Jack Campbell

Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty


Скачать книгу

Musimy utrzymać tę tajemnicę tylko do chwili odlotu. Później wszyscy będą o tym wiedzieli, ale nikt nam niczego nie udowodni – oświadczyła Costa.

      – Miejscowi zobaczą, co robimy. Nie dysponujemy sprzętem z aktywnym kamuflażem... – zaczął Geary.

      – Jak pan to sobie wyobraża? – zdziwił się Sakai.

      Na to pytanie odpowiedział pospiesznie doktor Nasr, uwalniając powstrzymywane do tej pory emocje:

      – W czym macie problem? Moim zdaniem odpowiedź jest prosta. Nie zdołamy ukryć naszych czynów, zatem działajmy z podniesioną przyłbicą. Poinformujmy o tym wszystkich. Powiedzmy, co zamierzamy, jak chcemy tego dokonać, jakie środki ostrożności przedsięweźmiemy, i niech się temu potem przyglądają, oczywiście z bezpiecznej odległości. Pozwólmy im zbadać nasz sprzęt. W żaden inny sposób nie zdołamy ich przekonać, by nam zaufali albo uwierzyli, że nasze działania nie przyniosą im szkody. Dlaczego mielibyśmy kryć przed nimi, co planujemy zrobić? Nie jesteśmy Enigmami ani Syndykami. Dlaczego mamy zatajać informacje przed tymi, którzy pierwsi powinni je poznać?

      Senator Costa pochmurniała z każdym wypowiadanym przez niego słowem. Suva odwróciła wzrok. Sakai miał taką minę, jakby studiował proporcje najdalszej grodzi – oczywiście beznamiętnie jak to on. Tylko Rione, co ciekawe, wyglądała na zmęczoną. Nikt jednak się nie odezwał, gdy znów zapadła cisza.

      Dopiero po kilku sekundach Wiktoria odważyła się zabrać głos:

      – Zadał pan bardzo dobre pytanie, doktorze.

      – Wcale nie takie dobre – skontrowała natychmiast Costa. – Bezpieczeństwo wymaga dochowania tajemnicy. Ile razy zatajaliśmy podobne operacje dla dobra Sojuszu?

      Krytyka ze strony Costy rozjuszyła Suvę.

      – Mamy zbyt wiele sekretów! Komu i czemu one niby służą?!

      Senator Sakai powstrzymał kontratak jednym uniesieniem ręki.

      – Jedne tajemnice są konieczne, utrzymywanie innych nie ma najmniejszego sensu. Zgodzę się jednak z twierdzeniem, że działania w sekrecie weszły nam w krew. Chcecie dowodu? Żadne z nas, prócz doktora, nie pomyślało, że należy powiedzieć prawdę mieszkańcom Układu Słonecznego. Kombinowaliśmy za to na wszystkie sposoby, jak by tu ukryć nasze działania. Czy zastanowiliśmy się nad potrzebą krycia naszych poczynań czy po prostu uznaliśmy z góry, że jest to konieczne?

      – Zgadza się pan z doktorem? – zapytał Geary.

      – Tak. Przywołał swą wypowiedzią dawno zapomnianą maksymę. Prawda nie obawia się wystawiania na pokaz.

      – Pierwsza Prawda – dodała półgłosem Rione. – Tak. Zapomnieliśmy o niej.

      – Ja o niczym nie zapomniałam – upierała się Costa. – Jedynym sposobem na chronienie prawdy jest...

      – Kłamstwo? – zakpiła Suva. – Czy nie dlatego cieszymy się tak niewielkim zaufaniem obywateli Sojuszu?! Nikomu już nie mówimy prawdy. Zatajamy wszystko jak leci, aby jak twierdzimy, chronić wyborców.

      Costa spojrzała na nią wyzywająco.

      – Jest parę tajemnic, których ujawnienia nawet pani nie chce. Mamy o nich opowiedzieć ludziom?

      – Co za bezsensowny argument – obruszyła się Rione. – To nie jest przecież kwestia: ujawniamy wszystko czy nic. Żadne z nas nie postuluje ujawniania każdej tajemnicy Sojuszu, ale przyznajcie, że zbyt łatwo ukrywamy przed ludźmi istotne informacje, nie zastanawiając się nawet, czy to ma sens.

