Nick Bilton

Król darknetu


Скачать книгу

ekonomii i przekonując, że aktualny system polityczny w Ameryce zaprojektowano tak, by bogaci wykorzystywali słabszych. Argumentował, że cudownie byłoby przeprowadzić eksperyment z seasteadingiem.

      Seasteading, tłumaczył Ross, to idea utworzenia społeczności na morzu, z dala od wszelkich państw i przepisów, gdzie ludzie mogliby żyć na otwartych wodach, bez praw, na zasadach wolnego rynku. Niektórzy chcieli zrealizować ten plan na opuszczonej platformie wiertniczej pośrodku oceanu. Po skończeniu studiów na Penn State Ross próbował zaprojektować grę komputerową, która demonstrowałaby tę teorię. Nic z niej jednak nie wyszło. Tak samo jak ze wszystkich innych jego pomysłów.

      Julia była obecna podczas wielu takich dyskusji politycznych i choć czasami przedstawiała mądre kontrargumenty, często całą scenę oddawała swojemu chłopakowi. Kiedy zbliżali się do ogniska płonącego przed domem, cieszyła się jednak, że tego wieczoru nie będzie rozmów o polityce i państwach pośrodku oceanu wolnych od wszelkich praw.

      Ross zjechał z drogi na długi nieutwardzony podjazd biegnący ku parterowemu domowi obitemu deską szalunkową, z którego okien sączyło się ciepłe żółte światło.

      – Niektórych znajomych nie widziałem od paru lat – oznajmił, gdy silnik pikapa zgasł.

      Słońce już zaszło, okoliczne góry pochłonął mrok, a powietrze było pełne woni żarzących się węgli. Ruszyli w stronę grupy bawiących się ludzi.

      – Rossman! – zawołał ktoś i uściskał licealnego kumpla.

      – To moja dziewczyna Julia – oznajmił z dumą Ross.

      Gdy dołączyli do towarzystwa przy ognisku, otwarto piwa. Ktoś zapalił skręta, który zaczął krążyć z rąk do rąk, a przyjaciele wspominali szkolne czasy. Jedna z historii zaczynała się od słów: „Pamiętacie, jak Rossman wykręcił się przed glinami za palenie dżointa?”, a kończyła stwierdzeniem: „Ross uwielbiał trawę”. Kiedy Julia dodała: „Dalej uwielbia”, wszyscy parsknęli śmiechem. Jeszcze więcej historii, więcej skrętów, więcej piwa, więcej śmiechu. Ross i Julia bawili się doskonale. W każdym razie do momentu, gdy rozmowa zeszła na ścieżki kariery. Ktoś oznajmił, że pracuje w administracji państwowej, ktoś inny – że został inżynierem. Jeszcze inny opowiedział o założeniu własnej firmy.

      – Rossman, a ty? – Z drugiej strony ogniska padło pytanie zadane z teksańskim zaśpiewem. – Gdzie teraz pracujesz?

      Przez chwilę Ross milczał. Zerkał na Julię i zżerało go napięcie. To była ostatnia rzecz, o której chciał teraz mówić.

      – Właściwie nie mam pracy – odpowiedział.

      – Fajnie – rzucił ktoś z przyjaciół. – Jak ci się to udało?

      Cała grupa wokół ogniska zamilkła i słuchała.

      Ross wyjaśnił, że w niepełnym wymiarze godzin zaangażował się w organizację non profit o nazwie Good Wagon Books, w której pomagał swemu staremu kumplowi Donny’emu. Krążyli po Austin od drzwi do drzwi, zbierali stare książki i sprzedawali je w internecie. Czego nie udało się spylić, oddawali do lokalnych więzień. Nie było z tego wielkich zarobków. Pieniądze na swoje nieliczne wydatki Ross miał z grania na giełdzie, zaoszczędził także trochę ze sprzedaży małego domu na wynajem, który kupił, kiedy studiował na Penn State. (Oszczędny styl życia pozwolił mu odłożyć z pensji asystenta wykładowcy dość funduszy, żeby kupić, a potem sprzedać niewielki domek w mieście). Przy ognisku opowiedział kolegom, że przez ostatnie miesiące właśnie z tego się utrzymywał.

