Gabriela Zapolska

Moralność pani Dulskiej


Скачать книгу

ma jej?

      HESIA

      Nie ma – słyszysz przecież, jak myje głowę stróżowi. Ha! jak miło ogrzać się trochę.

      MELA

      No! nie pchaj się – ja także…

      HESIA

      Czekaj… poprawię. A teraz daj grzebień, to cię uczeszę.

      MELA

      Daj spokój! Jak zobaczy, będzie krzyk.

      HESIA

      Niech krzyczy. Ja się nie boję.

      MELA

      Ale ja się boję. To tak nieprzyjemnie, jak kto głośno krzyczy.

      HESIA

      Bo ty jesteś sentymentalna. Ty się wdałaś w ojca. Lelum polelum…

      MELA

      Skąd ty wiesz, jaki jest ojciec? przecież ojciec nic nie mówi.

      HESIA

      E! już ja wiem. Zresztą masz jego nos.

      MELA

      To dziwne.

      HESIA

      czesze ją

      Co?

      MELA

      Niby że dziecko podobne do ojca albo do matki. Jak to się dzieje?

      HESIA

      A ja wiem! a ja wiem…

      MELA

      nieśmiało

      Wiesz?… powiedz…

      HESIA

      Nie ma głupich – nie powiem – ale wiem.

      MELA

      Kto ci powiedział?

      HESIA

      Kucharka.

      MELA

      O! kiedy?

      HESIA

      Wczoraj – jak mama poszła do teatru, a nas nie wzięła, bo to niemoralna sztuka. Poszłam do kuchni i tam Anna mi powiedziała! och! Melu!… och, Melu!…

      tarza się po dywanie, śmiejąc się

      MELA

      Hesia! Ja myślę, że to grzech.

      HESIA

      Co?

      MELA

      Mówić z kucharką o takich rzeczach.

      HESIA

      Kiedy to prawda. Tak jest naprawdę.

      MELA

      Gdyby to mama wiedziała.

      HESIA

      No to co? Krzyczałaby – ona wiecznie krzyczy.

      MELA

      po chwili

      A mnie nie powiesz?

      HESIA

      Nie. Nie chcę cię brać na swe sumienie. Nie gorsz malutkich!…

      Chwilę milczą. Hesia wstaje i na palcach idzie do sypialni Zbyszka – zagląda i wraca do pieca – wpół drogi spotyka ją Mela – siadają: Hesia na fotelu, a Mela zaplata jej włosy w warkocze.

      No! zrób teraz ze mnie dziewczę z czarną kosą spod wiejskiej strzechy…

      MELA

      To nie kręć się.

      HESIA

      Wiesz! Zbyszko znów poszedł na lumpkę.

      MELA

      Nie ma go?

      HESIA

      Nie ma. Coś bym ci powiedziała, ale przysięgnij się, że nikomu nie powiesz… nachyl się… Zbyszko lata za Hanką.

      MELA

      Po co?…

      HESIA

      E… bo ty… co z tobą gadać!… no, powiedz sama, czy można z tobą gadać?

      MELA

      No, bo mówisz, że lata.

      HESIA

      No – lata – czy zaczepia – czy kocha się – czy jak…

      MELA

      Och, Hesiu! Zbyszko?

      HESIA

      No co? nie byłaś na Halce? nie wiesz, jak to się dzieje? Panicz, no i nieszczęsna Halka gwałtem tu idzie…

      śmieje się serdecznie

      MELA

      Ale to na scenie… potem1, to było wtedy, jak takie kontusze nosili – ale Zbyszko… och, Hesiu!…

      Wchodzi Hanka – klęka przy piecu.

      HESIA

      O, Hanka!… ja się jej zapytam. Zobaczysz, czy ja kłamię.

      MELA

      ze strachem

      Hesiu! nie pytaj się – ja… proszę!…

      HESIA

      Dlaczego? to swoja rzecz… zresztą mama nie słyszy.

      MELA

      Hesiu!… mnie czegoś przed Hanką wstyd.

      Milczenie.

      HESIA

      cicho

      No, to się nie będę pytać, ale ja widziałam wczoraj, jak on ją tu a tu szczypał.

      MELA

      A mówisz, że się w niej kocha.

      HESIA

      No… no właśnie.

      MELA

      Przecież gdyby się w niej kochał, to by ją nie szczypał.

      HESIA

      Wiesz co? ciebie pod klosz… no! no!

      MELA

      Za co, Hesiu, pod klosz.

      HESIA

      Za twoją głupotę!

      Chwila. Nagle.

      Ach! chciałabym wiedzieć, gdzie ten Zbyszko tak nocami chodzi?

      MELA

      naiwnie

      Może do parku na spacer – teraz tak ładnie…

      HESIA

      Głupia jesteś…

      nagle do Hanki

      Hanka! nie wiesz ty, gdzie tak panowie po nocach chodzą?

      HANKA

      Skądże ja?…

      HESIA

      No – tak, jak pan Zbyszko… do rana prawie co dzień.

      HANKA

      A no musi gdzieści…

      HESIA

      Pytałam