Tanya Valko

Arabski książe


Скачать книгу

Wydaje ci się, że mordowanie niewinnych ludzi to w mojej rodzinie stary zwyczaj i nasza służba jest wprawiona w radzeniu sobie z niewygodnymi trupami? Nie wszystko można zamieść pod dywan. Nie takie zbrodnie!

      – Więc zadzwoń do ojca – sugeruje Alzani.

      – Nie… – Książę smutnieje, bo widzi, że ten człowiek nie zna ani jego, ani jego familii i kieruje się tylko utartymi stereotypami. – Najpierw muszę zgłosić przestępstwo na policji. Nie ma rady. Oni przeprowadzą śledztwo i udowodnią, że ja z tym zabójstwem nie mam nic wspólnego.

      – Rób, jak chcesz. Ale radziłbym w pierwszej kolejności skontaktować się z jakimś potomkiem Ibn Sauda. – Jasem ma więcej rozumu i sprytu niż kumpel. Teraz jasno widzi, że Anwar jest tylko poczciwym naiwniakiem. – Policja nie zawsze jest obiektywna, a kiedy na czas dochodzenia posadzą cię w więzieniu, to jako Arab jesteś przegrany.

      – Jestem niewinnym, uczciwym obywatelem. Nie muszę się zasłaniać królewską familią. – Anwar jest jak mały chłopiec, który ponad wszystko boi się rozgniewać tatusia. – Zresztą nie chcę ich w to angażować.

      – Cóż, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. – Pół-Syryjczyk orientuje się, że jeśli jego kolega nie przejrzy na oczy, to przepadnie z kretesem. – Na zawsze pozostanę twoim przyjacielem – deklaruje po raz kolejny, a potem się rozłącza.

      Spanikowany Anwar próbuje jeszcze znaleźć ratunek u Libijczyka. Oni zawsze robili bydło i u siebie w kraju, i za granicą, a za każdym razem uchodziło im to na sucho, konkluduje. Wie, że mogą to być pomówienia wobec rodu Kaddafich, ale musi sprawdzić i tę możliwość. Swoją ostatnią szansę. Jak uniknąć rozgłosu, policji, więzienia i przeprowadzić prywatne ciche dochodzenie, by dojść prawdy? Prawdy, która mnie uniewinni? O to wszystko ma ochotę zapytać infantylny człowiek, który rósł pod kloszem i zupełnie nie zna świata ani rządzących nim brutalnych praw.

      Niestety, Sajf nie odbiera telefonu. Anwar dzwoni raz, drugi i trzeci, a w końcu nagrywa się na automatyczną sekretarkę. Ma nadzieję, że drugi kompan od wypitki i zabawy niedługo odsłucha wiadomość. Nie mija nawet pięć minut, kiedy przychodzi SMS: „Stary, wybacz! Nie mogę ci pomóc. Nie mogę się podłożyć, bo ojciec mnie zabije. To Moe, a może też Jasem są wszystkiemu winni. Widziałem ich, jak ciągle kręcili się przy sypialni, w której zabawiałeś się z panienką. Moe niósł tam jakieś drinki. Życzę Ci powodzenia. Prawda zwycięży. Ścigaj skurczybyków. Twój Islamik”.

      W końcu książę wyściubia nos z pokoju, chcąc sprawdzić, kto jest w domu. Apartament jest zrujnowany, butelki po alkoholu i resztki narkotyków walają się na każdym kroku. Wszędzie jednak panuje martwa cisza, w pokojach nie ma żywego ducha.

      – Abbas! Mohamad! Salim! – nawołuje zrozpaczony Anwar, ale odpowiada mu tylko echo.

      Mężczyzna siada w swoim ulubionym fotelu w salonie, teraz brudnym i klejącym się od wylanych na skórzaną tapicerkę słodkich napojów. Masuje skronie, wzdycha i gapi się w ścianę. Myśli, intensywnie duma, lecz zdaje sobie sprawę, że sam rozwiązania nie znajdzie. Nie znajdzie też żadnych wiarygodnych świadków, którzy zeznaliby na jego korzyść. Trzeba będzie wypić piwo, którego się nawarzyło, ale nie ma zamiaru poddać się stronniczemu brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Musi wyciągnąć rękę po przywileje, które mu się należą, bo londyńczycy sami od siebie mu ich nie dadzą. Potraktują go jak zwykłego przestępcę, notorycznego zabójcę, by przynajmniej przez chwilę móc zgnoić bogacza w miejscowych kazamatach.

      Z ociąganiem, korzystając z bezpiecznego telefonu satelitarnego, Anwar dzwoni do ojca, brata ciotecznego saudyjskiego króla Abdullaha.

