mieszkanie, urządzić salon dokładnie taki, jak widzieliśmy w jednym ze sklepów meblowych… A nawet przygarnąć tego jego wymarzonego psa, przez co zawsze się wściekałam, bo wiesz, jak ich nie lubię.
– Nie da się ukryć.
– No właśnie. A teraz wygląda na to, że nie będzie żadnego mieszkania, żadnej ściany wyłożonej cegiełkami, narożnej kanapy czy okrągłego stolika. I nawet tego śmierdzącego kundla. – Zamilkła, a Alicja popatrzyła na nią ze współczuciem.
Dziewczyna znowu westchnęła.
– Uderza mnie ostatnio przewrotność losu – wyznała. – Nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, że jednego dnia miałam plan na życie, w dodatku na takie, o jakim zawsze marzyłam, a następnego dnia to wszystko prysnęło jak bańka mydlana i okazało się, że nic nie będzie takie, jak chciałam. Nie będzie żadnego ślubu, wesela ani tych wszystkich poranków, gdy miałam budzić się obok niego i czule mówić mu: dzień dobry, kochanie. To takie przykre, ale wygląda na to, że moje łóżko pozostanie rano puste jeszcze przez długi czas, a na moim palcu nie pojawi się obrączka. Teraz nie mam już nawet tego pierścionka, którego dotykałam, choćby stojąc w kolejce po chleb.
– Odesłałaś mu go?
– Jeszcze nie. Na razie zamknęłam go w szafce w domu u rodziców, ale pewnie lada moment to zrobię.
– Może to i lepiej. Pewnie jego widok dodatkowo by cię roztkliwiał.
– Do czego to doszło… – Julia pokręciła głową, oddychając głęboko. – Jeszcze nie tak dawno temu cieszyłam się z tego pierścionka jak głupia, a teraz najchętniej wyrzuciłabym go przez okno. Została mi tylko pustka i samotność – powiedziała z goryczą. – Po raz kolejny. I naprawdę nie mam pomysłu na to, jak żyć ani co ze sobą zrobić.
– Przecież to wszystko jeszcze się poukłada – powiedziała pocieszająco Alicja.
– Wiem. – Przyjaciółka popatrzyła jej w oczy. – Na pewno jakoś będzie. W końcu zawsze jakoś jest – dodała, a potem obie na chwilę zamilkły.
– Miałaś wrócić do bycia optymistką – zauważyła w końcu Alicja.
Julia wysiliła się na uśmiech.
– Próbuję, ale czasami to trudne.
– I tak cię podziwiam. Ja na twoim miejscu pewnie zupełnie bym się załamała. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby Kuba teraz ode mnie odszedł. I nie chodzi mi tylko o to, że musiałabym odwołać ślub.
– Lepiej o tym nie myśl, tylko ciesz się narzeczeństwem. To powinien być piękny okres, a nie czas problemów i zmartwień. Coś o tym wiem.
Alicja napiła się kawy.
– A dzwoniłaś już do właściciela sali weselnej, żeby zwolnić termin?
– Jeszcze nie. – Dziewczyna odetchnęła głęboko i popatrzyła na swoją szklankę. – Wiem, że powinnam, ale jakoś nie mogę się zmusić.
– W takim razie daj sobie jeszcze trochę czasu.
– Chyba muszę, bo na razie słowa: zerwał ze mną narzeczony, z trudem przechodzą mi przez gardło.
– Teraz jakoś przeszły.
– Bo jesteś moją przyjaciółką, to co innego. – Julia roztarła dłońmi ramiona i popatrzyła za okno. – Gdy tylko wyobrażę sobie, że miałabym opowiadać o tym wszystkim komuś obcemu, to dopada mnie wstyd.
– Wstyd? Jaki wstyd, dziewczyno. Wstyd to kraść, a nie mówić, że nie będzie ślubu.
– Niby tak, ale na samą myśl o tym czuję, jak płoną mi policzki.
– Ale dlaczego?
– Sama nie wiem. To tak, jakbym miała przyznać się do jakiejś życiowej porażki.
