– dodała Tania.
Mat Tarrini wymamrotała coś, co zabrzmiało jak: „A to coś nowego”, po czym rozejrzała się wokół, jakby szukała wzrokiem tego, kto wypowiedział te słowa.
– Nie wiem, jak sobie z nimi poradzimy – przyznał Geary. – Na szczęście mamy na pokładzie czworo doświadczonych polityków.
– Na szczęście mamy na pokładzie czworo doświadczonych polityków – powtórzyła za nim Desjani. – Tego akurat zdania nie spodziewałam się usłyszeć.
– Zamierzam spotkać się z senatorami. Pan pójdzie ze mną, doktorze. Wprowadzimy ich w nasz plan, zyskamy aprobatę...
Desjani zaprotestowała gniewnym pomrukiem.
– Zyskamy ich aprobatę – powtórzył John – i wspólnie wymyślimy, jak przeprowadzić tę akcję, aby nie odbiła się głośnym echem aż na terytoriach zamieszkanych przez Zeków.
– Prosi pan o zbyt wiele – ostrzegła Rione – ale trudno się z tym nie zgodzić. Potrzebujemy przyzwolenia rządu na takie działania.
Orvis spojrzał na oboje przełożonych.
– Mam przygotować swoich ludzi czy czekać na dalsze instrukcje?
– Rozpocznijcie przygotowania – odparł Geary. – Wie pan wszystko na temat misji. Damy panu znać, gdy uzyskamy zgodę na działanie.
Sierżant wstał i zasalutował. Wielu oficerów i marynarzy nadal nie umiało prawidłowo oddać salutu, ponieważ zwyczaju tego zaniechano przed wieloma dekadami i dopiero niedawno przywrócono za sprawą Geary’ego, ale komandosi na szczęście należeli do chlubnych wyjątków. Orvis nie miał najmniejszych problemów, by sprostać wymaganiom admirała.
– Czekam zatem na szczegółowe dane na temat porywaczy. Chociaż z tego, co słyszałem, zabicie ich podczas akcji ratowniczej byłoby aktem litości.
– Owszem – odparł zniżonym tonem Geary, nie spoglądając na doktora. – Na razie jednak otrzymaliście rozkaz oszczędzenia ich za wszelką cenę. Jeśli któryś z porywaczy wejdzie wam w paradę, możecie go zlikwidować, ale nie zabijajcie nikogo bez potrzeby. Jeśli te rozkazy ulegną zmianie, damy wam znać.
– Tak jest, admirale.
– Nie przewiduje pan, sierżancie, żadnych problemów z pozyskaniem ochotników do tej misji? – zapytał Nasr.
– Oszczędzę wszystkim sporo czasu, informując moich ludzi podczas odprawy, że już zgłosili się na ochotników – odpowiedział sierżant z uśmiechem na ustach.
Po wyjściu Orvisa, Tarrini i Gioninniego doktor spojrzał z wyrzutem na Geary’ego.
– Nadal mamy do czynienia z ogromnym ryzykiem w odniesieniu do tych dwojga porwanych oficerów. Nawet jeśli uda nam się wydostać ich bezpiecznie z Europy. Wystarczy, że komandosi wniosą choć jedną bakterię na wahadłowiec, a ona dostanie się do któregoś z zapasowych pancerzy.
– Co zrobimy, jeśli zostaną zainfekowani, zanim trafią do pancerzy? – zapytała Desjani.
– Nic. Nie zdołam ich zdiagnozować na odległość. Jeśli będą zarażeni, nie doczekają końca sterylizacji pancerzy. Poza tym musimy traktować ich jak potencjalnych nosicieli zarazy. Natychmiast po przyjęciu na pokład zostaną całkowicie odizolowani. Mamy tylko jedno pomieszczenie, które na to pozwala. Będzie im tam ciasno, ale to jedyne rozwiązanie.
– Nie da się tego cholerstwa wyleczyć? – dopytywała się Desjani. – Nie ma na nie szczepionek?
