Paullina Simons

Królestwo nędzników


Скачать книгу

że szafoty i stosy to nie fakty historyczne, lecz prawdziwa krew i prawdziwa nienawiść. Ale czy Joanny D’Arc nie kanonizowano? Czemu – choć wydaje mu się, że tyle wie – nigdy nie wie wystarczająco dużo?

      Stara się zapamiętać imiona dziewcząt na podstawie ich wzrostu, ale cztery z nich są tak samo wysokie, próbuje zapamiętać na podstawie wieku, ale osiem z nich ma mniej niż dwadzieścia lat, próbuje je zapamiętać na podstawie koloru włosów, ale włosy całej dziesiątki mają odcień gdzieś pomiędzy brązem a czernią. Sześć z nich ma bujne piersi, osiem szerokie biodra, dwie prawie w ogóle nie mają piersi i mogą liczyć na zainteresowanie tylko niewielkiego grona specyficznych klientów. Baronowa wyjaśnia mu, że może podzielić dziewczęta tylko w jeden sposób.

      – Na podstawie tego, ile dla nas zarabiają. To wasz jedyny przyrząd jako zarządcy tego domu.

      – To nie jest jedyny jego przyrząd, Baronowo – mówi Margrave, a dziewczęta chichoczą.

      – Cicho bądź. Przestań go nosić jak medal.

      Burdelmama ma rację. Dzięki tej metodzie Julian o wiele szybciej zapamiętuje ich imiona. Brynhilda, potężna, piersiasta dziewczyna germańskiego pochodzenia zajmuje pierwsze miejsce. Mężczyźni czekają na nią godzinami. Niema Kitty jest druga, bo jest najszybsza. Beatrice i Millicent to siostry, pracują razem i zajmują trzecie i czwarte miejsce. Bezwstydna Margrave jest piąta, pełna werwy Ru szósta, a Severine, francuska katoliczka, siódma. Dziewczyna, która nazywała się Jeanne, zanim Julian wszystko zepsuł, i która musi teraz używać zwykłego imienia Joan, ma obecnie mało pracy i zajmuje ósme miejsce, chłopięca Allie jest dziewiąta, a Greta ostatnia. Greta jest chuda jak szkielet i w wieku niemal trzydziestu lat już dawno przestała być użyteczna. Ale wieść niesie, że Parson, który założył Silver Cross, był jej pradziadkiem, więc Greta nigdzie się nie wybiera.

      Dziesięć pokoi i dziesięć dziewcząt miesza się i dopasowuje w zależności od obłożenia. Pokoje przeznaczone są wyłącznie dla przyjemności, sześć na pierwszym piętrze, cztery na drugim. Dziewczęta sypiają wysoko na trzecim, w dusznych pokojach na strychu, po pięć w jednym. Trzy pokojówki, w tym Mallory, zesłano na parter na tył domu, przy kuchni dla służby. Z nikim się nie zadają.

      Z wyjątkiem Mallory, która jest najpiękniejszą z dziewcząt w Silver Cross, sprzątaczki są rozpaczliwie brzydkie. Carling jest kulawa, a Ivy dziobata. Nie znoszą Mallory, bo jest siostrzenicą Baronowej i „nie jest dość brzydka”. Choć nie wolno jej przesiadywać z Julianem i stałymi klientami, gdy jedzą na obiad pikantnego węgorza i zapiekankę rybną, wszystkie dziewczęta i służące nienawidzą Mallory, bo ma zbyt wiele przywilejów. Skarżą się przede wszystkim na to, że nigdy nie dostaje kary, jeśli coś zrobiła źle. Julian nie ośmiela się pytać, co robi źle, żeby nie zdradzić się przed nikim, co do niej czuje.

      Dziewczęta nie przestają się skarżyć. Obrażają się z byle powodu. Z jednej strony więc Julian jest otoczony kobietami. Z drugiej – jest otoczony kobietami. Są mięciutkie i piersiaste, rozflirtowane, zmysłowe, a ich erotyczne zapędy nie znają ograniczeń. Ale kiedy nie wykłócają się z nim o ustaloną z góry cenę towarów i usług, obgadują się nawzajem. Jawne kłamstwa nie są im obce. Przypisują sobie nawzajem wszystkie możliwe wady i złośliwości, obrzucają się oskarżeniami o najstraszliwsze zakaźne choroby. Często oskarżają się o próbę morderstwa przez otrucie i zarażenie. To zdumiewające, że są tak piękne, a jednocześnie tak wredne.

      Na szczęście to Baronowa musi sobie radzić z większością ich skarg. Kiedy Julian pyta ją, jak to wytrzymuje, wybucha śmiechem.

