kilkudniowy urlop, zgadza się?
– Tak, sir.
– Urobiłeś się w tych Niemczech po pachy. Docisnąłeś tamtych drani do ściany.
– Dziękuję, sir. Miałem dobry zespół. Duże wsparcie.
– Zgadza się. Tak czy owak, pomyślałem, że przydałoby ci się więcej wolnego niż te parę dni. Weź sobie tydzień. Wrócisz, kiedy będziesz mógł.
Puller nie wierzył własnym uszom.
– Tydzień?
– Zameldujesz się po urlopie. Jeśli potrzebujesz więcej czasu, daj mi znać. Nie pamiętam, Puller, kiedy ostatnio brałeś wolne. Nawet żołnierz potrzebuje naładować baterie.
– Tak, sir. Dziękuję, sir.
– I jeszcze jedno. Stąpaj ostrożnie. Jeśli zrobi się gorąco, nie zdołam ci udzielić pomocy. Będziesz miał nieosłonięte flanki, jasne?
– Jasne.
Połączenie się urwało. Puller powolnym ruchem schował telefon do kieszeni.
Komunikat był niespójny, ale Puller usłyszał wyraźnie. Po pierwsze, urlop. A później ostrzeżenie, że nikt nie będzie krył mu zadka i nie ma co liczyć na posiłki.
Jechał dalej przed siebie.
Puller nie kojarzył z wyglądu siedzącej po drugiej stronie stołu Lucy Bristow.
Była szczupła, filigranowa, miała krótko ostrzyżone siwe włosy z blond pasemkami. Oczy, zbyt duże w drobnej, pociągłej twarzy, nadawały jej spojrzeniu wyraz nieustannej przenikliwości. Z przegubu zwisała złota bransoletka. Kobieta zaparzyła herbatę i podała Pullerowi porcelanową filiżankę napełnioną naparem.
– Doskonale pamiętam Jackie – zaczęła. – Pana i pańskiego brata również. Choć wątpię, żebyście wy pamiętali mnie. Byliście jeszcze mali.
Puller wypił łyk herbaty. Była gorąca, o miętowym posmaku.
– A ojca?
Rzuciła mu ostre spojrzenie.
– Wszyscy w Fort Monroe znali Johna Pullera seniora. Dostał wtedy swoją pierwszą gwiazdkę, był generałem brygady. Pamiętam, jak mąż powiedział mi, że kariera pańskiego ojca wystrzeliła niczym rakieta, ale że w pełni na to zasłużył. Nie był typem gryzipiórka, tylko człowiekiem czynu, prawdziwym żołnierzem. Zapracował na awans. Mąż mówił, że pański ojciec miał więcej odwagi niż którykolwiek z wyższych rangą oficerów.
– Rozumiem, że pani mąż służył w wojskach lądowych?
– Tak. Był podpułkownikiem pod dowództwem pańskiego ojca. Dość często widywaliśmy się z pana rodzicami. Na gruncie towarzyskim.
– Mąż żyje?
– Nie, już nie. Zmarł dawno temu.
– Przykro mi.
– Rozstaliśmy się niedługo przed jego śmiercią, lecz mimo to przeżyłam szok. – Odstawiła filiżankę i potarła skroń.
Puller obserwował rozmówczynię.
– Z pewnością.
– Nie mieliśmy dzieci, przez co było mi trochę lżej, jeśli w takich okolicznościach w ogóle można tak powiedzieć. Mój ojciec też służył w armii. Doszedł do stopnia starszego sierżanta. Więc zero-siedem było dla mnie czymś nieosiągalnym – rzekła, odnosząc się do poziomu wynagrodzeń generała brygady.
– Ja także jestem wojskowym – oznajmił Puller.
– Tak. Podobno nie poszedł pan w ślady ojca i nie studiował w West Point.
Puller był zaskoczony.
– Od kogo pani to słyszała?
– Kobiety z wojskowych rodzin utrzymują ze sobą kontakty. Lubię mówić, że z plotkowania uczyniłyśmy sztukę.