      – Czyś ty oszalał? Coś ty, skurwysynu, narobił?! Ty głupcze, idioto, onanisto! Ty grubasie parszywy! – Tatuś po wysłuchaniu okrojonej wersji wydarzeń i usłyszeniu, że syn w apartamencie ma trupa młodej dziewczyny z poderżniętym gardłem, wpada w furię i nie szczędzi mu inwektyw. – Dzwoń do naszej ambasady! Na bezpośredni telefon komórkowy ambasadora. Tylko immunitet dyplomatyczny może cię z tego wyciągnąć. Zrób to, zanim pojawi się u ciebie policja.

      Jak tylko Anwar się rozłącza, jego mieszkanie zapełnia się funkcjonariuszami policji oraz MI6 i MI5. Mają go w garści. Saudyjczyk nie ma pojęcia, kto ich zawiadomił o popełnionym tu morderstwie. Był to oczywiście Moe, który postanowił ukarać wahabickiego grzesznika.

      Książę w białej tobie, kraciastej biało-czerwonej chuście i skórzanych klapkach zostaje wyprowadzony ze swojego mieszkania – miejsca zbrodni, o której jeszcze długo po Londynie i całej Wielkiej Brytanii będą krążyły pikantne opowieści. Pierwszy Saudyjczyk, który został schwytany na gorącym uczynku i zostanie przykładnie ukarany. Plebs się cieszy, a prawicowi nacjonaliści zacierają ręce. Nikt oprócz policji i służb wywiadowczych nie wie, że dowody oskarżenia są niewystarczające, bo oprócz spermy księcia w dziewczynie znaleziono jeszcze inne nasienie. Na jej szyi i nadgarstkach są również inne odciski palców, jednak nieznane. Nie ma ich w żadnej bazie danych. Narzędzie zbrodni – zagięty kindżał o wysadzanej kamieniami rękojeści – nie należy do księcia, a jego wykonanie sugeruje, że nie jest nawet arabski. We krwi księcia natomiast oprócz alkoholu zostaje wykryta taka dawka środków odurzających i substancji psychotropowych, że mężczyzna już dawno powinien gryźć ziemię. Niemożliwe, żeby sam to sobie zaaplikował, chyba że chciałby popełnić samobójstwo, nic jednak na to nie wskazuje.

      Ostatecznie w ramach rządowych porozumień i ekstradycji niezadowolona brytyjska policja wypuszcza Anwara, ten zaś błyskawicznie wraca do Rijadu. Nie wie, czy ma się z tego cieszyć, czy od razu strzelić sobie w łeb.

      INTERNOWANY JAŚNIE PAN

      Jestem niewinny – powtarza książę Anwar al-Saud na kolejnych przesłuchaniach komisji królewskiej, w których ma prawo uczestniczyć jedynie rodzina i Royal Secret Service85. Saudyjski lud nie może się o niczym dowiedzieć, a jeśli jakieś przecieki prasowe dotrą do nich z Londynu, to pałac i tak uda, że o niczym nie ma pojęcia. Cenzura błyskawicznie wszystko wyczyści – zarówno saudyjskie gazety, kontrolowaną telewizję, jak i informacje internetowe.

      – Przez pięć lat nie ma książę możliwości wyjazdu za granicę – oznajmiają seniorzy rodu, niesamowicie oburzeni.

      – Jak to? A co z moimi studiami? – Na rodzimych piaskach młokos jest już pewniejszy siebie.

      – Zawieszone.

      – To może przynajmniej mógłbym je kontynuować na uniwersytecie w Rijadzie?

      – Nie!

      – Nie ma mowy!

      Staruchy wykrzykują jeden przez drugiego.

      – Taki przestępca i zboczeniec jak ty zainfekuje swoim rozpasaniem naszą niewinną saudyjską młodzież!

      Wreszcie przewodniczący komisji ogłasza werdykt:

      – Za swoją okrutną zbrodnię oraz zawiedzenie nadziei, które pokładaliśmy w potomku naszego rodu, książę Anwar al-Saud zamieszka w tej części pałacu królewskiego w Dżeddzie, gdzie przetrzymywani są grzesznicy i winowajcy błękitnej saudyjskiej krwi.

      – Oprócz zwyczajowych ochroniarzy bezwstydnikowi zostaje przydzielony hafiz86 – obwieszcza mutawwa również uczestniczący w tajnym procesie. – Ma go nakłaniać do modlitwy, studiować z nim świętą księgę Koran oraz przekonać do najlepszego wahabickiego islamu.

      – Nic nie zrobiłem! – oburza się młody książę. – Pozwólcie mi zadzwonić. Czy mój ojciec wie, co się tutaj wyprawia? A matka?

      – Teraz