Kristen Ashley

Córka gliniarza


Скачать книгу

Denver. Mieściła się przy Pearl Street, obok Pearl Street Grill i naprzeciwko Stella Coffee Haus.

      W Sushi Den, zbudowanym z betonu i szkła, mieli hostessy tak wyniosłe, że samym tylko spojrzeniem potrafiły doprowadzić do załamania zwykłych śmiertelników, a w mniej odpornych wywołać myśli samobójcze. I serwowali najlepsze sushi, jakie kiedykolwiek jadłam. Nigdy nie przyjmowali rezerwacji i zawsze mieli pełną salę. Ja i Ally chodziłyśmy tam przynajmniej dwa razy w miesiącu i rywalizowałyśmy z hostessami na spojrzenia. Wygrywały za każdym razem.

      – Przyniosłaś mi odpowiednie ciuchy? – spytałam Ally.

      Nie można pójść do Sushi Den w kowbojskich butach i dżinsach, ta knajpa wymagała specjalnego stroju. Czarna sukienka, szpilki… W garderobie stworzyłam sobie całą odrębną sekcję z rzeczami przeznaczonymi na wizyty w Sushi Den.

      – To chyba jasne – prychnęła Ally.

      ***

      Obudziłam się w łóżku Lee (znowu) i przede wszystkim pomyślałam o sake.

      W sumie nie lubię sake, ale piłyśmy z Allyson, bo tak się robi w Sushi Den.

      Jeśli wszedłeś między wrony… Jeśli jesteś w Sushi Den, pijesz gorącą sake.

      Leżałam na brzuchu, lewą nogę miałam podkuloną, prawą wyprostowaną. Lewą rękę trzymałam pod poduszką, a prawa była wciśnięta pomiędzy moje ciało a coś, co musiało być gorącym, twardym ciałem Lee.

      Wystarczyła jedna noc, żeby Lee zdołał utrzymać mnie w łóżku w jednym miejscu. Przywierał do moich pleców, znaczna część jego ciała leżała na mnie, obejmował mnie ręką, a lewą nogę miał wsuniętą tak, że udo dotykało dolnych partii mojego ciała. Zaskakująco… przyjemna poza. Było mi ciepło, dobrze, przytulnie i czułam się bezpieczna.

      Jak, do jasnej cholery, dałam się wmanewrować w taką sytuację?

      Wróciłam myślami do wczorajszej kolacji, podlanej sake, i zadowolona zorientowałam się, że wszystko pamiętam.

      Jadłam, piłam sake, znowu jadłam, znów piłam sake; upiłam się.

      Pozwoliłam, żeby Lee wsadził mnie do samochodu, i wysyłałam pożegnalne całusy Ally, Hankowi, tacie, Kitty Sue, Malcolmowi i parkingowemu.

      Już w mieszkaniu poszłam do łazienki, zdjęłam ubranie, zawłaszczyłam sobie kolejny podkoszulek, a potem padłam na wielkie łóżko. I tam, z powodu alkoholu i braku drzemki, od razu zasnęłam.

      Teraz szybko sprawdziłam wolną ręką, co mam na sobie.

      Majtki na miejscu.

      Podkoszulek bez rękawów również.

      Albo Lee nie skusiło moje sztywne ciało, albo ubrał mnie już po wszystkim. Obstawiałam raczej to pierwsze.

      Obity policzek prawie nie bolał, zaaplikowana sake jednak działała.

      Ułożyłam szybką strategię na najbliższe dwadzieścia minut, na tyle, na ile byłam w stanie funkcjonować bez kofeiny.

      Muszę wydostać się spod Lee, nie budząc go, wezwać taksówkę i pojechać do siebie do domu.

      No dobra, brzmiało jak plan.

      Przesunęłam się o milimetr, usiłując zrobić to niezauważalnie.

      Nie udało się.

      – Mhm – wymruczał Lee, a jego ręka przycisnęła mnie mocniej.