      – Mówi to kobieta usunięta ze stanowiska przez władze Republiki Callas – Costa prychnęła pogardliwie – która jest zdana na łaskę Sojuszu zapewniającego jej wikt i opierunek.

      Rione uśmiechnęła się do niej rozczulająco.

      – Ja przynajmniej miałam odwagę powiedzieć prawdę moim ludziom i ponieść konsekwencje nałożonej za to kary. A skoro już zgadzamy się w sprawie tego, że mam pewne doświadczenie w mówieniu prawdy oraz jeszcze większe we wciskaniu kitu, z czego znani są wszyscy politycy, musi pani przyznać, iż czyni to ze mnie kogoś w rodzaju eksperta.

      – Przepraszam – wtrącił Geary, zanim doszło do eskalacji awantury. – Wszyscy zgadzamy się co do tego, że musimy działać i że plan ma szanse powodzenia. Odniosłem wrażenie, że zarówno senator Suva, jak i senator Sakai popierają sugestię doktora, w myśl której powinniśmy ujawnić miejscowym władzom, co i jak zamierzamy zrobić, oraz dać im możliwość sprawdzenia, czy mówimy prawdę. Zgadza się?

      – Tak – przyznał Sakai.

      Suva się zawahała, ale zerknąwszy w stronę rozwścieczonej Costy, także przytaknęła.

      – Zatem – dodała ze spokojem Rione – uzyskaliśmy większość głosów obecnych przedstawicieli rządu, co pozwala nam przyjąć uchwałę o jawności dalszych działań. Nie będę więc musiała nadużyć pełnomocnictw nadanych mi przez senatora Navarro, a co za tym idzie, wsparcia szanownych kolegów kolejnym głosem na tak.

      – Ktokolwiek podejmie tę decyzję, dostanie za swoje po powrocie na terytorium Sojuszu – ostrzegła ich Costa.

      Rione rozłożyła szeroko ręce.

      – Ja już jestem wystarczająco obita. Poza tym poczułabym się dotknięta, gdybym po powrocie nie została oskarżona o kolejne nadużycia.

      Senatorowie opuścili salę odpraw zaraz po przegłosowaniu tej ważnej decyzji. Desjani i doktor wyszli za nimi. Tania na odchodnym rzuciła Geary’emu ostrzegawcze spojrzenie, aby stało się jasne, na kogo powinien uważać.

      Rione spuściła głowę, ledwie zostali sami. Potarła oczy ręką.

      – Powinniśmy zacząć od powiadomienia dowódcy sił utrzymujących blokadę – powiedziała.

      – To komandor Nkosi – przypomniał jej Geary. – On jest tam szefem. Udało się pani albo Gioninniemu nawiązać kontakt z porywaczami?

      – Nie. Nie odpowiadają. Wygląda na to, że zamierzają tam siedzieć i czekać, dopóki nie odlecimy. – Rione opuściła rękę i spojrzała uważniej na Johna. – Nie przypuszczałam, że ta pańska kapitan może tolerować w swojej załodze ludzi pokroju szefa Gioninniego.

      – Ona dobrze wie, jak cenni są ludzie o podobnych zdolnościach – odparł Geary. – Ale prawdą jest, że nie ma go na oku.

      – Co też jest sprytnym posunięciem. – Wiktoria usiadła prościej, zaczerpnęła głębiej tchu, po czym zrobiła długi wydech i sięgnęła do panelu komunikatora. – Sprawdźmy, czy to się uda.

      Komandor Nkosi nie tracił czasu na zbędne wstępy.

      – Admirale, przykro mi z powodu sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Proszę przyjąć kondolencje z powodu utraty dwojga oficerów.

      Nieulękły znajdował się tak blisko okrętów blokady, że opóźnienia w łączności były niemal niezauważalne.

      – Pańskie kondolencje wydają się nieco przedwczesne – odparł Geary.

      – Obawiam się, że nie.

      – Pozwoli pan zatem, że wyjaśnię, co zaprząta mi teraz myśli. Gdy skończę, zastanowimy się wspólnie, czy należy opłakiwać moich ludzi. – John wyłożył komandorowi szczegóły planu krok po kroku, podkreślając skuteczność procedur sterylizacyjnych.

      Nkosi wysłuchał go cierpliwie, oczywiście z kamienną twarzą, ale pokręcił głową, gdy tylko Geary zamilkł.

      – Nie mogę się na to zgodzić.

      – Komandorze...

      –