że po zaręczynach ludziom jest jakoś łatwiej. Że pierścionek i idąca za nim deklaracja stają się swego rodzaju fundamentem do budowania szczęścia, a nie powodem do sporów. I że w pewnym sensie zaczyna się od tego momentu jakaś wspaniała przygoda.
– Gdyby Norbert miał normalną rodzinę, to pewnie tak właśnie by było.
– A co, jeżeli to naprawdę ja wszystko zniszczyłam? Jeżeli to był facet mojego życia, a ja okazałam się egoistką? Przecież to tylko głupi ślub. Jeden dzień, który i tak wszyscy by potem szybko zapomnieli.
– Hej, hej! Dziewczyno, która siedzisz naprzeciw mnie, oddaj mi moją Julkę! Ona nigdy nie powiedziałaby tak o ślubie, bo jest największą romantyczką, jaką znam. Jeden dzień, który i tak szybko wyparuje ludziom z pamięci? – Sparafrazowała jej słowa. – Nie wierzę, że to powiedziałaś.
Julia popatrzyła jej w oczy.
– Po prostu zastanawiam się, czy nie lepiej było po prostu ustąpić.
– Przestań się obwiniać. I tak poszłaś na wiele ustępstw, żeby zadowolić tych ludzi, a oni tego nie uszanowali. Marzyłaś o kameralnym obiedzie, a zgodziłaś się na ogromne wesele. To mało?
– Jak widać, mogłam zrobić coś więcej.
– Ech, bo tak to już jest z ludźmi, że jak dasz im palec, to będą chcieli całą rękę.
– Może i masz rację?
– Oczywiście, że mam. Przestań się tym zadręczać. A przede wszystkim przestań myśleć o Norbercie i gdybać. Okazał się maminsynkiem, który boi się odejść od matczynej spódnicy. Okej, może teraz jeszcze ci go brakuje, ale za kilka miesięcy będziesz się śmiała z tego, że chciałaś się związać z takim chłopakiem, zobaczysz.
Dziewczyna znowu odetchnęła głęboko.
– Obyś miała rację.
Alicja posłała jej uśmiech i ponownie dotknęła jej ręki.
– Jesteś jedną z najwspanialszych dziewczyn, jakie znam, i nie mówię tego, żeby ci się podlizać albo dlatego, że jesteśmy przyjaciółkami. Masz poukładane w głowie, jesteś inteligentna, a do tego tak ładna, że co drugi facet się za tobą ogląda.
– Doceniam, że chcesz mnie pocieszyć, ale czy ty aby troszeczkę nie przesadzasz?
– No dobra, może co trzeci – powiedziała Alicja, na co Julia się uśmiechnęła. – Ale to dlatego, że społeczeństwo się starzeje i sporo jest emerytów.
– Ala…
– Poczekaj. Daj mi dokończyć, okej?
Julia skinęła głową, chociaż zrobiła to raczej niechętnie.
– Moim zdaniem byłaś dla Norberta po prostu za dobra – stwierdziła Alicja. – Tak, wiem, na pewno masz w tej kwestii inne zdanie, ale chyba mogę wyrazić swoją opinię, prawda?
Julia przezornie zamilkła.
– No właśnie – mruknęła Alicja. – Nie zasługiwał na taką dobrą dziewczynę jak ty. Zrezygnowałaś dla niego ze swoich marzeń, a on nie umiał tego docenić. A skoro nie potrafił, to bardzo mi przykro, ale jego strata. Ty musisz teraz podnieść głowę i czerpać z życia to, co najlepsze. Jeszcze przeżyjesz to wszystko, co chciałaś, zobaczysz. W dodatku z kimś dużo lepszym.
– Naprawdę tak sądzisz? – W oczach przyjaciółki zaszkliły się łzy.
– Naprawdę. – Alicja troskliwie pogłaskała jej rękę. – Jeszcze zakochasz się na zabój w jakimś cudownym facecie, na którego zasługujesz. Wspomnisz moje słowa.
Julia uśmiechnęła się lekko i otarła wilgotne oczy.
– Dziękuję. – Popatrzyła na Alę. – Chyba potrzebowałam to usłyszeć.
– Do usług. – Przyjaciółka wyprostowała plecy i dopiła swoją kawę. – To co, idziemy teraz na ten spacer nad Motławę, żeby przewietrzyć umysły?