      Pierwsza przeszkoda i od razu skucha.

      Spróbowałam wczorajszego wybiegu:

      – Muszę zaparzyć kawę.

      Zabrał rękę, ale ciężar jego ciała wystarczył, żeby przytrzymać mnie w łóżku. Wsunął się na mnie jeszcze bardziej, pochylił i poczułam, jak jego usta dotykają mojego ramienia, a ręka sunie po udzie i ląduje na biodrze.

      – Wypijesz po – szepnął mi do ucha.

      Spięłam się cała, chociaż w środku topniałam jak wosk.

      – Po czym?

      Przesunął dłoń w górę, palce dotknęły krawędzi majtek tuż pod pępkiem.

      – To się wreszcie stanie – oznajmił i nie musiał mi tłumaczyć, co ma na myśli. – W tej chwili.

      Dobry Boże.

      Dopiero teraz poczułam na swoim ciele, jak bardzo jest zdeterminowany; serce zaczęło mi walić.

      Od czasu gdy dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak seks, chciałam to zrobić z Lee.

      A teraz, gdy to się miało stać, byłam przerażona.

      – Mam kaca – spróbowałam wymówki.

      Jego usta sunęły po mojej szyi. Albo mnie nie słyszał, albo nie uwierzył i uznał, że szkoda reagować na takie kłamstwo.

      Przycisnął się biodrami do mojego tyłka, jego ręka powędrowała w dół po brzuchu, poczułam dreszcze.

      Kurde, kurde, kurde.

      Zagryzłam wargę, żeby nie jęknąć, gdy prąd przebiegł mi przez ciało, ogniskując się między nogami.

      Spróbowałam jeszcze raz:

      – Boli mnie głowa.

      Ręka powędrowała w górę podkoszulka, zatrzymała się pod piersią, knykcie musnęły ją od dołu.

      – To napięcie. Nie martw się, wiem, jak je rozładować.

      No, nie wątpię.

      Spróbowałam ostatni raz.

      – Boli mnie twarz.

      Poczułam jego język za uchem.

      – Zaraz przestaniesz o tym myśleć – obiecał szeptem.

      – Lee…

      Trzymał rękę na moim brzuchu, poczułam, jak się odsuwa; położył mnie na plecach i pochylił się nade mną.

      – Podaj mi jeden powód, żeby tego nie robić – zażądał, patrząc mi prosto w oczy.

      Włosy znów miał seksownie zmierzwione, a twarz była zarazem łagodna i twarda. Łagodna z powodu tego, co widziałam w jego oczach przez ostatnie dwa dni, twarda od zdecydowania i pożądania.

      W takiej sytuacji, pozbawiona porannej kawy, nie wiedziałam, jak zareagować.

      – Tak też myślałem. – Znów się nade mną pochylił…

      I wtedy zadzwonił telefon.

      – Nie odbierzesz? – spytałam w jego usta, a on objął mnie i przyciągnął do siebie.

      – Nie ma mowy.

      Pocałował mnie, a ja zatopiłam się w nim, uszczęśliwiona. Mój opór zniknął bez śladu. Ależ on fantastycznie całuje…

      No dobra, czyli w końcu będę się kochać z Liamem Nightingale’em.

      Całe moje ciało odprężyło się i uległo tej wizji.

      Przetoczył się na plecy i pociągnął mnie na siebie, czułam jego ręce, trzymał mnie mocno.

      Telefon zadzwonił jeszcze raz i coś zastukało na szafce nocnej, ale Lee nie zwracał na to uwagi, sunąc ustami od mojego podbródka aż do ucha.

      Zadrżałam.

      Jedną ręką muskał miejsce tuż nad moimi pośladkami, drugą obejmował mnie mocno w talii.

      – Uwielbiam twój tyłek – szepnął mi do ucha. – Zawsze go uwielbiałem.

      Wstrząs.