      Nie powiedział natomiast, że porzucił day trading, bo nie przynosił on zysków, a w tych nielicznych przypadkach, kiedy coś zarobił, nienawidził nadmiernie rozbudowanych przepisów i podatków, które Wujek Sam nakładał na inwestorów. Nie wspomniał również, że oblał egzamin na studia doktoranckie ani że nie cierpiał wynajmowania domu studentom, bo jako właściciel musiał się użerać z mnóstwem błahych problemów. A już z całą pewnością nie powiedział, że praca nad grą symulującą projekt seasteadingu, której poświęcił wiele miesięcy, zakończyła się fiaskiem, bo nikt nie chciał jej kupić. Nie napomknął o mnóstwie dorywczych prac z ogłoszeń w serwisie Craigslist, które wykonywał, żeby zarobić parę dolarów – w tym redagowaniu artykułów naukowych. Nie powiedział, że wszystko, co robił, wydawało mu się kompletną porażką. Genialny pomysł za genialnym pomysłem, choć nikt oprócz niego ich za takie nie uważał.

      Na szczęście temat uległ zmianie i ludzie zaczęli opowiadać historie sprzed dekady. Ross co prawda się śmiał, ale zdawał się zawstydzony tym, co wydarzyło się przed chwilą. Jasne, jego koledzy mieli nudną, prozaiczną pracę, ale ją mieli. A co on mógł wpisać do CV? Dwa dyplomy i całą serię ślepych zaułków. Tak bardzo chciał mieć na coś wpływ. Osiągnąć coś ważniejszego niż robota na prozaicznym etacie.

      Było już późno, kiedy Ross i Julia uściskali wszystkich na do widzenia i wsiedli do pikapa, żeby wrócić do Austin. Gdy on zatrzasnął drzwi i zapiął pas, ona zauważyła, że coś jest nie tak. Samochód wyjechał tyłem po podjeździe na krętą drogę.

      – Nic z tego, co robiłem, nie wypaliło – poskarżył się Ross. – Nie osiągnąłem niczego wielkiego.

      Cedry za oknem przemykały w ciemności.

      – Och, skarbie, nie przejmuj się – odpowiedziała Julia. – Próbujesz różnych rzeczy. Znajdziesz…

      – Chciałem być przedsiębiorcą – przerwał jej. – Starałem się zacząć różne rzeczy, ale nic się nie udało.

      – Uda się. Po prostu musisz…

      Ross mówił dalej, jakby był w samochodzie sam:

      – Chcę widzieć rezultaty. Chcę stworzyć coś naprawdę udanego.

      – Po prostu musisz próbować dalej.

      Julia trafiła w sedno, o czym Ross miał się przekonać wkrótce.

      7

      Silk Road

      Dla Rossa rzeczy były tylko rzeczami. Nie interesowały go.

      Był jednak przedmiot, bez którego nie umiał żyć: jego laptop. Pod wieloma względami w tej prostokątnej skorupie mieściło się całe jego życie. Wszystkie pliki i foldery tworzyły mapę genialnego i dla wielu osób enigmatycznego umysłu. Właśnie na tym komputerze pewnego poranka pod koniec lata 2010 roku Ross zaczął pracę nad projektem, który miał zmienić wszystko.

      Niedawno wprowadził się z Julią do wspólnego mieszkania w centrum Austin, przestrzeni do życia i pracy z lśniącymi betonowymi podłogami. Julia uruchomiła nowy biznes, który nazwała Vivian’s Muse. Fotografowała półnagie kobiety dla ich mężów. Koncepcja była prosta: co można dać mężczyźnie, który ma już wszystko? Zmysłowe zdjęcia żony, niemal zupełnie nagiej. Tak więc na kilka dni w tygodniu Julia rozstawiała świeczki w głównym pokoju, puszczała zmysłową muzykę techno i robiła tysiące buduarowych fotek.

      Kiedy w sąsiedniej sypialni Ross siadał do nowego projektu, słyszał trzaskanie flesza – pyk! pyk! pyk! – i polecenia wydawane kolejnej muzie przez Julię: „Wypnij tyłek do góry! A teraz udawaj, że masz orgazm!”.

      W ich sypialni, gdzie często pracował, zwykle panował bałagan. Na podłodze walały się zmięte dżinsy Julii, porzucone sukienki i bielizna. Kiedy nie pracowali, spędzali długie godziny pod kołdrą, tuląc się albo oglądając seriale na laptopie Rossa.

      Ostatnio obsesyjnie wciągnęli się w Breaking Bad. Leżeli objęci w łóżku, w ciepłym blasku ekranu komputera, i patrzyli, jak Walter White zmienia się w przerażającego