Anna Langner

Syreny


Скачать книгу

mną a dziewczynami jest lepiej. Żadna z nas nie wspomina o wczorajszym incydencie i szybkim powrocie do domu. Gdy nadchodzi wieczór, udaję bardzo podekscytowaną dzisiejszym wyjściem. Julia nie przestaje gadać o tym, jak to wczoraj było niesamowicie, a ja mam ochotę przewrócić oczami.

      Pozwalam Wioli zająć się swoimi niesfornymi włosami, które po użyciu prostownicy wydają się dłuższe. Zgadzam się nawet na sukienkę. Mam do wyboru romantyczną i zdzirowatą albo błyszczącą i zdzirowatą. Z dwojga złego wybieram wersję romantyczną, bo poza tym, że jest ekstremalnie dopasowana, wydekoltowana i krótka, ma przynajmniej wzór w urocze kwiatki.

      – Nie wydaje mi się, by przy takiej sukience mocny makijaż był konieczny. To zbyt wiele. Będę wyglądać, jakbym desperacko chciała upolować faceta – jęczę, gdy Julia nakłada na moje powieki brokatowy cień.

      – Ależ właśnie tak masz wyglądać! Jesteś Syreną i dzisiejszego wieczoru chcesz usidlić jakiego przystojniaka, prawda? A żeby to osiągnąć, musisz wyglądać „zbyt”. Zbyt kobieco, zbyt pociągająco, zbyt seksownie – mówi Wiolka. Brzmi to jak słowa znawczyni relacji damsko-męskich. – Musisz rzucać się w oczy w tłumie tych wymuskanych zdzir, które widziałyśmy wczoraj. Jak niby inaczej masz zwrócić na siebie czyjąś uwagę? Konkurencja jest duża. Na wakacjach kobiety zamieniają się w łatwe, chętne i napalone.

      – Zapomniałaś chyba, że to tylko mój kamuflaż. Nie chcę nikogo poznać, a już tym bardziej z nikim się zabawić. Nie mogę wyglądać trochę delikatniej niż wy?

      – Syreny to Syreny. Skoro udajesz jedną z nas, musisz wyglądać jak jedna z nas. Nie panikuj, jesteśmy dziewczynami do towarzystwa, nie tirówkami. – Macha na mnie ręką zniecierpliwiona. – Poza tym nadal nie rozumiem, dlaczego się uparłaś, żeby chodzić tam z nami i nas pilnować. Skoro nie chcesz dobrze się bawić, to szkoda twojego czasu. Damy sobie radę.

      – Chcę się dobrze bawić – kłamię i w myślach mówię sobie, że robię to dla dobra naszej przyjaźni. Chociaż nie bez znaczenia jest też artykuł.

      – Jasne, wczoraj widziałam, na czym polega twoja dobra zabawa. Depresyjne picie przy barze w samotności – ironizuje Wiolka i tym opisem trafia w samo sedno.

      – Dobra, dobra, obiecuję poprawę. Po prostu potrzebuję czasu, by wkręcić się w ten cały klubowy klimat. Poza tym chcę trzymać rękę na pulsie, bo się o was martwię. To, co robicie, nie jest bezpieczne. – Zerkam nerwowo w bok, bo nigdy nie byłam dobra w kłamaniu, a praca nad artykułem musi pozostać tajemnicą.

      – Wybacz, ale „trzymanie ręki na pulsie” nie polega na zalewaniu się w trupa. – Moja przyjaciółka uśmiecha się pod nosem, a mnie rzednie mina.

      – To było tylko kilka kieliszków… Obiecuję, że dziś będę trzeźwa.

      – Hej, wyluzuj. Tylko żartuję. Idziemy się zabawić, więc możesz pić, ile chcesz. Po prostu nie musisz nas niańczyć, a już na pewno nie wyciągaj nas wcześnie z imprezy. – Wiola uśmiecha się szeroko i podaje Julii czerwoną pomadkę, która ku mojemu przerażeniu zostaje nałożona na moje usta. – Masz się rozluźnić i przestać zamartwiać.

      Łatwo jej mówić. Jestem pewna, że Zuzka wczorajszego wieczoru widziała mnie rozmawiającą z Damianem w klubie, a dziś rozpoznała go, gdy przyszedł do budki z lodami. Na szczęście nie ma jej tutaj z nami. Ponoć wczoraj, gdy babcia zobaczyła ją w imprezowym wydaniu, omal nie padła trupem i dała jej szlaban na dzisiejsze wyjście. Nie ukrywam, że bardzo się z tego powodu cieszę. Nocne kluby to nie jest miejsce dla niej.

      – Postaram się dobrze bawić i obiecuję, że nie wrócimy tak wcześnie jak wczoraj. Przysięgłabym na swój biust, ale prawie go nie mam – mówię z pokorną miną, chcąc udobruchać przyjaciółkę. Mam wrażenie, że nadal jest na mnie trochę zła.

