Remigiusz Mróz

Głosy z zaświatów


Скачать книгу

mówię, że skoro nie znalazły, tata zje, jak nie będą widziały.

      Rozmowa na moment została przerwana, kiedy rozległ się sygnał wiadomości z telefonu Korolewa. Prokurator przeprosił, wyjął komórkę i przez chwilę coś przeglądał. Podniósł się, odszedł kawałek i zatrzymawszy się tyłem do Zaorskiego, długo milczał. Skupiał się jedynie na urządzeniu.

      W końcu wrócił do stolika i położył ręce na blacie. Jakiś czas przyglądał się siedzącemu naprzeciwko Sewerynowi.

      – Przepraszam – powiedział. – Sprawy niecierpiące zwłoki.

      – Jasne.

      Korolew cicho odchrząknął.

      – A zatem ustaliliśmy, że kłamać pan potrafi – rzucił.

      – Właściwie ustaliliśmy tylko, że mam sprytne metody wychowawcze.

      – Tak bym tego nie nazwał, ale akurat to w tej chwili nie ma żadnego znaczenia – odparł i nabrał głęboko tchu. – Liczy się to, że widziano pana tamtej nocy poza domem.

      – Może ktoś miał zwidy.

      – Pański samochód został dostrzeżony przy przydrożnym motelu na południe od miasta.

      – W Kurewskiej Przystani?

      Seweryn poruszył się nerwowo i zerknął na Kaję.

      – Zna pan to miejsce?

      – Każdy je zna – odparł Zaorski i przysunął się do stołu. – Ale ostatnim razem byłem tam… bo ja wiem, może w liceum, próbując kupić piwo i podpatrzeć to i owo.

      – Mimo to świadkowie potwierdzają, że pana widzieli.

      – Mnie czy moje auto? – odparował Seweryn, wyraźnie poważniejąc. – Bo powinien pan wiedzieć, że…

      – Tak, słyszałem, jaką wersję przedstawił pan aspirant Burzyńskiej.

      – To nie wersja, tylko prawda.

      – Prawdę ustalają zwycięzcy, a pan bynajmniej nie wygrał – zauważył Korolew, a potem podniósł się z krzesła.

      Zaczął chodzić po pomieszczeniu, a Seweryn wodził za nim wzrokiem. Burza znała to spojrzenie, świadczyło o tym, że Zaorski stał się czujny. Gotów na odparcie ataku.

      – Powiedziałbym, że panu znacznie bliżej do sromotnej porażki – dodał Anton i zatrzymał się obok rozmówcy. Spojrzał na niego z góry. – Najpierw widziano pana w miejscu, gdzie była ta dziewczynka, potem rzekomo otrzymał pan jakieś nagranie, a ostatecznie…

      – Nie było mnie w Przystani. I nagranie dostałem nie rzekomo. Proszę sobie to sprawdzić, udostępniłem wam telefon.

      – Sprawdzamy.

      – A auto…

      – Tak, auto dwa razy tej samej nocy skradziono panu spod domu. I to tak, że niczego pan nie zauważył.

      Zaczynało to wyglądać dla Seweryna nie najlepiej, ale ostatecznie Korolew nie miał niczego konkretnego. Przy budowaniu hipotezy śledczej obecność hondy w okolicy motelu była na wagę złota, ale jako dowód w sprawie fakt ten niespecjalnie się bronił.

      – Proszę przeszukać mój samochód – dodał Zaorski. – Ściągnąć odciski palców, sprawdzić stacyjkę i…

      – Wszystko to zrobimy, zapewniam.

      Seweryn lekko skinął głową, a Burza nie mogła opędzić się od wrażenia, że od kiedy dowiedział się o tym, że ktoś widział auto, zaczął zachowywać się zupełnie inaczej.

      – Monitoring z Przystani też może się przydać – dorzucił Zaorski. – Przekonacie się, że mnie tam po prostu nie było.

