Tanya Valko

Arabski książe


Скачать книгу

modłę wschodnią jest przepijany zmrożoną wódką bądź najlepszym szampanem Dom Pérignon czy Veuve Clicquot, ulubionym napojem księcia. Na stoliczkach poustawianych pod ścianami salonu i jadalni pojawia się kokaina. Goście wciągają kreska za kreską, nie żałując sobie. Inni, siedzący przy barze na wysokich stołkach, również bez zażenowania korzystają z wszystkich serwowanych za darmo używek.

      Impreza rozkręca się na dobre. Jest głośno jak w ulu, muzyka rżnie na cały regulator. Panowie ściągają marynarki i rozpinają kołnierzyki. Mała śliczna Anna wisi na ramieniu swojego wielkiego sponsora i poprzysięga sobie, że zrobi wszystko, by pozostać na takich salonach już do końca życia. Nie wie, nieszczęsna, że dzisiaj spełni się jej największe marzenie. Koniec końców bezpruderyjna kokietka bierze za wielką jak bochen chleba dłoń księcia i ciągnie go do pokoju gościnnego, gdzie jeszcze niedawno została tak paskudnie wykorzystana przez podłego Jasema.

      – Gdzie chcesz iść, malutka? – Anwar usiłuje mówić szeptem, ale przy jego tembrze głosu wszyscy dookoła słyszą każde jego słowo. Ale nikogo to nie obchodzi.

      – Musimy pogadać… – Anna robi minkę niewiniątka. – Co ty na to?

      – A o czym?

      – Dowiesz się w apartamencie. – Kobietka już wie, jak przekonać naiwniaka. Chwyta go za przyrodzenie i zaskoczona stwierdza, że książę wszystko ma nadnaturalnych rozmiarów. – Moglibyśmy się zaprzyjaźnić… – Łasi się jak kotka, a Anwar już bez ociągania maszeruje za swoim przeznaczeniem.

      Po zamknięciu drzwi kochankowie błyskawicznie zdzierają z siebie ubrania, co w przypadku Anny nie jest trudne, bo ma na sobie jedynie zwiewną, tiulową sukienkę, koronkowy staniczek i skąpe majteczki. Książę zdaje sobie sprawę, że bez eleganckiego stroju będzie tylko wielką kupą mięsa i tłuszczu, więc nie pozwala się pozbawić eleganckiej koszuli za dwa tysiące funtów, a gatki w rozmiarze 5XL tylko delikatnie obsuwa. W tej chwili obiecuje sobie, że przejdzie na dietę i rozpocznie ćwiczenia, choć ma też świadomość, że nie pierwszy raz składa sobie takie przyrzeczenie. Nigdy jednak nie miał takiej motywacji jak teraz, bo ta śliczna kruszynka naprawdę mu się podoba. Dla kobiety człowiek może wiele poświęcić, nawet poskromić swój wilczy apetyt, przelatuje mu przez myśl, lecz już po chwili nic nie rozprasza mężczyzny, bo pragnie tylko jednego: seksu, seksu i jeszcze więcej seksu.

      Pierwszy stosunek nie trwa dłużej niż minutę. Zaprawiona w takich zabawach Anna nie rezygnuje, ale boi się, że może zostać zmiażdżona przez grubasa jak przez walec, więc kuca między jego wielkimi jak kolumny nogami i ssie prącie Araba z wielką wprawą, by już po paru ruchach mieć mokry dekolt. Dobrze, że w ostatniej chwili wyciąga ogromnego falującego penisa z ust, w których ledwie się mieści może jedna czwarta, bo udusiłaby się tryskającą z niego ciemnożółtą, zleżałą w jądrach młodzieńca spermą.

      – Przepraszam, kotku… – Anwarowi wykwitają na policzkach nie tylko rumieńce podniecenia, ale również wstydu.

      – Dawno nieużywany? – Polka uśmiecha się kwaśno.

      – Nigdy, moja piękna – wyznaje szczerze kochanek, a kobieta robi wielkie oczy, bo żaden mężczyzna w jego wieku by się do tego nie przyznał.

      – Och! Słodki jesteś. Ale gdzie są ręczniki?

      – W łazience. Już przynoszę. – Kiedy mężczyzna siada na brzegu łóżka, druga połowa posłania niebezpiecznie się podnosi.

      – Sama wezmę. Spoko.

      Ledwo kokietka zdoła się wytrzeć i zapalić papierosa, Anwar wyjmuje go z jej ust, dwa razy głęboko się zaciąga, a następnie gasi na marmurowym blacie pięknej, zapewne zabytkowej szafki nocnej.