      – Drogi chłopcze. Margrave ma rację. Jesteście zbyt dobrym człowiekiem. Mówi, że chyba macie w sobie szlachetną krew. W końcu nauczycie się jednak, jak radzić sobie z wycieruchami. – Tak też określa się prostytutki. – Zasada numer jeden: Nie okazujcie im tyle szacunku. Postępujcie jak ja i nie zwracajcie na nie najmniejszej uwagi. Udaję, że słucham, bo muszą ponarzekać. Tu chodzi o starszeństwo. I o pieniądze. Martwię się dopiero wtedy, gdy nie narzekają. A tak nawiasem mówiąc, wiecie, kto nigdy nie narzeka? Mallory. A właśnie ona ma najwięcej powodów, bo pozostałe dziewczęta traktują ją okropnie. Ona jednak nigdy nie odpłaca im ani klientom tym samym, nigdy nie skarży się na sprzątanie ani na zbyt dużo pracy, nigdy nie mówi złego słowa do nikogo ani o nikim. Dobrego zresztą też. Jest moją siostrzenicą i kocham ją, bo jest członkiem rodziny, ale szczerze mówiąc, jest zbyt potulna! To ona najbardziej mnie irytuje tym swoim milczeniem. Boże, jak strasznie mnie irytuje!

      5

       Lord Fabian

      Pewnego późnego wieczoru służąca Ivy prosi Juliana, by zaniósł wino do pokoju numer dwa, jego ulubionego. To dziwna prośba, gdyż Julian zwykle nie zajmuje się noszeniem i podawaniem. Nie ma jednak nic przeciwko temu; wieczór mija spokojnie. Musiał wyrzucić na ulicę tylko jednego mężczyznę. Jak zwykle jest elegancko ubrany w czarne jedwabne rajtuzy i czarne lakierki ze spiczastymi czubkami. Stroju dopełnia niebieska aksamitna kamizelka z ciemnoczerwonymi guzikami. Długie czarne włosy lśnią, Julian zakłada je za uszy. Zgolił też imponującą brodę, bo – choć trudno w to uwierzyć – w 1666 roku nikt takich nie nosi! Jakoś nie może nadążyć za nakazami mody w męskim zaroście. Brody, uważane na początku wieku za bardzo męskie – im dłuższe, tym lepiej – teraz uznaje się za przejaw anarchii i siedlisko brudu.

      Julian puka. Odpowiada męski głos. W pokoju panuje półmrok, rozproszony jedynie przez trzy świece i ogień na kominku. Na krześle przy niezaścielonym łóżku siedzi wielki, gruby mężczyzna w rozchylonym jedwabnym szlafroku. Po drugiej stronie pokoju, przy świecach, oświetlona z boku, stoi naga Mallory. Mężczyzna na krześle skinieniem daje Julianowi znak, by postawił wino na stole przy jego łokciu. Julian stawia karafkę, zabiera pustą i odwraca się, by wyjść. Stara się nie patrzeć na Mallory.

      Mężczyzna chwyta go za rękę.

      – Co myślicie o naszej piękności, panie? – pyta, prychając jak koń.

      Julian nadal na nią nie patrzy. Naszej?

      – Jest piękna. – Wyrywa rękę.

      – Wiecie, kim jestem?

      – Nie. – Julian nie zawraca sobie głowy udawaną grzecznością. Nie musi. To on tu rządzi. Jest czujny, martwi się o Mallory.

      – To lord Fabian, panie – wyjaśnia cicho dziewczyna. – Jeden z naszych najmilszych i najbardziej hojnych klientów.

      – Wiem, kim ty jesteś – mówi grubas do Juliana. Widoczną pod rozchełstaną białą koszulą pierś porastają czarne włosy. Mężczyzna poci się obficie, jest mocno wyperfumowany. – A ty wiesz doskonale, kim jest ta dziewczyna – szydzi, zdyszany samym mówieniem.

      – Lord Fabian oglądał nas tamtej nocy, panie – wyjaśnia Mallory. Wskazuje zakrytą kobiercem ścianę. – Z ukrycia.

      Nie przysparza to mężczyźnie sympatii Juliana. Julian cofa się, by stanąć między Mallory a lordem i osłonić ją przed pożądliwym spojrzeniem.

      – Daliście niezłe przedstawienie, młody człowieku. Dobra robota. – Fabian ociera czoło wilgotną chusteczką. – Chciałbym, żebyście zrobili to jeszcze raz. – Zawiesza głos. – Ale tym razem będę patrzył wygodnie z fotela, a nie podglądał przez dziurkę w ścianie jak włamywacz.

      – Nie – odpowiada Julian.

      – Słucham?

      – Słyszeliście. Mallory, ubieraj się i chodź ze mną. Baronowa chce cię widzieć na dole.

      – Nie, panie – mówi ze spokojem Mallory. – Baronowa wie, gdzie jestem. Pozwala mi na tę przyjemność od czasu do czasu, bo to lord Fabian.

      – I powinna pozwalać