      – Monitoring nie działa. I przypuszczam, że dobrze pan o tym wiedział.

      – Nie wiedziałem, bo ostatnim razem byłem tam jako jurny licealista.

      – Będzie się pan trzymał tej wersji?

      – Jeszcze raz: to nie wersja, tylko…

      – Widziano pana tamtej nocy w motelu – uciął prokurator.

      – Nie mnie, ale samochód. Ile razy będziemy to przerabiać?

      Anton położył rękę na oparciu krzesła Seweryna. Przechylił się lekko na bok, a potem nachylił nad rozmówcą.

      – Nie – rzucił. – Widziano pana. W dodatku jedna z klientek nagrywała komórką filmik, na którym się pan znalazł.

      Dopiero teraz Burza zrozumiała, jaką wiadomość Korolew musiał przed momentem dostać. Najwyraźniej funkcjonariusze wysłani do przepytania stałych bywalców Przystani dotarli do nowych ustaleń.

      Ustaleń, które zupełnie pogrążały Zaorskiego.

      – Godzina wykonania tego nagrania odpowiada czasowi, w którym ofiara była tam widziana – odezwał się Anton. – Pojawia się pan jakieś pół godziny przed nią.

      Zaorski się nie odzywał, ale wyraźnie się spiął.

      – Może mi to pan wyjaśnić? – spytał Korolew. – Bo o ile nie ma pan brata bliźniaka, to ewidentnie pan.

      Seweryn znów bezgłośnie szukał wsparcia u Kai. Tym razem w jego wzroku zobaczyła nie tylko prośbę o pomoc, ale także desperację.

      – Więc? – dodał oskarżyciel. – Dlaczego pan kłamie?

      5

      Na tym etapie było już absolutnie niemożliwe, by Seweryn znalazł drogę ucieczki. Owszem, wiedział o tym, że monitoring był niesprawny – i tylko dlatego zagrał tą kartą, idąc w zaparte. Nie miał jednak pojęcia, że ktoś z bywalców kręcił filmik.

      Kurwa mać.

      Upewniał się przecież. Wydawało mu się, że był odpowiednio czujny i wyłapałby, gdyby ktoś skierował na niego obiektyw komórki.

      Widziałby. Musiałby widzieć.

      Może w takim razie Korolew blefował? Właściwie byłaby to dość dobra taktyka, w tym momencie być może jedyna, która mogła przynieść jakiekolwiek odpowiedzi.

      Zaorski wbijał wzrok w oczy Burzy, starając się stwierdzić, czy wie o nagraniu. Sprawiała wrażenie nie mniej zaskoczonej od niego.

      – Nie kłamię – odezwał się w końcu Seweryn. – I nie ma żadnego nagrania, bo zwyczajnie mnie tam nie było.

      Anton uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce. Tym razem usiadł jednak bokiem do stołu i założył nogę na nogę.

      – Żaden blef nie sprawi, że przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłem – dodał Zaorski. – A zapewniam, że tamtą noc spędziłem w domu. Wyszedłem dopiero, kiedy skontaktowała się ze mną aspirant Burzyńska, żebym pomógł w oględzinach.

      Uśmiech zdawał się zastygnąć na twarzy prokuratora, a jego postawa jasno informowała, że to on jest górą.

      Może jednak nie blefował? Może ktoś rzeczywiście uchwycił Seweryna tamtej nocy w Przystani?

      Jeśli tak, nie wywinie się z tego. Tyle w zupełności wystarczy, żeby prosto z pokoju przesłuchań trafił do celi. Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu będzie tylko formalnością.

      Samo w sobie go to nie martwiło, przetrwał już w gorszym miejscu. Sen z powiek spędzała mu jednak świadomość tego, co w takiej sytuacji stałoby się z dziewczynkami. Nie miał ich z kim zostawić, trafiłyby pod opiekę państwa. A to nigdy nie kończyło się niczym dobrym.

      – Zamiast próbować mnie urobić,