczą działaniem masonerii i prawie wszystkich uważają za masonów, są inni, którzy wzruszają ramionami na wyraz „masoneria”, odpowiadając po krakowsku: „jeszczem żywego masona na oczy nie widział”, i twierdzą, że rozmowy o masonerii to bujdy godne kucharek. Pewien pan w roku 1924 napisał artykuł kończący się słowami: „W chwili, kiedy w Grecji chwiał się tron króla Jerzego – panna Niewiarowska występowała w Warszawie nago. Non, Messieurs, il n’y a pas de coïncidences [Nie, Panowie, nie ma zbiegów okoliczności]”. Francuszczyzna ostatniego zdania brzmiała w tym artykule ironicznie i wyniośle, w rzeczywistości autor był przekonany, że pomiędzy abdykacją króla Hellenów a brakiem skromności polskiej diwy operetkowej zachodzi niezbity i nader bliski związek przyczynowy, że i to, i tamto jest rezultatem knowań