ustami i oczami…
Jezu, jakie on ma oczy…
– Patrzysz na mnie, jakbyś była bardzo głodna, wiejska dziewuszko. – Jego głos momentalnie sprawa, że przytomnieję.
– Raczej jakbym była bardzo żądna ludzkiej krwi – uściślam, posyłając mu mordercze spojrzenie. – Ale obawiam się, że twoja krew jest zepsuta tak samo jak ty, więc może lepiej zejdź mi z oczu – cedzę przez zęby i szybko wychylam kolejny kieliszek, który nie wiadomo skąd się przede mną pojawił.
– Może cię nie lubię, ale muszę przyznać, że pić to ty umiesz. Naprawdę nie potrzebujesz do tego popity? – Przystojny Dupek wskazuje na pusty kieliszek w mojej dłoni i wygląda na zaskoczonego.
Kręcę w odpowiedzi głową, a on jeszcze szerzej się uśmiecha.
Może i go nie znoszę, ale uśmiech ma pierwszorzędny. To, że zrobiłam na nim wrażenie, przyjemnie łechcze moje ego, choć umiejętność picia wódki to raczej nie jest powód do dumy. Sama nie wiem, jakim cudem to potrafię. Może mam wrodzony talent, a może wszystko zawdzięczam kilku lekcjom, które dała mi pewna bardzo rozrywkowa koleżanka ze studiów. Nie lubię imprezować, ale zapijanie stresów i egzaminów kilka razy mi się zdarzyło.
Nagle kątem oka zauważam Zuzkę, która siedzi przy drugim końcu baru z jakimś dużo starszym mężczyzną. To momentalnie mnie otrzeźwia. Powinnam pilnować dziewczyn, a nie kłócić się z Przystojnym Dupkiem. W końcu jestem w pracy. Tak jakby.
– Muszę już iść – burczę, patrząc ponad jego ramieniem. Zuzka uśmiecha się zalotnie do nieznajomego i stanowczo zbyt intensywnie mruga oczami.
Zeskakuję ze stołka i zaczyna mi się kręcić w głowie. Widocznie kilka kieliszków wódki to jednak zbyt wiele. Fakt, że nie potrzebuję popity, nie robi ze mnie królowej picia.
Chwieję się i jestem pewna, że zaraz zaliczę bliskie spotkanie z podłogą, ale nagle wokół swojej talii czuję silne ręce. Wstrzymuję na moment oddech, bo nikt nigdy nie obejmował mnie w tak zdecydowany i zaborczy sposób.
– Hej, chyba nie powinnaś tyle pić. – Twarz Przystojnego Dupka znajduje się teraz bardzo blisko mojej, a w jego oczach widzę coś jakby troskę.
Przyglądam się jak zahipnotyzowana ciemnym plamkom w jego tęczówkach, a potem mój wzrok mimowolnie wędruje niżej, do jego rozchylonych warg. Jest tak blisko, że mogłabym sprawdzić, czy jego włosy są przyjemne w dotyku i czy jego usta są miękkie czy może twarde i zachłanne…
– Słyszałem, że pijane wiejskie dziewuszki robią się łatwe. A ja nie chciałbym, byś zaczęła się do mnie kleić czy coś w tym stylu. – Jego chłodny prześmiewczy ton sprawia, że znów zaczynam go nienawidzić.
Pff, jakbym w ogóle kiedyś przestała!
Bardziej niż na niego wściekam się jednak na siebie. Jestem słaba, bo dałam się porwać jego urokowi. Niewątpliwie jest przystojny i wie, że działa na kobiety, ale jest też zarozumiałym gnojkiem, który czuje się lepszy od innych, i to skutecznie chłodzi te wszystkie dziwne emocje, które właśnie czuję.
– W takim razie zabieraj ode mnie łapy, inaczej mogę naprawdę zacząć się do ciebie kleić. Na przykład moja pięść może się przykleić do twojego nosa – warczę i wyplątuję się z jego uścisku.
– Gdyby nie ja, twój wiejski tyłek już dawno zaliczyłby glebę. – Słyszę jego śmiech za swoimi plecami. – Swoją drogą w tych dżinsach wygląda całkiem nieźle. Gdyby nie fakt, że ma tak denerwującą właścicielkę, mógłbym dziś wieczorem przymknąć oczy i zrobić sobie dobrze, myśląc o nim.
Tym tekstem sprawia, że moja cierpliwość ulatnia się w mgnieniu oka. Nie dość, że jest niewychowanym zarozumiałym bucem, to jeszcze zachowuje się jak cham, który myśli, że wolno mu obrażać innych. Odwracam się gwałtownie w jego stronę i lekko go popycham, ale on ani drgnie.
