do zasady nie mam z tym problemu – rzucił. – Ale musi pan zrozumieć sytuację.
– Jaką sytuację?
– Pyta mnie pan o to wszystko, kiedy w pokoju znajduje się kobieta, którą kocham.
Oczy Zaorskiego nawet nie drgnęły. Wbijał wzrok prosto w prokuratora, starając się wmówić sobie, że są tutaj sami. Mimo to kątem oka zobaczył, że Burza niespokojnie się poruszyła.
Przez moment trwało niewygodne milczenie.
– To nie była jednorazowa wizyta – dodał niechętnie Seweryn. – Korzystam właściwie za każdym razem, kiedy córki śpią u koleżanki, a czasem… czasem po przyjściu opiekunki jadę do Przystani.
Potarł czoło i odchrząknął. Wiele oddałby za to, żeby Korolew dał wiarę jego słowom i już teraz go stąd wypuścił.
– Monitoringu wprawdzie nie ma i personel nic panu nie powie, ale… cóż, może ktoś poświadczy, że jestem stałym bywalcem.
Anton obrócił się w kierunku Kai, jakby mogła potwierdzić lub zaprzeczyć. Seweryn skorzystał z okazji i rzucił jej krótkie spojrzenie, utwierdzając się w przekonaniu, że jego wcześniejsza deklaracja wprawiła ją w porządną konsternację.
Musiała zastanawiać się, czy to prawda, czy może dość wygodna wymówka.
– A więc owszem, byłem tam ostatniej nocy. I nie tylko wtedy – dorzucił Zaorski. – Robi to ze mnie niezbyt świętego człowieka, ale chyba nie mordercę, prawda?
Korolew się nie odzywał.
– Może powinienem od razu to przyznać. Może nawet zrobiłbym to, gdyby nie obecność starszej aspirant, ale… sam pan rozumie.
Prawdopodobnie nie rozumiał, a już na pewno nie był gotów ot tak w to uwierzyć. Ostatecznie jednak miał zbyt mało, by zatrzymać tutaj Seweryna. Samo nagranie o niczym nie świadczyło, a obecności Zaorskiego w Przystani nie dało się połączyć ze śmiercią Heidi.
– Naprawdę powinien zająć się pan wiadomością po niemiecku, którą otrzymałem – kontynuował Seweryn. – Wydaje się jedynym tropem i…
Nie dokończył, bo nagle otworzyły się drzwi, a do środka wpadł komendant. Skinął na podwładną gestem nieznoszącym sprzeciwu, po czym wzrokiem zasugerował prokuratorowi, by on także wyszedł na korytarz.
– Moment… – jęknął Zaorski.
Nie zważali na jego protesty. Opuścili pokój, a potem zamknęli za sobą drzwi.
Seweryn czekał, aż któreś z nich wróci, ale mijały kolejne minuty, a nikt się nie zjawił. Powód mógł być tylko jeden.
Znaleźli dowód na to, że tym razem także kłamał.
6
Burza nie mogła uwierzyć w to, co przekazał im komendant. Wydawało się to po prostu niemożliwe.
– Jezu… – szepnęła. – Dwie martwe dziewczynki w przeciągu dwóch dni?
– Na to wygląda – odparł Konarzewski.
– Gdzie znaleziono tę drugą?
– W okolicach Krasnobrodu.
– Więc to nie nasza właściwość…
– Nie nasza – przyznał komendant. – I tamtejsi może nawet by nas o tym nie poinformowali, gdyby nie to, że ofiara była identycznie ubrana.
Kaja mimowolnie zobaczyła przed oczami martwą dziewczynkę w białej sukience. Widziała ją na Heidi, jeszcze zanim ta trafiła na stół sekcyjny. Wyglądała wtedy spokojnie, niemal błogo. W istocie jednak z pewnością przeżyła prawdziwy horror.
– Tak samo zadbana jak nasza – dodał Konarzewski. – Na razie nic więcej nie wiem.