      Gdy wchodzimy do Hydrolizy, mój entuzjazm jednak wyparowuje. Nic mi się dzisiaj nie podoba. Nie podoba mi się muzyka, nie podobają mi się sukienki mijających nas dziewczyn, a raczej ich brak, bo niektóre mają na sobie tylko bikini. I w końcu nie podoba mi się to, jak mężczyźni patrzą na moje przyjaciółki. I na mnie niestety też. Krótka kiecka robi swoje, a ja zaczynam tęsknić za bezpiecznym zestawem – dżinsami i trampkami.

      Wzbudzanie zainteresowania, czyli to, co Wiolce jest potrzebne jak powietrze, we mnie budzi tylko irytację i zażenowanie. Mam wrażenie, że moja sukienka odsłania zbyt wiele, więc co chwila nerwowo ją poprawiam.

      – Nie kul się w sobie, jakbyś zaraz miała zniknąć. – Moja przyjaciółka trzepie mnie w ramię, a potem lekko popycha w stronę baru. – Wyglądasz jak milion dolców, więc zachowuj się jak księżniczka, a nie jak kopciuszek.

      – Łatwo ci mówić. Nie chodzę w takich butach na co dzień – burczę i spoglądam na swoje ośmiocentymetrowe obcasy. To i tak nic, bo jej są jeszcze wyższe.

      – I to jest twój błąd. Kobieta na szpilkach porusza się o wiele bardziej seksownie niż w płaskich butach.

      – W takim razie ja jestem wyjątkiem. Teraz poruszam się jak żyrafa z połamanymi nogami.

      – Weź nie marudź. Obiecałaś być pozytywnie nastawiona, prawda? No więc biust do przodu, głowa do góry i nie bój się kręcić biodrami. Ani się obejrzysz, a jakiś przystojniak cię wyhaczy. – Wiolka ściska moje ramię i klepie mnie mocno w tyłek. Jeśli myśli, że tego typu gesty dodają mi otuchy, to jest w błędzie.

      Mam ochotę po raz setny przypomnieć jej, że nie jestem jedną z nich i nie przyszłam tu na łowy, ale ona znów się odzywa:

      – O, widzę już nawet potencjalnych kandydatów.

      – Jezu, są naprawdę gorący! – Julka sapie przy moim uchu.

      Podążam wzrokiem za palcem Wiolki i zamieram.

      Żadna impreza, żadna dobra zabawa moich przyjaciółek i żadna praca na zaliczenie nie jest warta tego, by użerać się z Przystojnym Dupkiem, znosić erotyczne teksty Dupka Elvisa i słuchać Blondyna Surfera, który ciągle opowiada o jakiejś Aśce.

      – Zaklepuję tego w środku – szepcze podekscytowana Wiolka, a mój żołądek skręca się w supeł, gdy uświadamiam sobie, że mówi o Damianie.

       Śmiało, niech go sobie weźmie i trzyma jak najdalej ode mnie.

      – Mnie podoba się ten po lewej – piszczy Julka, mając na myśli Dupka Elvisa.

      Gorzej nie mogła wybrać. Ten koleś wydaje się jeszcze większym napaleńcem i fiutem niż Damian. Ktoś taki jak on nie miałby skrupułów, by zaciągnąć niewinną dziewczynę do łóżka przy pierwszej nadarzającej się okazji.

      – Eee, Julka, do ciebie bardziej pasuje ten niewinny blondynek. Jest całkiem słodki. – Wiola wskazuje na ostatniego z całej trójki. – A ty, Majka? Co o nich myślisz? Którego byś schrupała, co?

      – Yyy… tak szczerze mówiąc… – Zastanawiam się, jak sprawić, by dziewczyny przestały się nimi interesować. Jestem bliska paniki i oddałabym wszystko za taksówkę i szybki powrót do domu, ale nie zrobię im tego po raz drugi.

      I w tym momencie Damian przestaje rozmawiać z kumplami i podnosi głowę. Zupełnie jakby wiedział, że o nim plotkujemy. Patrzy wprost na mnie. Mam wrażenie, że widzę, jak jego źrenice się rozszerzają, choć przecież znajdujemy się daleko od siebie. Potem zerka na moje koleżanki, ale po krótkiej chwili znów wbija swoje spojrzenie we mnie.

      – Jezu, zobaczył nas! Majka, chyba mu się spodobałaś – szepcze podekscytowana Julka.

      Właściwie to jest podekscytowana, odkąd tu przyszłyśmy. Jeszcze kilka godzin tych jej pisków, szeptów i sapnięć, a zejdzie nam tutaj na zawał.

      – Taaa… gdybyś tylko wiedziała