– No co ty, Julka. Przecież zerwane zaręczyny to nie jest żadna klęska.
– Racjonalna część mojego mózgu może i o tym wie, ale wytłumacz to tej bardziej emocjonalnej. Nic na to nie poradzę, że czuję się jak wybrakowany towar. Hej, patrzcie tylko na nią! – Zmieniła ton głosu. – To ta beznadziejna dziewczyna, która nie nadawała się na żonę. Nic dziwnego, że zostawił ją chłopak.
– Nawet tak nie mów – zganiła ją Ala. – Chyba większego głupstwa nie mogłaś wymyślić.
Julia wzruszyła ramionami.
– Po prostu mówię ci, jak się czuję.
– Normalnie krew mnie zalewa, gdy tego słucham. Ty się zadręczasz i obwiniasz, chociaż nie masz powodów, a tamten dupek pewnie nic sobie z tego nie robi.
– Nic nie mów. Wiesz, że kilka dni temu jego ojciec napisał do mnie wiadomość, w której poinformował mnie, jaka to jestem zła i najgorsza? I że wysłał podobną wiadomość do mojej mamy?
– Słucham? – Alicja omal nie zakrztusiła się kawą. – Ty chyba żartujesz.
– Naprawdę. Mogę ci ją nawet pokazać.
– Co za dupek! Co on tam napisał?
– Między innymi to, że nie pozwoli obrażać swojej rodziny i że nie spodziewał się po mnie takiego zachowania. I że jeżeli nie przestanę o tym opowiadać, to zamilknę na zawsze.
– Groził ci? – Przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
– Jeśli twoim zdaniem to groźba…
– Na twoim miejscu poszłabym z tym na policję. Nie wiadomo, do czego ten facet jest zdolny.
– Może powinnam? – Julia zastanowiła się na głos. – Aha, napomknął też mojej mamie o tym, że jestem egoistyczną księżniczką, i pogratulował jej, jak mnie wychowała.
– No po prostu nie wierzę! Niech on się lepiej zajmie swoją rodziną, pijak jeden.
– Jak znam życie, to pisząc to wszystko, nie był trzeźwy. Tak czy siak moja mama przepłakała przez tę wiadomość cały wieczór.
– Skończony idiota – mruknęła Alicja. – Kiedy ty niby obraziłaś jego rodzinę?
– No wiesz… – Julia pomyślała o pamiętnym wieczorze na dzień przed tym, jak Norbert z nią zerwał. – Gdy wtedy puściły mi nerwy, to rzeczywiście nie przebierałam w słowach.
– I bardzo dobrze! Zobaczysz, jeszcze będziesz sobie dziękować, że to zrobiłaś. Swoją drogą i tak długo wytrzymałaś. Ja chyba wybuchłabym wcześniej.
Julia upiła łyk kawy i sięgnęła pamięcią wstecz. Pomyślała o wszystkich przykrych sytuacjach z ostatnich tygodni oraz o pretensjach ze strony rodziców Norberta, gdy miała inny pomysł na organizację ślubu niż oni. Ile to razy słyszała wyzwiska i oszczerstwa, gdy nie chciała się zgodzić na huczne wesele, za które nomen omen mieliby zapłacić jej rodzice. Albo gdy powiedziała, że nie założy wielkiej sukni na kole, którą wspaniałomyślnie wybrała dla niej niedoszła teściowa, bo zawsze marzyła o delikatnej, muślinowej kreacji.
Nie mówiąc już o awanturze, gdy zasugerowała zmniejszenie liczby gości, i o szantażu emocjonalnym, gdy powiedziała, że na pewno nie wezmą z Norbertem ślubu w imieniny jego matki. A przecież pani Beata za jej plecami zarezerwowała już termin w dworku swojej koleżanki i nawet wstępnie wybrała menu.
– Tak czy siak według nich to ja jestem ta najgorsza – powiedziała do Ali. – A ja tylko chciałam zorganizować kameralny ślub, o którym zawsze marzyłam, i uchronić rodziców przed wzięciem kredytu, bo na pewno nie byłoby ich stać na organizację prestiżowego przyjęcia na dwieście osób.
–