– Aby uzyskać szczepionkę, trzeba wcześniej pozyskać próbki skażonej tkanki – wyjaśnił Nasr. – A jedyne bakterie, które można by badać, są teraz na Europie. Sprawdzę, czy nie opracowano jakichś teoretycznych metod leczenia, ale byłbym szczerze zdziwiony, gdybym na jakieś trafił.
– Miejscowi powinni dysponować takimi danymi – podpowiedział Geary. – Żyją w pobliżu Europy od kilku stuleci. Jestem pewien, że przygotowywali się na scenariusze rozwleczenia tej zarazy.
– To możliwe – przyznał lekarz. – Czasami jednak tabu jest zbyt silne, by ludzie odważyli się myśleć choćby o częściowych rozwiązaniach problemu. Przypominam sobie, że któryś z moich kolegów sprzeczał się kiedyś ze mną. Twierdził, że szukanie szczepionek nie ma sensu, ponieważ zachęca ludzi do zachowań sprzyjających zakażeniom. Nie zgadzałem się z nim, ale podobne przekonania mogą być tutaj powszechniejsze. Każda sugestia, że da się wyprodukować szczepionkę, mogłaby skutkować rozszczelnieniem blokady Europy, a lepiej, by do czegoś takiego nie doszło.
Po wyjściu doktora i Rione Desjani posłała Geary’emu wściekłe spojrzenie.
– Admirale...
Uciszył ją uniesieniem dłoni.
– Wiesz, że nie mogę podjąć takiej decyzji w pojedynkę.
Wpatrywała się w niego uporczywie.
– Nie, nie wiem.
– To zbyt wielki problem, a mamy na pokładzie przedstawicieli rządu.
– Nie.
– Muszę się z nimi skonsultować, Taniu.
– Nie!
– Chcesz uczestniczyć w tym spotkaniu?
– Nie... – Miotając gromy z oczu, zacisnęła dłonie w pięści i opuściła je na blat. – Ale i tak tam przyjdę, admirale, choćby po to, by zyskać pewność, że moi oficerowie nie zostaną żywcem pogrzebani na Europie przez tchórzostwo i politykierstwo naszych szanownych senatorów.
Cztery
Za niewielkim stołem w sali odpraw Nieulękłego zasiadło troje senatorów Sojuszu, jedna emisariuszka, admirał i kapitan floty oraz lekarz z wojskowego korpusu medycznego. Nad blatem zawisł hologram Europy wraz z orbitującymi wokół niej jednostkami.
Geary skończył właśnie streszczać przebieg planowanej operacji i czekał na reakcje senatorów.
Suva miała tak zbolałą minę, jakby dopadł ją atak migreny.
– Europa. Dlaczego to nie mogło się wydarzyć na jakimkolwiek innym globie tego systemu?
– Jest, jak jest – odezwał się Sakai. – Tam trafiło dwoje naszych. Admirał twierdzi, że możemy ich uratować. Zgadzamy się na przeprowadzenie tej akcji?
– Jeśli tego nie zrobimy, oboje zginą – dodała Costa.
– Ilu naszych oficerów poległo w ciągu minionego stulecia? Albo w ostatnim roku wojny? – zapytał Sakai, zachowując spokój.
– Nie o to chodzi i pan doskonale o tym wie! Czym innym jest posyłanie załóg na misje, podczas których grozi im śmierć, a czym innym jest bezczynne siedzenie i przyglądanie się, jak nasi ludzie umierają, chociaż moglibyśmy temu zapobiec. – Costa rozejrzała się wyzywająco wokół stołu. – Takie zaniechanie mogłoby sugerować, że Sojusz jest słaby. Na razie miejscowe władze traktują nas z należytym respektem. Pokazaliśmy im, co potrafią nasze liniowce. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której uznają, że brak nam woli i środków, by ratować swoich.
– Ale ta dwójka może już nie żyć – zaprotestowała Suva. – Albo... została zarażona.
Wszyscy spojrzeli na doktora, który zareagował nerwowym potrząśnięciem głowy.
– Gdyby zostali zarażeni, już by nie żyli, ale jestem pewien, że porywacze robią co w ich mocy, by wnętrze wahadłowca pozostało bezpieczne.
– Zatem przed podjęciem akcji ratunkowej powstrzymuje nas tylko obawa o reakcję miejscowych?