– Carol Powers powiedziała mi to samo.
– Zdziwiłam się, gdy od niej usłyszałam, że zajmuje się pan sprawą zniknięcia matki. Minęło przecież tyle czasu…
– Mnie dziwi ostatnio wiele rzeczy.
Bristow westchnęła i ponownie wzięła do ręki filiżankę.
– Była piękną kobietą. I w środku, i na zewnątrz. Cieszyła się w bazie ogromną popularnością. Wszyscy ją uwielbiali. Mogłaby zadzierać nosa, była przecież żoną generała. Ona jednak pracowała ramię w ramię z innymi, brała udział w rozmaitych projektach. Gdziekolwiek wchodziła, wnosiła energię i radość. – Umilkła, po czym dodała: – Pomagała mojemu mężowi i mnie, kiedy przechodziliśmy… trudne momenty.
– Miło mi słyszeć tyle dobrego o mamie. Pamiętam, jak zabierała nas do kościoła.
– Wciąż mam ją przed oczyma, jak wchodzi z dwoma synkami, ubrana w odświętną sukienkę. Już wtedy obaj byliście wysocy. Nic dziwnego, wziąwszy pod uwagę wzrost waszego ojca. Zresztą Jackie też nie należała do niskich.
– Ojciec rzadko bywał w kościele.
– Gdy dochodzisz do takiego wysokiego stopnia, wojsko zawłaszcza twoje życie.
– Wyobrażam sobie.
– Może dlatego nie poszedł pan do West Point – rzekła, świdrując go wzrokiem.
– Możliwe – odparł wymijająco.
– Jeśli mam być szczera, zawsze uważałam Jackie i pańskiego ojca za osobliwą parę.
– Dlaczego?
– Po pierwsze, była od niego dziewięć lat młodsza.
Puller nigdy nie zastanawiał się nad różnicą wieku między rodzicami. Zanim zdążył się tym zainteresować, matki już dawno nie było.
– Poza tym pański ojciec był człowiekiem niesłychanie władczym. Gdziekolwiek wchodził, skupiał na sobie całą uwagę. Ludzie go uwielbiali, a zarazem się go bali.
– Trudno się z tym nie zgodzić.
– Mój mąż mówił, że większość podwładnych ojca nigdy nie była pewna, czy uściśnie im dłoń, czy raczej skopie tyłek.
– Z tym też trudno się nie zgodzić.
– Jackie również przyciągała uwagę, tyle że za sprawą swojego wdzięku, elegancji i… pozytywnych wibracji. – Przerwała. – Poznali się w Niemczech, wiedział pan o tym?
– Z grubsza. – Puller nagle zdał sobie sprawę, jak niewiele wie o okresie zalotów swoich rodziców.
– Postrzegałam ją zawsze jako kogoś, kto unosi się ponad wszystkim. Niech mnie pan źle nie zrozumie. Dla ludzi była miła, uprzejma i, jak już wspominałam, razem z nami zakasywała rękawy. Ale była też skryta, chowała cząstkę siebie przed innymi, broniła do niej dostępu. Pana ojciec uzyskał w tamtym czasie rangę podpułkownika, miał mnóstwo medali na piersi, a także rany od kul i szrapneli z wojny w Wietnamie. Poznali się na jakiejś uroczystości wojskowej. Podobno wyglądało to jak zderzenie góry lodowej z kulą ognia. Mimo to po mniej więcej roku się pobrali.
– Przeciwieństwa się przyciągają.
– Być może. Dwukrotnie poroniła, zanim urodziła pańskiego brata. – Bristow przeskoczyła nagle na inny temat, chcąc najwyraźniej sprawdzić reakcję Pullera, przyglądała mu się bowiem teraz z wielką uwagą. Wyraz twarzy Pullera i otwarte ze zdumienia usta wystarczyły jej za odpowiedź. – Nie wiedział pan o tym?
– Nie.
– Rodzice rzadko rozmawiają o takich sprawach.
– Chyba