były bardziej skłonne do akceptowania różnic niż ludzie… – Umilkłam.
– Nowe czary. – Caleb zagwizdał. – Od czego się zaczyna?
– To zależy od tkacza. Jeśli chodzi o mnie, to od pytania albo pragnienia. Skupiam się na nich, a sznurki robią resztę. – Uniosłam ręce. – Teraz chyba będą musiały to robić moje palce.
– Pokaż mi dłonie, Diano – zażądała Sarah.
Wstałam i stanęłam przed nią z wyciągniętymi rękami.
Sarah przyjrzała się uważnie kolorom. Palcami przesunęła po węźle w kształcie pentagramu na moim prawym nadgarstku.
– To jest piąty węzeł – wyjaśniłam, podczas gdy ciotka kontynuowała badanie. – Pomaga sprostać wyzwaniom albo wzmacnia doświadczenia.
– Pentagram symbolizuje żywioły. – Sarah postukała w miejsce, gdzie splatały się brązowa, żółta, niebieska i czerwona nić. – Tutaj są cztery kolory tradycyjnie reprezentujące ziemię, powietrze, wodę i ogień. A zielony na kciuku jest związany z boginią, w szczególności z boginią jako matką.
– Twoja ręka jest magicznym elementarzem, w którym jest wszystko, czego potrzeba, żeby uprawiać sztukę magii: pentagram, żywioły i bogini – zauważyła Vivian.
– A to musi być dziesiąty węzeł. – Sarah puściła moją prawą rękę i ujęła lewą. Przyjrzała się pętli na nadgarstku. – Wygląda jak symbol na fladze powiewającej nad Sept-Tours.
– Tak. Nie wszyscy tkacze potrafią zrobić dziesiąty węzeł, choć wygląda na taki prosty. – Wzięłam głęboki wdech. – To węzeł tworzenia. I destrukcji.
Sarah zamknęła moje palce w pięść i objęła ją dłonią. Ona i Vivian wymieniły zatroskane spojrzenia.
– Dlaczego na jednym palcu brakuje koloru? – zaniepokoiłam się nagle.
– Porozmawiajmy jutro – zaproponowała Sarah. – Jest już późno, a to był długi wieczór.
– Powinniśmy położyć dzieci do łóżek. – Abby wstała, starając się nie obudzić córki. – Nie mogę się doczekać, aż reszta covenu usłyszy, że Diana potrafi tworzyć nowe zaklęcia. Cassie i Lydia wpadną w szał.
– Nie możemy nikomu powiedzieć – oświadczyła twardo Sarah. – Przynajmniej, póki sami nie odkryjemy, co to wszystko oznacza.
– Diana naprawdę strasznie się świeci. – Abby pokazała mnie palcem. – Wcześniej tego nie zauważyłam, ale teraz nawet ludzie to zobaczą.
– Nosiłam czar maskujący. Mogę rzucić następne zaklęcie. – Jedno spojrzenie na ostrzegawczą minę Matthew sprawiło, że dodałam pośpiesznie: – Oczywiście nie nosiłam go w domu.
– Z czarem maskującym czy bez, O’Neilowie muszą zauważyć, że coś się dzieje – powiedziała Vivian.
Caleb zrobił posępną minę.
– Nie musimy informować całego covenu, Sarah, ale nie możemy również trzymać wszystkich w niewiedzy. Powinniśmy wybrać, komu powiedzieć i co powiedzieć.
– Dużo trudniej będzie wyjaśnić ciążę Diany niż wymyślić dobry powód, dla którego ona jaśnieje – stwierdziła Sarah rzecz oczywistą. – Dopiero zaczyna być po niej widać, ale przy bliźniętach wkrótce niemożliwe będzie ignorowanie jej stanu.
– I właśnie dlatego musimy być całkowicie uczciwi – skonstatowała Abby. – Czarownice potrafią wyczuć półprawdy równie łatwo jak kłamstwa.
– To będzie sprawdzian lojalności i otwartości covenu – rzekł w zamyśleniu Caleb.
– A jeśli oblejemy ten sprawdzian? – zapytała Sarah.
– To by podzieliło nas na zawsze – odparł Pratt.
