przebywać z ludźmi. Zatłoczone deptaki nigdy ich nie odstraszały, wręcz przeciwnie. Zgodnie uważały je za idealny punkt do obserwacji społecznych i chętnie bywały w takich miejscach.
Tramwaj stanął, więc wysiadły i przeszły przejściem podziemnym na Targ Węglowy, a potem skierowały się do ulubionej kawiarni na Długiej. Chociaż spodziewały się tłumu, na starówce było dość pusto. Pod Złotą Bramą stał samotny skrzypek, a między kamienicami tylko gdzieniegdzie przechadzali się gdańszczanie albo turyści.
– Chyba wszyscy wybrali się dziś jednak na plażę – stwierdziła Alicja.
Julia musiała przyznać jej rację.
– Ale dla nas to dobrze. Przynajmniej nie będziemy musiały długo szukać wolnego stolika.
– No proszę. – Alicja popatrzyła na nią z podziwem. – Czyżby wróciła moja ulubiona optymistka?
– Nie przyzwyczajaj się. Wciąż dochodzę do siebie.
– Mniejsza o większość. – Alicja serdecznie objęła ją ręką. – Najważniejsze, że widzę światełko w tunelu.
Chwilę później dotarły do kawiarni. Stukot ich butów unosił się w powietrzu podobnie jak dźwięki muzyki miniętego grajka, który nadal wygrywał rzewną piosenkę. Lokal mieścił się w jednej z odnowionych kamienic. Tak jak przewidziały dziewczyny, nie było w nim zbyt wielu klientów. Zaledwie przy kilku stolikach siedziały jakieś pary albo pojedyncze osoby. Z głośników płynęła spokojna muzyka, ściany zdobiły delikatne kolory, a w powietrzu unosił się pobudzający aromat kawy i wystawionych za szybą słodyczy.
– Idealne warunki, żeby odpocząć – stwierdziła Julia, zdejmując szalik.
Alicja skinęła głową i po szybkim przejrzeniu lady ze słodkościami podeszły do wolnego stolika przy oknie. Powiesiły kurtki na stojącym w pobliżu wieszaku, a potem usiadły na krzesłach i obie zerknęły przez szybę. Choć powoli zbliżał się wieczór, po Długiej nadal spacerowali przechodnie, których ciemne ubrania kontrastowały z elewacjami kamienic. Na parapecie stały doniczki z kwiatami i plecione koszyki, a ciepłe światło bijące od wiszących pod sufitem lamp nadawało kawiarni wyjątkowego, urokliwego klimatu.
Julia oparła dłonie o blat i wzięła do ręki menu leżące na stoliku. Jej kręcone włosy, które, odkąd została pełnoletnia, farbowała na kasztanowy odcień, opadały na ramiona. Miała smukłą figurę, więc jasny sweter i dżinsy, które często zakładała, sprawiały, że wyglądała na młodszą. I to do tego stopnia, że gdy poszła niedawno z mamą do kina, kasjerka wzięła ją za uczennicę gimnazjum i chciała jej sprzedać bilet ulgowy.
– Ale ja jestem studentką! – Zaśmiała się rozbawiona, chociaż ta pomyłka sprawiła jej nieukrywaną przyjemność. Fakt, że ludzie brali ją za młodszą, zawsze wydawał jej się miły. No, może z wyjątkiem tych wszystkich sytuacji, gdy doświadczała tego w pracy. W niektórych okolicznościach dobrze by było wyglądać nieco poważniej.
Do ich stolika podeszła kelnerka, więc dziewczyny złożyły zamówienie. Obie wybrały latte z syropem, a do tego zamówiły po ciastku.
– Od rana mam ochotę na coś słodkiego. – Alicja odłożyła swoją kartę dań do koszyka na parapecie, gdy kelnerka odeszła. – To chyba za sprawą hormonów.
– A co z twoją dietą przedślubną? – Julia popatrzyła jej w oczy. – Już się nie martwisz o to, czy wejdziesz w sukienkę?
– Do wesela zostało jeszcze kilka miesięcy, więc nie mam powodów, żeby być dla siebie aż tak surowa.
Po ustach Julii przebiegł uśmiech.
– Zaraz, zaraz. A czy to nie ty mówiłaś mi w tamtym tygodniu, że od tej pory będziesz jadła tylko owoce i warzywa?