Anton Korolew milczał, nerwowo przygładzając zarost otaczający usta. Burzy wydawało się, że prokurator widział i słyszał już w życiu niejedno, ale informacja o kolejnej zamordowanej kilkulatce wyraźnie nim wstrząsnęła.
Musiał zmierzyć się z tym, co powoli stawało się oczywiste. Mieli w okolicy seryjnego zabójcę dzieci.
– Wiozą do nas ciało? – odezwała się Burzyńska.
– Nie. Na razie czekają na decyzję z góry.
Inspektor posłał Korolewowi ponaglające spojrzenie, ale ten zdawał się odpłynąć myślami zupełnie gdzie indziej.
– Panie prokuratorze – odezwała się Kaja. – Trzeba to jakoś skoordynować.
Anton potrzebował jeszcze chwili. Kiedy w końcu poukładał sobie w głowie wszystko, co musiał, wyciągnął telefon i oświadczył, że zajmie się sprawą.
W jego głosie Burza wyraźnie usłyszała niepewność i sama zaczęła zastanawiać się, czy Korolew w ogóle ma kompetencje do poprowadzenia postępowania, które najwyraźniej miało zasięg większy niż same Żeromice.
Pod okręg zamojski na pewno podlegał rejon Biłgoraju i Tomaszowa Lubelskiego, więc nie powinno być problemu. A może Krasnobród podpadał bezpośrednio pod Zamość? Tak, chyba tak.
Kaja oparła się plecami o drzwi i zamknęła oczy. Starała się zrozumieć, co się dzieje i jaki ma to związek z Sewerynem. Z pewnością nie było przypadkiem, że to właśnie on dostał plik z nagraniem. Nocna kradzież samochodu zdawała się dodatkowym potwierdzeniem.
W pokoju przesłuchań przez moment uwierzyła, że Korolew faktycznie przyłapał go na kłamstwie, które rzucałoby na niego cień podejrzeń. Tłumaczenie Zaorskiego było jednak przekonujące – przynajmniej dla niej.
Abstrahując od deklaracji uczuć, którą tam złożył, wszystko miało sens. I sama jego obecność w Przystani bynajmniej nie mogła świadczyć o tym, że przyłożył rękę do zabójstwa Heidi.
Na Boga, w życiu przecież nie skrzywdziłby dziecka. O czym ona w ogóle myślała?
Kiedy Korolew skończył rozmowy, podszedł do niej niepewnym krokiem, jakby wciąż nie mógł dojść do siebie. Zasadniczo nie powinna się dziwić, sama była wstrząśnięta.
– Miejsce odnalezienia ciała jest w okręgu zamojskim? – spytała.
– Tak. Mamy całą gminę Krasnobród.
Oczywiście. Najwyraźniej jej też w głowie nie chciały ułożyć się podstawowe fakty. Ale to oznaczało, że zabójca działa na niewielkim terenie. I że wciąż jest gdzieś blisko.
– Wracamy do Zaorskiego – postanowił prokurator.
– Jest sens? Przecież to ewidentnie…
– Oczywiście, że jest sens – uciął Anton. – Mam jeszcze kilka pytań, na które musi odpowiedzieć.
Burza była przekonana, że mają teraz ważniejsze rzeczy na głowie, ale się nie odezwała. Może zresztą w istocie powinni dopytać o parę spraw, a ona chciała tego uniknąć z powodów czysto osobistych.
Po tym, co usłyszała w tamtym pokoju, nie wiedziała nawet, w jaki sposób na niego spojrzeć. Czuła, że powinna jak najszybciej uciec, oddalić się od Seweryna. Każdy, nawet najmniejszy, kontakt ponownie zbliżał ich do siebie. A na to nie mogła sobie pozwolić.
Potrzebowała spokoju, stabilizacji, normalnego życia rodzinnego. Wszystko to, co przeszła w ostatnim czasie, zachwiało jej psychiką, a powrót do dawnej równowagi zdawał się jedynym ratunkiem.
I pomagał, realnie pomagał. Wiązał się z dotkliwym brakiem Zaorskiego, ale powodował, że zachowała zdrowie psychiczne. Tylko dzięki temu udało jej