gorzko nad sobą, a tymczasem życie będzie ci przeciekać między palcami. – Wstał, wziął kapelusz i wyszedł.
*
Kiedy Ashton przyszedł z podgotowanym kurczakiem i ryżem, Deviego już nie było, a Julian wrócił do swojego pokoju. Ashton walnął w drzwi sypialni.
– Jedzenie przyszło.
Julian usiadł na sofie, Ashton naprzeciw niego.
– Poszedł sobie?
– Poszedł.
– Zabrali go z powrotem? – Kiedy Julian nie odpowiadał, Ashton zapytał: – Kto to był?
– Kucharz z Great Eastern Road.
– Kucharz. Great Eastern Road. Naprawdę. Super. Dzięki, że choć to mi wyjaśniłeś. – Ashton nie dawał za wygraną. – Czy to szaman, o którego pytałeś mnie jakiś rok temu? Hmong, który miał przywoływać zmarłych?
Julian lekko skinął głową.
– Czy ma coś wspólnego z tym, co ci się przydarzyło?
Julian lekko skinął głową.
– Jules, nie mogę grać w dwadzieścia pytań. Nie jestem Sokratesem. Przy następnym pytaniu zrobię się nieprzyjemny. Porozmawiaj ze mną. Co ci się przydarzyło?
– Zapomnij, Ash. Naprawdę. To już nie ma żadnego znaczenia. To przeszłość. – Julian zaciskał i rozluźniał pięści. – A ty nie chcesz wiedzieć.
– Akurat. I to nie jest przeszłość. To pieprzone tu i teraz. Rano wyszedłeś z domu, a po południu trafiłeś na oddział intensywnej opieki z objawami zatrucia dymem i porażenia prądem. Czy to wygląda jak przeszłość?
– Nie uwierzysz mi, jeśli ci opowiem.
– Spróbuj.
Przez kilka długich minut Julian wpatrywał się w Ashtona.
– Krótka czy długa wersja?
– Krótka. Błyskawiczna. Dwa zdania.
– Devi pokazał mi, jak cofnąć się w czasie, żeby znaleźć Josephine. I zrobiłem to dwa razy.
– Cofnąć, jak projekcja astralna?
– Cofnąć, jak ciało i dusza.
Początkowo Ashtona zatkało.
– Strasznie krótka ta wersja – oznajmił w końcu. – Obawiam się, że na tej podstawie nie będę mógł wyprodukować pańskiego scenariusza. Ledwo trzyma się kupy i zostawił pan zbyt wiele niedomówień. Ma pan coś jeszcze? Teraz mówię poważnie. Coś jeszcze?
– Kiedy cofnąłem się w czasie pierwszy raz, ona umarła – powiedział Julian. – A mnie rzuciło z powrotem w obecne życie. To było przed twoją przeprowadzką tutaj. Cofnąłem się znów miesiąc temu. Myślałem, że opuszczam Londyn na dobre. Gdyby nie umarła, nadal bym tam z nią był. Ale… jestem tutaj. – Odetchnął głęboko. – Nie patrz tak na mnie.
– Jak, Julianie? – zapytał powoli Ashton. – Jak na ciebie patrzę?
– Jakbym zwariował.
– Coś ty.
– Wskakuję w szczelinę i bardzo długo płynę podziemną rzeką. A kiedy wychodzę na drugą stronę, ona żyje.
Ashton wyciągnął się na kanapie.
– Okej – powiedział. – Chyba pora na długą wersję. – Zerwał się. – Zaczekaj! – Przyniósł z kuchni butelkę Grey Goose, dwie szklanki, lód i wodę sodową. Zrobił drinki, podał jeden Julianowi i nie stuknąwszy o jego szklankę, wypił połowę swojego. – Dajesz.
Julian mówił bardzo długo. Południk, kryształ, Transit Circle, rozdarcie w materii wszechświata, czas przyszły, księżycowa brama, rzeka, zmarła królowa, Walia, Mary, lord Falk, Silver Cross, Mallory, Fabian, Margrave, morderstwo, złoto, pożar. Ciało rozpadające się i odnawiające z prędkością światła. Poprawka: z prędkością światła do kwadratu.
Ashton wyciągnął rękę i wypił do dna nietkniętą wódkę Juliana.
– Wiem, jak to brzmi – powiedział Julian.
– O nie, przyjacielu. Nie masz pojęcia.
– Pamiętasz ten mój sen o niej? Kiedy idzie w moją stronę szczęśliwa i uśmiechnięta? Devi mówi, że to może być wizja jej i mnie w przyszłości.
– No, skoro Devi tak mówi… Chodzi ci o przyszłość, która, jak twierdzi Devi, nie istnieje, czy o jakąś inną?
– Wszystko, co w tym momencie przychodzi ci do głowy, Ash, przyszło i mnie. A jednak. Wiem, że mi nie wierzysz, ale nie kłamię. To jest różnica.
– Ogromna. Gdybyś kłamał, to by znaczyło, że jesteś zdrowy na umyśle.
Siedzieli w milczeniu naprzeciwko siebie w swoim słonecznym mieszkaniu. Julian znajdował dziwną pociechę w wyrazie szoku na zwykle spokojnej twarzy przyjaciela, jakby Ashton nie wiedział, od czego mógłby zacząć, by mu pomóc. Nie możesz mi pomóc, chciał powiedzieć Julian. Nie możesz pomóc łupinie, z której wypadły owoce i zgniły na ziemi.
– Wytłumacz moje obrażenia – powiedział.
– Nie potrafię ich wytłumaczyć, ale zapisałeś się na start w triatlonie zupełnie bez mojej wiedzy. Przez rok bez słowa wyjaśnienia zapuszczałeś jakąś chorą brodę, którą potem bez słowa wyjaśnienia zgoliłeś.
– Zgoliłem, bo w 1666 roku mężczyźni nie nosili bród.
– A, dlatego. Boksujesz, chodzisz po jaskiniach, fechtujesz. Nie potrafię wytłumaczyć żadnej z tych rzeczy. Rok 1666. Dlatego zostałeś zarządcą w burdelu?
– Tak.
– Ty, Julian Cruz, syn nauczycielki i dyrektora szkoły, byłeś zarządcą przybytku, w którym kobiety rozbierają się do naga i uprawiają seks za pieniądze?
– Tak.
– I mam w to uwierzyć?
– Tak trudno ci uwierzyć akurat w tę część? Nie w szczelinę i…
– Szczerze mówiąc, tak. Zacznijmy od początku. Zakochałeś się w dziewczynie, ale potem umarła.
– Tak.
– I znalazłeś szarlatana, który pokazał ci, jak przenieść się w czasie, by ją odnaleźć.
– Szamana, ale tak.
– Jak zwał, tak zwał, nieważne. Cofnąłeś się w przeszłość.
– Tak.
– Nie raz, ale dwa razy.
– Tak.
– Znalazłeś ją, znów się zakochałeś, ona w tobie, ale za każdym razem umarła.
– Tak.
– I byłeś zarządcą w burdelu?
*
Dowód numer 1: Julian pokazał Ashtonowi pożółkły, lecz zachowany w świetnym stanie „spis zmarłych”.
– Spójrz tylko na papier. Pochodzi z 1665 roku. Czemu nadal jest w takim dobrym stanie?
– To twój dowód? Skąd, u diabła, mam wiedzieć?
– Bo ma tylko rok, a nie czterysta lat.
Apopleksja 1
Śmierć w łóżku w pożarze wywołanym od zapalonej świecy 1
Rak 1
Kaszel