– Musiałaś się przesłyszeć.
– Akurat.
– No dobrze, chciałam się odchudzać, to prawda. – Alicja położyła ręce na blacie. – Po tygodniu uznałam jednak, że to nie dla mnie. Czułam się jak narkoman na odwyku i warczałam na wszystkich. Aż szkoda mi było Kuby, bo to on obrywał najbardziej. Bez przerwy na niego naskakiwałam. Na dłuższą metę nie dałabym rady żyć bez słodyczy.
– Może po prostu nie powinnaś od razu stosować aż tak restrykcyjnej diety?
– Może… – zastanowiła się Ala. – Asia, moja przyszła szwagierka, radzi mi, żebym poszła do dietetyka, zamiast sama kombinować. Podobno przed swoim ślubem przez nierozsądne odchudzanie nabawiła się poważnej anemii.
– Co ty mówisz? W takim razie nie wygłupiaj się z tymi dietami, tylko naprawdę skonsultuj to ze specjalistą.
– Jutro w drodze do pracy poszukam w internecie kogoś dobrego i może uda mi się umówić na wizytę jeszcze w tym miesiącu.
– Dobry pomysł. A wracając do słodyczy, to mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej. Miałam ze sobą na szkoleniu zapas jak dla armii.
– Widziałam, że podjadałaś czekoladę, ale próbowałam jeszcze ze sobą walczyć.
– Następnym razem się nie krępuj. Ostatnio bez przerwy mam przy sobie coś słodkiego.
– No właśnie. – Alicja podłapała ten temat. – Jak ty się trzymasz?
Julia dostrzegła idącą w ich stronę kelnerkę, więc wstrzymała się z odpowiedzią, dopóki nie dostały swojego zamówienia.
Dopiero gdy na stoliku stanęły szklanki z aromatyczną kawą i ciastka, wróciła do tematu.
– Różnie to bywa. – Wzięła do ręki łyżeczkę do cukru.
– Ale już chyba jest lepiej, co? – zapytała przyjaciółka.
Julia osłodziła kawę i mimowolnie pomyślała o Norbercie, któremu poświęciła ostatnie siedem lat życia. W styczniu zerwał zaręczyny, w dodatku przez telefon, jakby nie zasługiwała choćby na odrobinę szacunku. I to po tym, jak zaledwie kilka tygodni wcześniej zgodziła się, żeby urządzili wesele, którego od początku nie chciała organizować. Od zawsze marzyła o kameralnym ślubie w gronie najbliższych, o czym dobrze wiedział, ale jego matka tak naciskała na urządzenie hucznej imprezy, że w końcu uległa i zarezerwowali salę, którą wymarzyła sobie teściowa.
– Czy ja wiem? – Zastanowiła się na głos.
– Nie płaczesz już tyle, co wcześniej.
Julia gorzko się uśmiechnęła.
– Wiesz… Kiedy ktoś łamie ci serce po raz pierwszy, to masz wrażenie, że zawalił ci się cały świat. Przez kilka dni leżysz na łóżku, wpatrując się w sufit, i pragniesz tylko tego, by umrzeć. Nie widzisz sensu życia, płaczesz tak długo, aż w końcu nie masz czym, i cierpisz tak niewyobrażalnie, że momentami nie możesz oddychać, bo boli cię całe ciało. Wydaje ci się, że nie czeka cię już nic dobrego i masz ochotę zamknąć się w czterech ścianach już na zawsze. Pragniesz przestać istnieć. I żeby nie istniał już świat.
– Julka…
– Ale gdy ktoś łamie ci serce po raz czwarty, w dodatku zawsze jest to ten sam mężczyzna, który dwa miesiące wcześniej poprosił cię o rękę, a ty wykrzyczałaś entuzjastyczne „tak”, to wcale nie masz ochoty umierać. Boli cię serce, to prawda, jesteś w kiepskiej formie, ale łzy już nie płyną. No, a przynajmniej nie stale. Wiesz dlaczego? – Popatrzyła na przyjaciółkę.
Alicja pokręciła głową.
– Bo po tylu rozstaniach doskonale wiesz, że świat nie skończy się wraz z jego: „już cię nie chcę”. Życie, mimo twojej tragedii, będzie toczyło