– Jeszcze jedno słowo i ta ręka będzie jedyną sprawną częścią twojego ciała. Cała reszta zostanie zabandażowana, wierz mi – grożę mu, choć zdaję sobie sprawę, jak idiotycznie to brzmi. Jest ode mnie większy i silniejszy. Bez trudu mógłby przerzucić mnie sobie przez ramię. – Po prostu zostaw mnie w spokoju, okej? Nie jestem tu dla przyjemności – dodaję spokojniejszym zrezygnowanym tonem, bo wszystko zaczyna mnie przytłaczać. Nadal widzę Zuzkę, która rozmawia z mężczyzną w wieku jej ojca, i nie mam pojęcia, co z tym zrobić.
Przez twarz Przystojnego Dupka przemyka zaciekawienie i o dziwo, facet nie mówi nic, co mogłoby mnie wyprowadzić z równowagi. Patrzymy na siebie przez chwilę, jakby każde trawiło w myślach słowa, którymi się wymieniliśmy.
W końcu zrywam tę niewidzialną nić, która nas łączy – mrugam kilka razy, szybko się odwracam i ruszam do miejsca, gdzie siedzi moja przyjaciółka. Facet, z którym rozmawia, właśnie kładzie dłoń na jej kolanie.
– Do domu – warczę.
– Ale…
– Do domu, Zuzka! Albo przynajmniej chodź ze mną. – Ciągnę ją za ramię.
Patrzy przepraszająco na mężczyznę, który z bliska okazuje się podstarzałym pijanym oblechem.
Maszeruję z nią na parkiet, gdzie znajduję Wiolkę i Julkę, które bujają się w rytm muzyki. Kilku mężczyzn pożera je wygłodniałym wzrokiem i tylko czeka, by wślizgnąć się między nie.
– Dziewczyny, wracamy. Zaraz zadzwonię po taksówkę – krzyczę przez dudniącą z głośników muzykę.
– Dopiero co przyjechałyśmy. Co cię znowu ugryzło? – Wiolka posyła mi rozwścieczone spojrzenie. Pewnie żałuje, że mnie tutaj zabrała.
– Chcę wracać. Za dużo wypiłam i nie najlepiej się czuję – kłamię, choć tylko po części. Wypiłam za dużo, ale czuję się całkiem nieźle.
– Jak tak dalej pójdzie, nigdy nikogo nie poznamy. – Wzdycha, ale rusza ze mną w stronę wyjścia. Julia i Zuzka grzecznie drepczą za nami.
Wiem, że mogłabym wrócić sama, a one mogłyby się bawić dalej. Ale jesteśmy przyjaciółkami i ani Wiolka, ani Julia nie biorą takiej opcji pod uwagę. Dopiero gdy w taksówce zapanowuje grobowa cisza, robi mi się głupio. Uświadamiam sobie, że zachowałam się jak ostatni samolub. Może nie pochwalam ich planu, ale właśnie zepsułam im dobrą zabawę. Wiem, jakie były nakręcone na ten wieczór, tymczasem dochodzi dwudziesta druga, a my już wracamy do domu. A wszystko dlatego, że zamiast siedzieć grzecznie na tyłku i mieć je na oku, wdałam się w „uroczą” dyskusję z Przystojnym Dupkiem.
Muszę zacząć myśleć trzeźwo, skupić się na swoim artykule i nie dać omotać pewnym zielonym oczom. I muszę pamiętać, że ich właściciel to największy frajer na tej planecie.
Rozdział 4
Wczorajsza impreza okazała się katastrofą, i to z mojej winy. Całą drogę powrotną milczałyśmy, a gdy Wiola wysiadała z taksówki, ostentacyjnie trzasnęła drzwiami i rzuciła mi zimne jak lód spojrzenie.
Postanawiam to naprawić. Jest sobota i mam zamiar zrobić wszystko, by tym razem dziewczyny dobrze się bawiły. Chcę sprawić Wiolce przyjemność i dać zrobić się na bóstwo, a może nawet wcisnąć się w jakąś wyzywającą kieckę. Wszystko w imię naszej przyjaźni.
Muszę tylko trzymać się planu i nie popełniać głupich błędów, tak jak wczoraj. Plan na dzisiejszy wieczór jest następujący: żadnej czystej wódki, żadnych Przystojnych Dupków, profesjonalizm pełną gębą.
Mam tam iść, udawać, że dobrze się bawię, i zbierać materiały do artykułu. A przy okazji