Anna Langner

Syreny


Скачать книгу

więcej flirtów z Igorem i więcej doprowadzania do szału Przystojnego Dupka.

      Jestem zadowolona, bo wszystko nagle zaczęło układać się po mojej myśli. Nie muszę być tą nudną nijaką Majką, która drepcze nieśmiało za Syrenami. Choć przez jeden wieczór chcę być naprawdę jedną z nich.

      Rozdział 7

      Otwieram jedno oko i jestem pewna, że umarłam. A nawet gorzej – jestem przekonana, że trafiłam do piekła. W niebie nie bolałaby mnie głowa i nie miałabym Sahary w ustach.

      Jęczę, bo kac gigant coraz bardziej daje o sobie znać. W odpowiedzi słyszę męski gardłowy śmiech. No cóż, może i diabeł nie ma poczucia humoru, ale ma za to bardzo seksowny głos.

      – Mówiłem ci kiedyś, że potrafisz pić. Cofam to. Nie, nie potrafisz. – Znów się śmieje, a ja gwałtownie podnoszę się do pionu.

      Leżę w nie swoim łóżku przykryta nie swoją kołdrą i zdecydowanie nie jestem w domu wujka i ciotki. I to nie jest jakaś przeklęta bajka O Złotowłosej i trzech misiach, bo obok mnie nie leży niedźwiadek, tylko Przystojny Dupek we własnej osobie.

      Leży. Ze mną. W łóżku. I jest nagi. Przynajmniej od pasa w górę, bo resztę ma przykrytą.

      Odsuwam się spanikowana i patrzę na niego z mieszaniną przerażenia i wściekłości. W mojej głowie zaczynają pojawiać się różne scenariusze:

      Za dużo wypiłam i poszłam z nim do łóżka.

      Dosypał mi czegoś do drinka i poszłam z nim do łóżka.

      I najgorsze: spodobał mi się i tylko dlatego poszłam z nim do łóżka.

      To byłby prawdziwy cios dla mojej dumy, a dla jego rozbuchanego ego dowód na to, że może mieć każdą. Nawet tę, która go szczerze nie znosi.

      – Nie wiedziałem, że potrafisz tak drapać i jesteś taka dzika, wiejska truskaweczko – odzywa się i chyba bawi go szok wypisany na mojej twarzy.

      – Wiejska truskaweczko?

      – Po takiej gorącej nocy nie mógłbym dłużej nazywać cię wiejską dziewuszką. – Mruga do mnie porozumiewawczo. – Awansowałaś na wiejską truskaweczkę.

      – Dlaczego akurat „truskaweczka”, co?

      Nie pytam go o to, co tutaj robię, czemu leżymy w jednym łóżku i dlaczego nic nie pamiętam. Nie pytam, co insynuuje, mówiąc o gorącej nocy. Nie. Ja pytam, o co chodzi z „truskaweczką”.

       Halo?! Czy mój mózg został wczoraj w barze, a ja zapomniałam zabrać go ze sobą?!

      – Ciebie i truskawki łączy jedna rzecz: jestem na was uczulony. Od truskawek dostaję wysypki, a od przebywania w twoim towarzystwie bólu głowy. Ciągle gadasz. I działasz mi na nerwy. W sumie truskawki są smaczne i gdyby nie uczulenie, jadłbym je kilogramami. Z tobą jest podobnie. Nie byłabyś taka zła, masz całkiem niezły tyłek i w moim prywatnym rankingu mogłabyś nawet dostać sześć punktów na dziesięć, ale cóż… jesteś najbardziej wkurwiającą kobietą na tej planecie. Dlatego właśnie wiejska truskaweczka.

      – Aha, dzięki za dokładne wyjaśnienie. Jesteś mistrzem poetyckich metafor z rana. I żeby nie było, to nie jest komplement – odburkuję i obrzucam go wściekłym spojrzeniem.

      Nie chcę być jego wiejską truskaweczką. Wolałabym inne określenie, na przykład: dusząca liana, trujący bluszcz, parząca pokrzywa, zabójcza trucizna…

      To ostatnie szczególnie mi się podoba.

      – No i jest jeszcze coś. – Damian przysuwa się do mnie gwałtownie i bierze w dłoń kosmyk moich włosów, dokładnie tak, jak tego dnia, gdy się poznaliśmy. – Ten kolor to truskawkowy blond, prawda?

      – A skąd ty to niby wiesz? – Unoszę zdziwiona brwi i odsuwam się od niego.

      Prawda jest taka, że gdyby nie Wiolka, sama nie miałabym pojęcia, że tak właśnie nazywa się odcień moich włosów.