      – Chodź do mnie. – Wyciąga ręce do Anny, podnosi ją z łatwością jak piórko i kładzie na swoim wielkim i miękkim jak puchowa poducha brzuchu. – Jeszcze nie skończyliśmy. – Uśmiecha się rozbrajająco. – Tak właściwie to dopiero zaczynamy…

      Przez rozchełstaną męską koszulę modelka widzi potężne piersi mężczyzny z nabrzmiałymi od niezdrowych hormonów sutkami, a także wielkie, rozlewające się na boki podgardle jak u wołu. Jego brzuszysko jest jak obrzydliwa gąbka. Kobieta zaciska zęby, chcąc przełamać obrzydzenie, bo seks z takim mutantem zakrawa na turpistyczną zboczoną zabawę. Mam wyższe cele, powtarza sobie. To żyła złota, a ja postaram się choć trochę ją wycyckać. Taki zamysł bardzo jej się podoba, więc ostatecznie pogodzona ze swoim losem uśmiecha się i zabiera za ciężką pracę. Siada na mężczyźnie okrakiem i dosłownie po paru ruchach czuje, jak w jej wnętrze wlewa się gorące nasienie. Jednak to nie obniża popędu seksualnego jebaki ani trochę, bo za chwilę wielkie prącie znów jest gotowe, choć przy takim rozmiarze nie stoi na sztorc, jak u normalnych facetów, ale – twarde, długie i szerokie – leży na udach mężczyzny, sięgając mu prawie do kolan.

      – Ja pierdolę! – Niby-inteligentna Polka w typowy dla prostaczek znad Wisły sposób wyraża swoje niedowierzanie na temat temperamentu kochanka i jego gigantycznego fallusa.

      – Że co, kochanie? – Anwar oczywiście nie zna polskiego, więc młoda może używać przekleństw do woli, wyjaśnia jednak już po angielsku:

      – Mówię, że niezły z ciebie ogier.

      Te słowa dodają tylko mężczyźnie wigoru, a jego lędźwie znów płoną. Łapie modelkę delikatnie jak porcelanową laleczkę, przerzuca ją na brzuch, by podpartą na rękach i kolanach zaatakować od tyłu. Nie wpycha się do jej wnętrza na siłę, bojąc się ją rozerwać, lecz penetruje spokojnie, ale do skutku. Trochę już zmęczony członek wchodzi do śliskiej waginy jak po maśle, wypełnia ją szczelnie i delikatnie w niej pulsuje. Jego ruchy są posuwiste, płynne i coraz szybsze. Pomimo swojej masy – a może właśnie ze względu na nią – Anwar jest subtelny i ostrożny. Podczas wielogodzinnego seksu kochankowie nie okazują sobie najmniejszej czułości, nie ma żadnych tkliwych pocałunków czy pieszczotliwych gestów. On stara się jej nie skrzywdzić, a ona – nie zwymiotować. Pot zalewa ich czoła, kapie z podbródków, łokci i piersi, wsiąkając w pomiętą, skotłowaną i lepką pościel. Satynowe poszewki tym razem chyba będą już się nadawały jedynie do wyrzucenia.

      W końcu padają na łóżko, które skrzypi pod wielkim ciężarem Saudyjczyka. Materac się ugina, sprężyny zaś wpadają w wibracje i huśtają lekką jak piórko panienkę.

      – Wallahi! – woła Anwar, usatysfakcjonowany jak nigdy dotąd.

      – Ja nie mogę… – wtóruje mu partnerka, po czym, krzywiąc nos, oznajmia nieoczekiwanie: – Muszę się umyć. Strasznie śmierdzę.

      – Ja nic nie czuję, ale idź. – Rozanielony książę przymyka oczy. Z chęcią nie wracałby już do gości, tylko poczekał tutaj, aż towarzystwo się rozejdzie. Chyba tak zrobię, postanawia.

      Po chwili odświeżona Anna wychodzi z łazienki.

      – Pójdę po jakiegoś drinka i kokę – oznajmia.

      – W porządku. Dla mnie może być wyjątkowo dżin z tonikiem – zamawia kochanek, choć przewiduje, że dziewczyna już do niego nie wróci.

      Kiedy tylko modelka wychodzi z sypialni, Moe chwyta ją za chudy łokieć i ciągnie w ciemny kąt korytarza.

      – Co ty tu, kurwa, robisz? – syczy.

      – Odczep się, Pakusiu! – Anna nie jest już taka spolegliwa jak dawniej, bo ciężko sobie zapracowała na względy potężnego saudyjskiego protektora.

      – Spierdalaj do niego! – Moe popycha ją z powrotem w stronę alkowy.

      – A ciebie co to obchodzi? Odpierdol się! – Wyrywa się słaba kobietka.

      – Jak