Rozdział 2
Adam rzucił plecak na podłogę pod ścianą i padł na swoje łóżko. Czarna koszulka podwinęła mu się do góry, gdy nakrył oczy ręką. Był zmęczony. Ostatnio niewiele sypiał, a do tego dzisiejszy dzień na uczelni nieźle dał mu w kość. Siedział na zajęciach od ósmej, a potem poszedł jeszcze na trening krav magi. To właśnie tam stracił resztki energii. Posyłając po raz ostatni kolegę na matę, omal sam się na nią nie przewrócił.
– Hej, co jest? – zapytał go trener.
– Chyba nie jestem dzisiaj w najlepszej formie – odparł na swoje usprawiedliwienie.
Facet przyjrzał mu się badawczo, ale nie pociągnął tego tematu.
I dobrze, pomyślał Adam. Nie miał ochoty na słuchanie pogadanek. I tak cierpiał dzisiaj na nadmiar wykładów.
Zmęczony wrócił do domu i teraz marzył tylko o tym, żeby w końcu pójść spać. Zza ściany docierały do niego odgłosy krzątaniny babci, która przygotowywała sobie w kuchni kolację. Mieszkał u niej od kilku miesięcy, więc zdążył się już na nie trochę uodpornić, ale dzisiaj marzył o ciszy. Jutro rano musiał znowu pójść na zajęcia. A przed tym powtórzyć jeszcze materiał do kolejnych ćwiczeń.
Po kilku minutach odgłosy w kuchni umilkły. Adam przejechał dłonią po włosach i usiadł na łóżku, a potem zerknął na piętrzące się na biurku podręczniki. Chociaż miał ponad dwadzieścia trzy lata, dopiero w tym roku rozpoczął studia. Od zawsze chciał studiować jakiś kierunek techniczny, ale miał tyle osobistych problemów, że na jakiś czas uciekł z Polski. Miał nadzieję, że z dala od kraju uda mu się nabrać dystansu i uporać z duchami przeszłości.
Dopiero w zeszłym roku uznał, że najwyższa pora na powrót. Postanowił wziąć życie w swoje ręce i złożył dokumenty na Zachodniopomorski Uniwersytet Szczeciński. Bez trudu dostał się na wybrany kierunek, a gdy we wrześniu szukał mieszkania w Szczecinie, babcia zaproponowała mu pomoc, chociaż chyba sama bardziej potrzebowała opieki. Ostatnio zatrważająco często zdarzało jej się zostawić odkręconą wodę w łazience albo włączony gaz, nie mówiąc o tym, że kilkakrotnie zapomniała zapłacić rachunki za prąd. Ktoś musiał mieć ją na oku, a ponieważ mieszkała w centrum, oboje czerpali z tego układu korzyści. Adam zyskał lokum w dobrej lokalizacji, a ona – towarzystwo i wsparcie.
W pokoju panował półmrok. Gdy Adam wszedł do środka, nie zapalił światła, więc rozświetlała go teraz jedynie wpadająca przez okno poświata księżyca oraz jasność bijąca od ulicznych lamp. Urządzony był raczej minimalistycznie. Liczne przeprowadzki w przeszłości uświadomiły Adamowi, że niewiele potrzebuje do życia. Na kilku paletach w rogu leżał dwuosobowy materac, a nogi biurka zastępowały betonowe bloczki. Na największej ze ścian wisiała zaś wielka tablica korkowa z mnóstwem przypiętych kartek. Adam lubił stawać przed nią i powtarzać materiał na kolejne zajęcia. Wzory i definicje najłatwiej wchodziły mu wtedy do głowy.
Był pilnym studentem. Odkąd zaczął studia, niemal każdą wolną chwilę poświęcał na naukę. I chociaż wiele osób śmiało się, że prowadzi życie ascety, wcale nie traktował tego jako jakiegoś wyrzeczenia czy przymusu. Wręcz przeciwnie. Rozwiązywanie zadań i czytanie o zjawiskach fizycznych sprawiało mu nieskrywaną przyjemność, a do tego skutecznie wypełniało wolny czas, którego i tak nie miałby na co spożytkować. Pochodził z niedużej miejscowości pod Szczecinem i poza bratem nie miał w tym mieście zbyt wielu znajomych. Nie mówiąc już o tym, że przez ostatnie lata skupiał się głównie na pracy i zgadzał się ze stwierdzeniem, że jego życie towarzyskie umarło.
Przeciągnął się szeroko i usłyszał burczenie