      – Ha! Myślisz, że skoro jestem facetem, to ledwo odróżniam fiolet od różu, co? – stwierdza ze złośliwym błyskiem w oku. – To słuchaj tego: ty masz na głowie truskawkowy blond, Wiolka ma coś à la mrożone cappuccino z refleksami w kolorze oberżyny, a Julia nosi słoneczny blond z poziomu dziewięć. I co? Zatkało cię?

      Wpatruję się w niego zszokowana. Muszę przyznać mu rację. Nazwał kolor włosów każdej z nas bezbłędnie.

      Znam rodzaje i poziomy odcieni na pamięć, bo wiele razy znudzona, siedząc w salonie Wiolki, przeglądałam katalogi fryzjerskie. Ale jakim cudem facet niebędący fryzjerem ma o tym pojęcie?

      – Dobra, powiem ci, skąd mam tę tajemną wiedzę, bo pewnie zżera cię ciekawość. – Damian uśmiecha się zuchwale i robi palcami w powietrzu cudzysłów. – Kiedyś Filip miał obsesję na punkcie swoich włosów. To znaczy nadal ma, ale wtedy zdrowo przesadzał. Zarzucał mnie i Igora jakimiś próbnikami kolorów, bo miał ochotę na metamorfozę. Pewnego dnia, gdy byliśmy ostro zjarani, postanowiliśmy nauczyć się wszystkich nazw, tonów i poziomów farb na pamięć. Uznaliśmy, że można to świetnie wykorzystać w tekstach na podryw. Tylko pomyśl, podchodzę do dziewczyny i zamiast bredzić banały o jej oczach, wypalam: „Czy twoje włosy to lodowy blond z poziomu dziesięć? Dokładnie taki jak u Margott Robbie, tylko że ty jesteś sto razy ładniejsza!”. Niezłe, co?

      Zaczynam się śmiać, choć bardzo chcę zachować powagę. To tak głupie i prostackie, że aż urocze.

      I tak, nadal leżę w jego łóżku, w głowie mam czarną dziurę i nic nie pamiętam, a jednak rozmawiam z nim beztrosko o tajnikach koloryzacji. Doprawdy, cały swój rozsądek chyba zostawiłam w Warszawie.

      – Dobra, koniec żartów. Wracając do naszej rozmowy i wspólnej nocy… – Damian sugestywnie porusza brwiami, a mnie oblewa zimny pot, bo ponownie dociera do mnie, że być może uprawialiśmy seks. Oczyma wyobraźni widzę siebie z wielkim ciążowym brzuchem albo z chorobą weneryczną. Mam ochotę się rozpłakać. – Muszę zdradzić ci sekret. – Przystojny Dupek zniża głos do szeptu i zbliża się do mnie, a ja momentalnie nieruchomieję. – To był mój pierwszy raz.

      Chyba jestem blada z przerażenia, bo zaczyna się śmiać. Mnie natomiast wcale nie jest do śmiechu. Naprawdę nic nie pamiętam. Czuję się zagubiona i obiecuję sobie, że już nigdy nie wezmę alkoholu do ust.

       Tak, wiem. Na kacu każdy tak mówi.

      – To był mój pierwszy raz, bo nigdy nie miałem w łóżku dziewczyny, która ma ochotę mnie zabić. Napalone, pijane, zakochane… owszem, ale nie wkurwione tak jak ty.

      Patrzę na niego spod zmrużonych powiek, by dać mu do zrozumienia, że wyjątkowo przyznaję mu rację. Jestem wkurwiona. W jego towarzystwie zawsze jestem wkurwiona.

       Nie licząc tych kilku momentów, w których mnie dotykał i zamiast mózgu myślałam inną częścią ciała. Ale ciii…

      Znów się śmieje, widząc moją reakcję, a potem opada na stertę poduszek i mówi z typową dla siebie złośliwością:

      – Wyluzuj, do niczego nie doszło. Nie tykam zalanych w trupa dziewczyn. I nie tykam wiejskich dziewuszek, już ci to mówiłem.

      Oddycham z ulgą, choć to, jak znów mnie nazwał, doprowadza mnie do szału. Nie przeszkadza mi to jednak przejechać wzrokiem po jego nagiej umięśnionej klatce piersiowej.

      – To jakim cudem się tutaj znalazłam, co? I gdzie są moje przyjaciółki?! Jeśli twoi kumple coś im zrobili, to… – Zrywam się z łóżka na równe nogi, nadal opatulając się kołdrą, bo nie mam pojęcia, co mam na sobie, a głupio mi to przy nim sprawdzać.