Jakim zebraniem?
Maks szczerze się zmartwił. Cały oddział żył dzisiejszym spotkaniem już od kilku tygodni i wszyscy robili, co mogli, żeby jak najlepiej przygotować się do dyskusji. Sama dyrektorka podkręcała nerwową atmosferę, mówiąc wszystkim, że będą organizować jedną z najważniejszych imprez w historii firmy. A teraz zdawała się o nim zapomnieć.
– Przepraszam, że pytam, ale czy wszystko w porządku?
– Oczywiście, że tak. Skąd to pytanie?
Miał na końcu języka, że to z powodu jej dziwnego zachowania, ale nie wypadało mówić takich rzeczy przełożonym.
– Nieważne, to chyba przez mój katar. – Wyjął z kieszeni chusteczkę. – Bolą mnie zatoki i głowa, przez co nie odnajduję się dzisiaj za dobrze w rzeczywistości.
– Skoro źle się czujesz, może powinieneś wziąć wolne?
– Nie jest ze mną aż tak tragicznie, poza tym nie chciałbym nawalić w tym ważnym czasie dla firmy.
– Ach tak, jubileusz. – Dyrektorka jakby nagle się obudziła i zaczęła znów zachowywać się jak zwykle. – Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać, gdy zaczepiłam cię na korytarzu. Rozglądałeś się już za jakimś hotelem?
A więc jednak to ja będę musiał się tym zająć, pomyślał Maks, niezbyt zadowolony. Na wielu rzeczach się znał, ale nie miał wprawy w organizacji przyjęć. Nigdy nie urządzał nawet domówki, takie sprawy zawsze brała na siebie jego siostra. A już na pewno nie wiedział, w jakich lokalach w mieście lubią się bawić elity. Klubów, dyskotek czy barów dla młodych ludzi wymieniłby mnóstwo, ale renomowane hotele? Przychodził mu na myśl tylko jeden, góra dwa.
– Pracuję nad tym – odparł jednak, chcąc zadowolić szefową oraz wyjść na profesjonalistę.
– Wystąpiłeś już o przygotowanie szczegółowych ofert? Wiesz, że lubię konkrety.
– Na razie mam za sobą dopiero wstępne rozmowy.
– Zależy nam na czasie.
– Wiem, ale nie zamknęliśmy jeszcze nawet listy gości. Specjalnie czekałem z prośbą o oferty do naszego dzisiejszego zabrania, gdyż chciałbym przekazać hotelom jak najwięcej szczegółów – kłamał jak z nut, bo jeszcze z nikim nie rozmawiał.
Szefowa jednak uwierzyła.
– Może to i rozsądne?
Maks błysnął zębami.
– Cieszę się, że pani aprobuje ten pomysł.
– Tak, tak. O reszcie rzeczywiście porozmawiamy na zebraniu – powiedziała dyrektorka, po czym zamyślona wyszła z windy, która dojechała do celu.
– Pani dyrektor! – zawołał za nią jeszcze Maks.
– Tak? – Odwróciła się, znowu patrząc na niego dziwnym wzrokiem.
– Torebka.
Podał jej zgubę i rozeszli się, każde w swoją stronę, ale zanim Maks dotarł do swojego pokoju, zajrzał do pomieszczenia socjalnego, żeby jak zawsze rano napić się kawy.
– Zrobisz też dla mnie? – Zajrzał przez ramię koleżance, która akurat stała przy ekspresie.
– Maks! – Dziewczyna podskoczyła ze strachu. – Czy ty musisz się tak skradać? Omal nie dostałam zawału.
Zamiast ją przeprosić, znowu błysnął zębami.
– Tak pięknie wyglądałaś przy tym ekspresie, że nie chciałem cię od niego odrywać.
– Pajac. – Dziewczyna żartobliwie zdzieliła go w ramię i popatrzyła na swoją białą koszulę. – Masz szczęście, że się przez ciebie nie oblałam, bo wtedy…
– …musiałbym cię ładnie przeprosić? – Popatrzył na nią wymownie. – Albo pomóc ci się przebrać?
Dziewczyna wywróciła oczami.
– Raczej chciałam powiedzieć, że straciłbyś głowę.
– Ale przyznaj, że moje pomysły też są całkiem dobre.
– Czy ty czasem nie miałeś zakazu podrywania kobiet w pracy?
– Ja? – Udał niewiniątko. – Przecież nic złego nie robię.
Dziewczyna parsknęła śmiechem i wróciła do robienia aromatycznych napojów.
– To jaką kawę sobie życzysz? Espresso? Moccę? Latte?
– Każda zrobiona przez ciebie będzie smakowała jak afrodyzjak.
– Maks…
– Dobrze, już dobrze. Poproszę podwójne espresso. – Oparł się o blat.
– Zrobię je dla ciebie, ale w drodze wyjątku. – Popatrzyła mu w oczu. – Nie przyzwyczajaj się do tego za bardzo.
– Anioł, nie kobieta. – Posłał jej uśmiech. – Jak ja ci się za to odwdzięczę?
– Wystarczy, jeśli podasz mleko.
– Już się robi! – Zasalutował, po czym wykonał skłon w stronę lodówki.
– A tak swoją drogą, słyszałeś już najnowsze plotki? – spytała koleżanka, gdy podał jej po chwili kartonik.
– Nie wiem. Co masz dokładnie na myśli?
– Te o szefowej.
– O naszej dyrektorce? Marzenie?
– Tak, ale nie mów o tym tak głośno. – Dziewczyna ściszyła głos i spojrzała przez ramię, żeby się upewnić, że nikt ich nie słyszał.
– Dobrze, dobrze. Przepraszam. – Maks przybrał konspiracyjny ton głosu. – To o co chodzi?
– Podobno rozstała się z mężem i jest w totalnej rozsypce.
To wiele wyjaśnia, pomyślał Maks, przypominając sobie dziwne zachowanie kobiety w windzie.
– Ludzie mówią, że facet wyrzucił ją z domu – dodała dziewczyna. – Musiała zamieszkać u siostry.
– Żartujesz…
– Wcale nie. Podobno Marek z działu handlu pomagał jej przy przeprowadzce.
– Niezła afera…
– I to akurat teraz, gdy przygotowujemy ten jubileusz.
Maks wyobraził sobie, jak dyrektorka przenosi emocje na pracowników i czepia się ich o wszystko. Albo – co wydało mu się jeszcze gorsze – jak siedzi zamknięta w swoim gabinecie i płacze, a oni sami muszą zajmować się organizacją przyjęcia.
– Rzeczywiście idealny moment – powiedział, a dziewczyna podała mu kawę.
– Żeby tylko nie było z tego jakiegoś dramatu – podsumowała.
Maks szybko odwrócił się od niej i kichnął.
– Przepraszam. – Odstawił filiżankę na blat i wyciągnął z kieszeni chusteczki. – Męczy mnie katar.
– Nie szkodzi. Wydaje mi się, że i tak nieźle go znosisz.
– Tak sądzisz? – Otarł nos, mrużąc przy tym oczy.
– Oczywiście. Przyszedłeś do pracy, a jak na mężczyznę w tym stanie, to już i tak duży wyczyn. Mój mąż na twoim miejscu pewnie pisałby już testament i wybierał sobie buty do trumny – zażartowała, po czym opuściła pokój socjalny.
Maks kichnął jeszcze kilka razy i wydmuchał nos. Potem wziął filiżankę z kawą