– Może powinniśmy wyjechać. – Na własnej skórze doświadczyłam już tego, jakie bywają skutki podziałów, i nadal dręczyły mnie koszmary o tym, co wydarzyło się w Szkocji, kiedy czarownice obróciły się przeciwko czarownicom i rozpoczęły się procesy w Berwick. Nie chciałam być odpowiedzialna za zniszczenie covenu z Madison, za zmuszanie ludzi, żeby opuszczali swoje domy i farmy należące do ich rodzin od pokoleń.
– Vivian? – Caleb zwrócił się do przywódczyni covenu.
– Decyzję trzeba zostawić Sarah – orzekła Harrison.
– Kiedyś uważałabym, że należy podzielić się tą historią o tkaniu z całym covenem. Ale widziałam, jak czarownice robią straszne rzeczy sobie nawzajem, i nie mówię tylko o Emily. – Sarah spojrzała w moją stronę, ale nie rozwinęła tematu.
– Potrafię zatrzymać Corrę w domu… przeważnie. Mogę nawet unikać jeżdżenia do miasteczka. Ale nie będzie mogła wiecznie ukrywać całej reszty, nieważne, jak dobry będzie mój czar maskujący. – Mówiłam drżącym głosem.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedziała spokojnie Vivian. – A to jest nie tylko sprawdzian, ale i okazja. Kiedy czarownice zaczęły przed laty zabijać tkaczy, straciliśmy coś więcej niż życie. Straciliśmy ciągłość pokoleń, doświadczenie, wiedzę. A wszystko to ze strachu przed mocą, której nie rozumieliśmy. To jest nasza szansa, żeby zacząć od początku.
– „Bo burze będą szaleć i ocean ryknie,/ Kiedy Gabriel na brzegu morza stanie./ A gdy zadmie w swój róg cudowny,/ Stare światy umrą, narodzi się nowy” – wyszeptałam. – Kiedy Gabriel… – Czyżbyśmy byli w środku takiej zmiany?
– Gdzie się tego nauczyłaś? – zapytała Sarah ostrym tonem.
– Od pani Alsop. To było proroctwo jej nauczycielki, matki Ursuli.
– Wiem, co to proroctwo, Diano. Matka Ursula była słynną znachorką i potężną jasnowidzącą.
– Tak? – Dlaczego pani Alsop mi tego nie powiedziała?
– Tak. Jak na historyczkę jesteś zadziwiającą ignorantką, jeśli chodzi o wiedzę tajemną czarownic – uznała Sarah. – A niech mnie! Uczyłaś się tkać zaklęcia od jednej z uczennic Ursuli Shipton. – W jej głosie zabrzmiała nuta prawdziwego szacunku.
– Więc nie wszystko straciliśmy, póki mamy ciebie – zauważyła cicho Vivian.
Tymczasem Abby i Caleb spakowali do vana składane krzesła, resztki jedzenia i dzieci. Kiedy stałam na podjeździe i machałam im na pożegnanie, Vivian zbliżyła się do mnie z pojemnikiem sałatki ziemniaczanej w ręce.
– Jeśli chcesz, żeby Sarah otrząsnęła się z depresji i przestała wpatrywać się w to drzewo, opowiedz jej więcej o tkaniu. Pokaż, jak to robisz… tyle, ile możesz.
– Nadal nie jestem w tym zbyt dobra, Vivian.
– To kolejny powód, żeby zyskać pomoc Sarah. Ona może nie jest tkaczką, ale wie więcej o architekturze czarów niż inne znane mi czarownice. To da jej cel, teraz, kiedy Emily odeszła. – Harrison uścisnęła moją rękę.
– A coven?
– Caleb mówi, że to jest sprawdzian. Zobaczmy, czy go zdamy.
Vivian ruszyła podjazdem, omiatając reflektorami samochodu stary płot. Wróciłam do domu, zgasiłam światła i weszłam po schodach do męża.
– Zamknęłaś frontowe drzwi? – spytał Matthew, odkładając książkę. Leżał na łóżku, dla niego za krótkim.
– Nie mogłam. To zamek ryglowy, a Sarah zgubiła klucz.
Pobiegłam wzrokiem do klucza od naszej sypialni, który dom pomocnie dostarczył nam przy wcześniejszej okazji. Wspomnienie tamtej nocy przywołało uśmiech